[ Pobierz całość w formacie PDF ]
każdym piętrze. Ostrożnie otworzyła drzwi z łańcuchem na parę
centymetrów, przygotowana, by je zatrzasnąć, gdyby ktoś próbował wejść
siłą. Zamiast tego usłyszała głos. Głęboki i z akcentem, który brzmiał
R
L
T
znajomo.
Szalenie przepraszam za najście...
Zrobiło jej się gorąco.
Chwileczkę. Odsunęła blokujący drzwi łańcuch i otworzyła je
szerzej.
To był mężczyzna, który prosił ją tego dnia o zatrzymanie windy.
Pani wybaczy powiedział ale... czy mógłbym prosić panią o
przysługę?
Na jego twarzy wykwitł delikatny, tajemniczy uśmiech. Marisa chciała
coś odpowiedzieć, ale stała jak sparaliżowana, nie mogąc wydobyć głosu z
lekko otwartych ust. Jakoś udało jej się jednak pozbierać.
O... oczywiście powiedziała, starając się brzmieć grzecznie i
spokojnie.
Uśmiech na twarzy mężczyzny pogłębił się, a jej serce zabiło jeszcze
mocniej. Zcisnęła framugę drzwi.
Właśnie wprowadziłem się do apartamentu po sąsiedzku i zdałem
sobie sprawę, że nie dokonałem żadnych zakupów spożywczych. To brzmi
idiotycznie, ale jeśli mogłaby mi pani pożyczyć trochę mleka i parę łyżeczek
kawy, będę pani dozgonnym dłużnikiem.
Ciemne oczy z długimi rzęsami spoczęły na niej, ich tajemniczy wyraz
współgrał z aurą dominacji, jaką wokół siebie roztaczał. Kimkolwiek był, na
pewno nie był sługą losu, lecz jego panem.
To typ faceta, który wydaje rozkazy... inni je wykonują. Ugnij się pod
jego rozkazem... I spełnij jego prośbę, jakby przekręcił kluczyk umieszczony
w twoich plecach...
Zwłaszcza, jeśli jesteś kobietą...
Aaskotanie w brzuchu i ucisk ręki na framudze zwiększyły się.
R
L
T
Przełknęła ślinę i mogła wreszcie przemówić.
Tak, tak, oczywiście. Nie ma problemu. Jej głos brzmiał szorstko,
jakby miała chrypkę.
Uśmiech rozjaśnił teraz jego twarz do końca. Gardło Marisy ścisnęło się
jeszcze bardziej.
To naprawdę miłe z pani strony odpowiedział swym niskim głosem,
przed którym Marisa nie wiedziała, jak się bronić. Zresztą nie chciała się
bronić...
Powoli otworzyła drzwi szerzej, sama natomiast odsunęła się tak, by
mógł wejść.
Ja... hm... Pójdę i przyniosę te rzeczy wykrztusiła.
Udała się w stronę kuchni. Wydawało jej się, że idzie nieporadnie i z
pewnością obiła się o róg sofy, przechodząc przez salon. Czuła się jak idiotka,
wpadając na własne meble. W kuchni otworzyła lodówkę i wzięła z niej
mleko. Było półtłuste. Miała nadzieję, że lubi takie. Podobnie jak markę
kawy; facet nie wyglądał na kogoś, kto pije kawę rozpuszczalną. Jej oczy
powędrowały szybko do przerażająco skomplikowanego i nigdy dotąd
nieużywanego ekspresu do kawy stojącego koło mikrofalówki. Kupiła ziarna
kawy w nadziei, że ją wypróbuje, ale jedno spojrzenie na instrukcję
zatrzymało jej ambicje.
Och, przestań dygotać, dziewczyno, po prostu daj mu to mleko i kawę!
Wyszła pospiesznie z kuchni, ostrożnie unikając kontaktu fizycznego z
meblami. Weszła na korytarz i podeszła do wciąż otwartych drzwi.
Proszę bardzo wydusiła, wyciągając w jego stronę produkty.
Naprawdę, to bardzo miłe z pani strony odpowiedział.
Jego uśmiech wciąż na nią działał jak magia. Jego wzrost czynił
niewielki i bez tego korytarz jeszcze mniejszym. Tak samo ciemny garnitur i
R
L
T
kaszmirowy płaszcz. Obecność tego mężczyzny nagle wydała jej się
przytłaczająca. Uderzyła ją pewna myśl.
Mam ziarna kawy, jeśli pan woli. Paczka jest nieotwarta, bo... nie
umiem obsługiwać tej maszyny.
Co ja mówię? Bełkocę zupełnie bez sensu. Przecież jego nie obchodzi,
czy potrafię użyć kawiarki.
Ale on wydawał się tym zainteresowany.
Pokazać pani, jak to się robi? Te maszyny potrafią być szalenie
skomplikowane.
Momentalnie zesztywniała.
Nie, dziękuję... W porządku. Nie śmiałabym pana zajmować
wybąkała z trudem.
To żaden problem, naprawdę zapewnił.
Jego głos się zmienił. Nie wiedziała jak, ale się zmienił. I nagle, w
przebłysku jasności, zrozumiała dlaczego. Podpowiedział jej to błysk w jego
oczach, tych jego czarnych, głębokich oczach...
[ Pobierz całość w formacie PDF ]