[ Pobierz całość w formacie PDF ]
starym, dobrym stylu.
Coral wróciła z pracy nieco wcześniej. Emily kazała jej wziąć prysznic, podczas
gdy ona skończy przygotowywać rybę na kolację. Usiadły wreszcie przy stole, zaczęły
jeść i rozmawiać pomiędzy kęsami.
- Jak dobrze być w domu - powiedziała Emily. - Mam nadzieję, że szef da mi
przynajmniej tydzień czy dwa spokoju i nie odeśle znowu do Rzymu. Aktualnie mam już
trochę dość tego miasta.
- Nic dziwnego.
Coral wydawała się dziwnie przybita.
- W pracy wszystko w porządku? - zapytała Emily.
- Tak. Po staremu. Mamy huk roboty, ale to żadna nowość.
Emily nie chciała wspominać o tym człowieku, lecz wiedziała, że nie ma wyboru.
- Nico nadal do ciebie dzwoni? Mam nadzieję, że miło wspomina pobyt u nas. -
Pogratulowała sobie w duchu, że te słowa przeszły jej przez gardło.
- Tak, dzwonił kilka razy - rzuciła Coral jakby od niechcenia.
- Ma zamiar znowu cię tu odwiedzić?
R
L
T
- Nie... to znaczy, zobaczymy. - Po dłuższej chwili milczenia dodała: - Jeśli chodzi
o Nica, to... no wiesz, to miły gość, przystojny i zabawny, ale... Włosi są jacyś dziwni,
prawda? To znaczy, z nimi nigdy nic nie wiadomo. - Zasępiła się, wbijając nieobecny
wzrok w jakiś punkt na ścianie.
Oczywiste było, że przyczyną jej chandry jest zawód sercowy.
Biedna Coral, pomyślała Emily i ścisnęła łagodnie jej dłoń.
- Zgadzam się z tobą. Wydają się niedojrzali emocjonalnie i osobiście długo bym
się zastanawiała, zanim zaczęłabym romans z jednym z nich. - Po chwili namysłu
oświadczyła: - Nie, to nie są faceci dla mnie.
Coral uniosła podejrzliwie brwi.
- Nawet boski Giovanni? - zapytała zdumiona. - Kiedy byliśmy w Rzymie, nie
mógł oderwać od ciebie oczu! A potem non stop do ciebie wydzwaniał...
- Nie, on też odpada - przerwała Emily.
Przygryzła wargę i wyjrzała przez okno.
Nie chciała mieć tajemnic przed Coral. Zawsze mówiły sobie o wszystkim.
Wiedziała, że aby ich przyjazń nadal była tak samo silna i głęboka, musi się trzymać tej
zasady. Opowiedziała jej więc o wypadku, o niespodziewanym spotkaniu z Giovannim i
konfrontacji z jego matką. Nie wspomniała jedynie o zdjęciu kobiety, które stało na
biurku w jego apartamencie, oraz o peniuarze, który znalazła w łazience. To były
szczegóły bez znaczenia.
Coral wypuściła głośno powietrze i zagwizdała pod nosem.
- No, no. Niesamowita historia. Jakim cudem ciągle na niego wpadasz? A raczej,
on na ciebie.
- Nie mam pojęcia - odparła Emily zgodnie z prawdą. - Tak czy inaczej, muszę go
teraz jakoś taktownie poinformować, że nie potrzebuję jego towarzystwa. Zresztą, on
chyba nie narzeka na brak powodzenia... prawda?
- Z taką boską urodą? Pewnie nie! Jest przystojniejszy niż Nico!
- Och, wszyscy oni są siebie warci - machnęła ręką Emily. - Anormalnie przystojni
i patologicznie zadufani w sobie. Zwięcie wierzą, że każda kobieta na planecie powinna
paść u ich stóp i dziękować im, że w ogóle istnieją.
R
L
T
- My dwie nigdy nie zniżymy się do ich poziomu! - zaśmiała się Coral i uniosła
kieliszek napełniony czerwonym winem. - Uwaga, wznoszę toast. Za nas dwie i za uroki
życia singla!
Kiedy Emily wstała, by zaparzyć kawę, zadzwonił jej telefon.
- Telefon leży na parapecie za tobą - powiedziała do Coral. - Odbierzesz?
Po chwili Coral przybiegła do kuchni z zaaferowaną miną.
- To on!
- Kto?
- Gio! - zawołała przejęta. Emily zaklęła brzydko w myślach. - Mam odebrać i
powiedzieć, że nie ma cię w domu?
- Nie, bo będzie dzwonił do skutku. - Niechętnie wzięła telefon od Coral i odebrała
rozmowę, wywracając oczami. - Cześć, Gio. - Z każdą sekundą zmieniał się wyraz jej
twarzy, aż wreszcie powiedziała: - Tak, oczywiście. Cały weekend będę w Londynie.
Dobrze, obiecuję.
Rozłączyła się i napotkała okrągłe ze zdumienia oczy współlokatorki.
- Chcesz się z nim zobaczyć? - zapytała z niedowierzaniem. - Po tym wszystkim,
co przed chwilą sobie przyrzekłyśmy? Masz obsesję na jego punkcie, Emily. Jesteś
stracona! - rzuciła dramatycznie.
- Nie mogłam mu odmówić. On potrzebuje mojej pomocy.
- Jak to? Co się stało?
[ Pobierz całość w formacie PDF ]