[ Pobierz całość w formacie PDF ]

- Rozumiem cię.
- Beryl, jesteś wspaniałą przyjaciółką. Cenię cię tak, jak mojego ojca. On zawsze wie, czego ja chcę i ma podobne
poglądy na wiele spraw.
- Mój też - powiedziała Beryl. - A i mama również jest wyrozumiała.
- O, tak, to wspaniała kobieta.
- Na pewno - potwierdziła Beryl - tylko czasami zbytnio się o mnie boi.
- To dlatego, że cię kocha i chce cię zawsze chronić.
- Tak - powiedziała Beryl - ale jeśli się zastanowisz, to dojdziesz do wniosku, że twoja mama chce tego samego dla
ciebie.
Diana popatrzyła z powagą na przyjaciółkę.
- Prawdopodobnie masz rację. Mama jest pewna, że ochroni mnie i zapewni wygodne życie. Ona tak bardzo
podziwia Batesa, ze nie dostrzega moich uczuć. Uważa, że jeszcze nie dorosłam i nie wiem, czego chcę, a
małżeństwo z takim cudownym człowiekiem zapewni mi szczęście. Byłam taka niezdecydowana przed wyjazdem,
starałam się zadowolić wszystkich oprócz siebie. Dziękuję ci za to, że mi uświadomiłaś pewne sprawy. Będę bardziej
czuła dla matki. Za mało się o to starałam, zwłaszcza wczoraj przez telefon. Sądzę jednak, że wkrótce zapomni o
wszystkim. Muszę napisać do niej słodki list.
Zadzwonił telefon. Chłopcy Graeme zapraszali na mecz tenisowy, obiad w mieście i wieczorne spotkanie. Mimo
tych wspaniałych perspektyw w świadomości Diany ciągle tkwiło coś niepokojącego.
Następne dni upłynęły spokojnie, a drobne wyprawy planowano spontanicznie. Młodzi przyjaciele postanowili, że
wszędzie będą chodzić razem. Przypominali grupę dzieci, które się razem wychowywały. Wyczuwało się tylko
niepokój, że któregoś dnia sielanka się skończy i chłopcy zostaną wysłani na front. Każda rozmowa, każda godzina
wydawała się bardzo cenna, bo wszystko przemija i te chwile mogą się nigdy nie powtórzyć. Nikt o tym nie mówił,
ale wieczorem, gdy kładli się spać, zastanawiali się, czy kolejny dzień upłynie podobnie.
Czynili przygotowania do wycieczki do Waszyngtonu i zdawali sobie sprawę, że zdarzy się w końcu coś, co ich
rozdzieli. Diana może wyjechać do domu na wezwanie matki. Bała się tego, bo wiedziała, że wyjazd może
skomplikować jej nowe chrześcijańskie życie i sprawy rodzinne. Rodney modlił się, by mogła znalezć siłę do
przetrwania.
Diana zauważyła wielką czułość, jaką otaczał ją Rodney. Czuła jego przyjazne ramię przy swoim ramieniu i
mimowolnie porównywała go z Batesem. Zawsze obawiała się rąk Batesa; ich dotyk nie był dla niej miły. Ponownie
utwierdziła się w przekonaniu, że go nie kocha.
Powtarzała to przez wiele dni swojej matce przez telefon. Upewniała się, że nie popełnia błędu. Bała się powrotu do
domu i ponownego spotkania z rodziną i Batesem. Teraz jednak była spokojniejsza i nie odczuwała takiego lęku, bo
oto nadeszło coś, co nadało sens jej życiu. Miała przyjaciela. To
była cudowna przyjazń, rozpatrywana w duchowych kategoriach, tak dalekich od ziemskich zawiści. Fundamentem
tej przyjazni był Jezus Chrystus, a nie uroda, bogactwo, czy pozycja towarzyska. To było coś więcej niż tylko
ziemska zażyłość Oczywiście Diana pragnęła, żeby ten mężczyzna pokochał ją i chcia ją poślubić. Zycie z
Rodneyem byłoby najwspanialszym błogosławieństwem. Nie chciała jednak o tym rozmyślać Onjej niczego me
proponował, nie była dla niego odpowiednią towarzyszką. Ale uświadomiła sobie poprzez znajomość z nim ze nigdy
nie zwiąże swojego życia z człowiekiem, który nie' wierzy w Chrystusa. Nadszedł czas, by zadecydowała, za kogo
me wolno jej wyjść.
Z jej ramion spadł wielki ciężar. Nie będzie na razie myśleć o małżeństwie, chyba że Pan ześle jej towarzysza. Wtedy
naprawdę byłaby szczęśliwa, poznałaby lepiej Boga i postępowała według wskazań nowego Przewodnika.
W tym samym czasie Jessika wybierała się na spotkanie ze swoim mężem. Zażądał, by stawiła się bezzwłocznie po
otrzymaniu telegramu.
Była bardzo zdenerwowana. Louella obiecała jej dostarczyć tego ranka mformacje na temat najbliższych poczynań
braci Graeme. Nie zdołała porozmawiać z nią przez telefon, bo musiała pojechać pociągiem wskazanym przez męża.
Nauczyła się juz, ze me należy lekceważyć jego poleceń. Nikt na świecie oprócz Carvera De Groot nie był w stanie
zmusić Jessiki do robienia czegoś, czego nie chciała. Na pewno nie chciała zaprzestać poszukiwań swego dawnego
narzeczonego, by wrócić do męża, który już dawno przestał ją interesować. Carver De Groot miał jednak swoje
sposoby, by zatrzymać młodą żonę choc wcale nie tracił czasu na pieszczoty. Wydawał polecenie i oczekiwał
posłuszeństwa. Nieposłuszeństwo wymagało kary Jessika boleśnie nauczyła się tej lekcji, a przyczynił się do tego
fakt, ze była bez grosza.
Carver De Groot miał dużo pieniędzy, ale trzymał sakiewkę zamkniętą. Gdy ją otwierał dla tych, którzy go słuchali
był niezwykle hojny. Zmusił w ten sposób Jessikę do pełnego posłuszeństwa.
Dziewczyna w pośpiechu wkroczyła do starej posiadłości De Groota, położonej z dala od drogi i otoczonej
krzewami, które kryły ją przed ciekawskimi spojrzeniami. Kamuflowały one też przepych wnętrza tego domu.
Atmosfera antyku nie była zbyt cenna dla Jessiki, ale na próżno traciła łzy i rzucała złe słowa, by zmienić to miejsce.
W końcu zrozumiała, że za tym wszystkim kryje się coś strasznego i tajemniczego, coś, co musiało mieć związek z [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • pumaaa.xlx.pl