[ Pobierz całość w formacie PDF ]
kupami śmieci nieomylnie sprawdza skuteczność męskiego dezodorantu. - Czuła, jak
ociera się o nią co chwilę, mydląc pierś i tors. Patrzyła jednak uparcie w kafelki na
wprost siebie. - Dobrze się czujesz? Nie masz zawrotów głowy ani duszności?
- Nie powiedziałam ci, że wszystko w porządku - odparła szybko. Serce biło jej w
takim tempie, jakby chciało wyskoczyć z piersi. Skóra stała się wyczulona na najlżejsze
muśnięcie, z każdym jego dotykiem zdawała się piec i palić. - Nie zrobił mi krzywdy.
24
- Skąd, u diabła! - Złapał ją w pasie i przesunął nieco, tak że teraz cały strumień
wody spadał na niego i zmywał zeń mydło. - Powinienem był spalić tego drania.
- Prawie ci się to udało - powiedziała, tracąc oddech. Dotykał jej tylko przez chwilę,
jednak wciąż czuła na sobie jego ręce. - Przez moment bałam się ciebie bardziej niż ich.
- Bałaś się? - Poczuła, że patrzy na nią, sama jednak nie odwróciła wzroku od
kafelków. Nie wyglądałaś na przestraszoną. Jeśli dobrze pamiętam, miałaś zamiar
sama stawić im czoła.
- To nie znaczy, że się nie bałam - odpowiedziała z prostotą. - Musiałam to zrobić.
Zawsze trzeba robić to, co konieczne, nawet jeśli nie jest się zbyt odważnym.
Zapominasz wtedy o wszystkim i chcesz jak najszybciej zakończyć sprawę.
- Tak jest z tobą? - W jego głosie zabrzmiała dziwnie czuła nuta. - W takim razie
rzeczywiście się myliłem. Ominie cię więc czerwona odznaka za odwagę.
- To była wspaniała książka, prawda? - zapytała żywo. Rozjaśniła się jej twarz. -
Znalazłam ją w angielskiej wersji w antykwariacie parę lat temu w Maracaibo. Zazwyczaj
czytam hiszpańskie albo portugalskie tłumaczenia, ale myślę, że przyjemniej jest poznać
książkę w oryginale, nie uważasz?
- Och, z pewnością - mruknął. - W ilu językach potrafisz czytać?
- Po hiszpańsku i portugalsku - odrzekła. - Mówię trochę po francusku; ale nie
potrafię pisać ani czytać.
- Szkoda- stwierdził łagodnie. - Odwróć się i pozwól, że na ciebie spojrzę. - Położył
jej ręce na ramionach. - Więc jesteś wielbicielką Stephena Crane'a? Kogo jeszcze
lubisz?
- Wszystkich - odpowiedziała z rozmarzonym uśmiechem, odwracając do niego
posłusznie twarz. - Szekspira, Samuela Clemensa, Waltera Scotta. - Rozdzielał krótkie
mokre kosmyki, które oblepiały jej twarz. - Szczególnie lubię Szekspira. W jego słowach
jest tyle muzyki.
- Masz jakieś zastrzeżenia do dwudziestego wieku? - Delikatnie dotykał guza na jej
głowie, przybrawszy celowo bezosobowy wyraz twarzy.
- Nie, po prostu za granicą łatwiej jest znalezć klasyków.
- Nie jest zle - powiedział z ulgą. - Nie boli cię głowa? .
Położył jej ręce na karku i zaczął łagodnie masować zmęczone mięśnie szyi i
ramion.
- Nie. - Ze zdziwieniem stwierdziła, że mówi prawdę. Dotkliwy ból prawie zniknął.
Aagodzący prysznic i te magiczne palce roztapiały jej mięśnie jak rozgrzane masło.
Bezwiednie podsunęła się do niego, składając mu głowę na ramieniu jak zadowolone
dziecko. - Wszystko przeszło.
- Dobrze. - Poczuła, że musnął ją ustami w czoło. - Jaką sztukę Szekspira
najbardziej lubisz?
25
- To Romeo i Julia. Wiem, że uważana jest za najsłynniejszą, ale ma coś takiego w
sobie, co zawsze mnie wzrusza. I słowa ... - Roztargnionym ruchem objęła go w pasie. -
Są jak słońce, czyste, jaśniejące i piękne.
- Złoty deszcz? - zasugerował. Ze wspaniałą dokładnością wynalazł na jej szyi
napięte ścięgna.
- Hmm ... - Pokiwała z zadowoleniem głową. Poczuła wilgotną czuprynę pod
policzkiem oraz zapach mydła i piżma, który go otaczał. - Nigdy tak o tym nie myślałam,
ale to ładny sposób, żeby to opisać. Złoty deszcz słów. - Przysunęła się nieco bliżej. -
Lubię jak ... - Przerwała, gdyż kiedy przytulił się do jej brzucha, wyczuła, że jest
podniecony. Otworzyła szeroko oczy ze zdziwienia, kiedy spojrzeniem powędrowała w
dół po jego ciele.
Zaśmiał się.
- Czego się spodziewałaś? Te śliczne cycuszki ciągle mnie szturchały, myślałem
tylko o tym, by przytulić ten mały wyzywający tyłeczek od chwili, kiedy tu wszedłem.
Wiesz, nie jestem z żelaza...
Cofnęła się.
- Przepraszam - zająknęła się zmieszana. - Nie chciałam ...
- Szsz ... - powiedział łagodnie. Zacisnął jej ręce na karku i podniósł jej głowę, by
spojrzała mu w oczy. - Nie jestem z żelaza, ale nie jestem też młodym chłopcem.
Oczywiście, że cię pragnę, ale też nie rzucę cię na podłogę i nie zgwałcę. Wezmę
sprawę w swoje ręce. - Spojrzał figlarnie w dół na siebie i nagle rozjaśniły mu się oczy. -
Oczywiście, jeśli obiecasz, że ty tego nie zrobisz.
"Ten facet jest naprawdę niemożliwy" - pomyślała, uśmiechając się do siebie.
- Postaram się jakoś powstrzymać.
Zastanawiała się z zakłopotaniem, że właśnie oto stoi naga jak niemowlę i żartuje z
tym niesamowicie pociągającym mężczyzną. Co dziwniejsze: kiedy minęło pierwsze
[ Pobierz całość w formacie PDF ]