[ Pobierz całość w formacie PDF ]

Oczywiście każdy, kto ubierał się jak uczniak z lat pięćdziesiątych, musiał być opętany
przez coś nadprzyrodzonego.
Ale z drugiej strony grał w zespole.
Tim zobaczył, że na niego patrzę, i uśmiechnął się chytrze. Nie do końca demonicznie,
ale...
- Myślisz, że moglibyśmy zamienić parę słów z Mor-gantixem? Chciałabym usłyszeć, co
ma do powiedzenia.
Rudy spojrzał na Tima.
- Co ty na to?
Tim pokręcił powoli głową. Głębokim, zachrypniętym głosem rzekł:
- Morgantix gra, a nie gada.
- A ty, Tim? - spytałam go. - Moglibyśmy porozmawiać chwilę o tym, jak to jest być
opętanym przez demona o inklinacjach muzycznych?
Tim spiorunował mnie tylko wzrokiem. No dobrze już, dobrze.
- Jest dość nieprzewidywalny - łagodził Rudy. - Raz jest, raz go nie ma. Kiedy
rozmawiamy z Timem, nigdy nie wiemy, kto akurat rządzi.
Musiałam przyznać, że byłam zdumiona. Możliwości były intrygujące. Tim na pewno
miał coś w sobie. Ale czy było to typowe, nieprzystępne zachowanie artysty, czy coś
nadprzyrodzonego?
- Muszę przyznać, że jestem odrobinę sceptyczna, Rudy. Gdzie dowody? Czy poza
głosem macie jakieś niezbite dowody na istnienie Morganthca? - Ale z drugiej strony, kto
by wymyślił takie imię jak Morgantix? Punkt dla nich.
- Uwierz, Kitty, nasz zespół nie zaszedłby tak daleko bez pomocy istoty z innego świata.
Musiałam uwierzyć Rudy'emu na słowo.
- A teraz proszę o telefony. Macie do Rudy'ego jakieś pytania? Znacie numer. Paula z
Austin, jesteś na antenie.
- O Boże, cześć! Rudy, jestem waszą wielką fanką, nie masz pojęcia...
Kolejnych dziesięć minut upłynęło w tym mniej więcej duchu. Plaga Szarańczy miała
najwyrazniej w całym kraju mnóstwo rozwrzeszczanych nastoletnich fanek, które zaczęły
dzwonić, wszystkie naraz. Rudy był pod wrażeniem i z każdą zamienił parę słów.
Do końca programu zostało jeszcze piętnaście minut, więc przerwałam tę miłą
telefoniczna pogawędkę.
- Rudy? Może coś dla nas zagracie? W oczach pojawił mu się błysk.
- Jasne! Super! - Jak na punka był zbyt entuzjastyczny. Zwrócił się do pozostałych
członków zespołu, którzy siedzieli ze swoimi instrumentami. - Hej, chłopaki, co gramy?
- Moglibyśmy zagrać, no wiesz, tamto. To z bum, bum, bum - wtrącił się Bucky.
Len pokiwał szybko głową.
- Tak, nową wersję.
- No nie wiem - droczył się Rudy, wydymając z namysłem wargi. - Nie graliśmy tego
nigdy na żywo. A co z tym, co ma w środku taki fajny rytm?
- No można by - stwierdził Bucky. - A co z tamtym?
- Tamto też jest okej - zgodził się Rudy.
Nie miałam pojęcia, o czym oni rozmawiają. Wpatrywałam się w nich jak urzeczona.
Nagle Tim odezwał się swoim ostrym, demonicznym głosem.
- Zagrajcie to szybkie.
Rudy ożywił się i zrobił wielkie oczy.
- No jasne! To szybkie!
Bucky siadł przy perkusji, Len stanął z gitarą, a Rudy doskoczył do mikrofonu. Tim
przyglądał się im ze spokojem.
Wszystko to było słychać przez mikrofony w studiu. Miałam ochotę przerywać tę
rewelacyjną wymianę zdań, ale muzycy skupili się już na instrumentach.
Nachyliłam się do mikrofonu.
- No dobra, drodzy słuchacze, wygląda na to, że Plaga Szarańczy zaraz nam coś zagra.
Nie mam pojęcia, co to będzie za kawałek, ale oni nazywają go  to szybkie". Przyznam, że
jestem zaintrygowana.
Rudy zawołał:
- Gotowa, Kitty? Jak nigdy.
- Dawajcie!
Perkusista wystukał rytm i cały zespół ruszył pełną parą. W pół sekundy rozpędzili się
od zera do zawrotnego tempa. No tak,  to szybkie". Mimo to ich muzyka była dziwnie
urzekająca. Len nachylał się nad gitarą, stał na rozstawionych nogach i machał głową w
takt muzyki; wyglądał, jakby smagał batem. Bucky zachowywał się tak samo, jego długie
włosy fruwały dokoła, a cała perkusja aż się trzęsła. Rudy złapał dwoma rękami stojak,
przycisnął twarz do mikrofonu i darł się.
Tim trzymał rytm, a jego palce tańczyły na progach gitary, wydobywając basowy
pomruk. On sam był jednak spokojny, w pełni skupiony, jak oko trąby powietrznej.
Nie powiem, żeby zrozumiała cokolwiek z tekstu piosenki, nie można też tu było mówić
o żadnej konkretnej melodii. Rytm przypominał huk ulewy walącej o blaszany dach. To
sprawiało, że Plaga Szarańczy znajdowała się na szczycie długiej listy antymuzycznych
muzyków. Zwał jak zwał, fani ich uwielbiali. Telefony w studiu urywały się, a słuchacze
prosili o więcej. [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • pumaaa.xlx.pl