[ Pobierz całość w formacie PDF ]

przypuszczać, że będzie odpowiednim partnerem dla Kim Danforth?
Była nie tylko w czepku urodzona; pewnie od razu urodziła się w złotych
Anula & polgara
ous
l
anda
sc
butach.
Ludzie z takim majątkiem po prostu nie byli zainteresowani nikim
spoza swojego światka.
Ale on wcale o to nie dbał.
Nawet nie myślał o czymś tak szalonym jak oświadczyny.
Przecież chyba nie był zakochany.
A niech to!
Potarł dłonią czoło, żeby przegonić tłoczące się myśli. Nic to jednak
nie pomogło.
Nic nie mogło pomóc.
Był zakochany po uszy i dobrze o tym wiedział.
- O czym myślisz?
Otrząsnął się z głębokiej zadumy, starając się znalezć jakąś
odpowiedz.
- Och, przypominałem sobie, co powiedział twój ojciec.
- O czym? - Kim zaśmiała się lekko.
- O duchu.
- Rozmawialiście o biednej pannie Carlisle?
- Nie tyle rozmawialiśmy, co słyszałem, jak twój ojciec o niej komuś
opowiadał.
- Choć twardo stąpa po ziemi i jest racjonalistą do szpiku kości,
akurat ta sprawa sprzed stu lat bardzo go fascynuje. Dziwne, prawda?
- Nie tak bardzo, jeśli zobaczył to, co my - powiedział Zack, myśląc
przy tym, że duchy to przynajmniej bezpieczny temat. - Co tak naprawdę
wiadomo o pannie Carlisle?
- Przyjechała do Crofthaven, by objąć posadę guwernantki, lecz nim
dotarła do domu, wpadła pod rozpędzony powóz.
- To wszystko?
- Tak. Nie wiemy, skąd pochodziła, kim byli jej rodzice, co robiła
przedtem, w ogóle nic. Zginęła tam, gdzie ją zobaczyliśmy. Pojawia się
tylko w tym miejscu, choć cały czas usiłuje dokończyć przerwaną przed
wiekiem drogę do rezydencji.
- Można by się spodziewać, że po stu latach wreszcie sobie odpuści i
nie będzie próbować wejść do domu - skomentował Zack.
- Ale nadal próbuje. Chce to zrobić za wszelką cenę - powiedziała
Anula & polgara
ous
l
anda
sc
Kim. - Wkłada w to tyle samo determinacji co ja, by się stamtąd wyrwać.
Tyle że jej się nie udało, a mnie tak.
Rzeczywiście, Kim się udało. Domek, w którym teraz mieszkała, był
oddalony o wiele lat świetlnych od jej rodzinnej rezydencji. Stworzyła
sobie własny świat, z dala od reszty Danforthów. Co jednak nie
oznaczało wcale, że przestała należeć do tej potężnej i wpływowej
rodziny.
- Pewne rzeczy - rzekł z zamyśleniem - po prostu nie powinny mieć
miejsca.
- Wierzysz w to? - Kim zajrzała mu w oczy.
Jej wzrok działał na niego niemal hipnotycznie, wręcz wciągał w swe
bezdenne zielone głębie. Zack wiedział, że do końca życia będzie
widział te oczy w marzeniach. I wiedział, że Kim tak mocno go ze sobą
związała, iż już nigdy nie będzie w stanie całkiem się od niej wyzwolić.
Odgarnął jej włosy z twarzy i delikatnie pogłaskał po policzku.
- Czasami - powiedział cicho - lepiej jest odejść.
- Nie wierzę w to.
- Ja też nie wierzyłem... - Zastanawiał się, czy Kim zrozumiała, że
on się wycofuje. Nie chciał wyznać jej swoich uczuć, bo nie miało to
sensu. Ta miłość była bez przyszłości.
- A teraz... a teraz wierzysz? - Kim przyjrzała mu się uważnie.
- Teraz już sam nie wiem - odparł, choć ściskało go w gardle.
- A wiesz chociaż, czego chcesz?
Serce go bolało, lecz z lekkim uśmiechem rzekł:
- W tej chwili chcę... tylko ciebie.
- Więc póki co, musi nam to wystarczyć. - Pochyliła się nad nim, aż
jej czarne jedwabiste włosy opadły i okryły ich jak zasłona.
- Podoba mi się pani sposób myślenia, pani doktor. - Przyciągnął ją
do siebie.
Odpędził od siebie myśli o przyszłości i zamknął się na ostrzeżenia,
jakich nie szczędził mu jego głos wewnętrzny. Teraz ważne było tylko
przytulone do niego ciepłe ciało Kim. Liczył się jedynie blask jej oczu i
kształt ust.
Zack przeżył już wystarczająco dużo, żeby wiedzieć, jak cenna bywa
chwila. Trzeba umieć się nią cieszyć, bo druga może już nigdy nie
Anula & polgara
ous
l
anda
sc
nadejść.
Pieścił Kim długimi, powolnymi ruchami, a ona mruczała jak kot.
Wiedział, że kiedyś, gdy miną miesiące i lata, wspomnienia tej nocy
będą wszystkim, co mu zostanie po kobiecie, której pragnął ponad
wszystko.
Kochali się znowu, jeszcze czulej i namiętniej niż poprzednio.
- Zack - szepnęła Kim, ciepłym oddechem muskając mu twarz - jak
tak dalej pójdzie, to oboje wyzioniemy ducha.
- Jeszcze do tego daleko, najdroższa. - Obsypał ją pocałunkami.
- Och tak...
Palcami wczepiła mu się w plecy, a on odczuł to, jakby ryła swe
inicjały w jego sercu i zaznaczała swoje prawa.
Pożądanie porwało ich oboje z mocą sztormowej fali, a kiedy
wynurzyli się znowu na bezpiecznym brzegu, byli przemienieni, jakby
właśnie budzili się do nowegc życia.
Dni mijały jeden za drugim, odmierzane wschodami i zachodami
słońca. Czas, który je oddzielał, wypełniony był seksem, śmiechem i
swobodą, jakiej Kim nigdy przedtem nie zaznała.
W Zacku odkryła mężczyznę, który rozumiał i podzielał jej miłość do
morza. Z przyjemnością wraz z Kim nurkował całymi godzinami w
nadziei, że zobaczą coś ciekawego.
Przy Zacku nie czuła się nudną nieudacznicą, co dotąd stale ją
prześladowało i kazało szczelnie zamykać się w świecie nauki. Teraz
czuła się... piękna. I mądra. I nad wyraz interesująca.
A co najważniejsze, czuła się... chciana.
Zack dotykał jej i jego dotyk parzył. Patrzył na nią, a krew w niej
wrzała. Każdy pocałunek sprawiał, że jej serce topniało jak wosk. Od
czasu pamiętnego przyjęcia właściwie się nie rozstawali. Co noc Zack
przychodził do niej do łóżka i zostawał do rana. Serce w niej śpiewało, a
życie było pełniejsze i bogatsze. Nie potrafiła wyobrazić sobie, co się
stanie, kiedy Zack ją opuści.
Już dawno temu przyjęła za pewnik, że nie znajdzie sobie mężczyzny,
nie założy rodziny i nie będzie miała dzieci, o których tak marzyła, gdy
była nastolatką. Po fatalnej historii z Charlesem powiedziała sobie, że
nie należy do kobiet, w których mężczyzni się zakochują. Była na to
Anula & polgara
ous
l
anda
sc
zapewne zbyt rozsądna, zbyt praktyczna i za mało zainteresowana
sprawami, którymi fascynowały się inne kobiety.
Wolała spędzić dzień pod wodą, obserwując ryby, niż marnować czas
w centrach handlowych, poszukując kostiumu odpowiedniego na
proszony lunch. Wizyty w salonie fryzjerskim wydawały jej się
koszmarem i czuła się szczęśliwa, zaplatając swe długie włosy w
warkocz. Nie cieszyły jej zdawkowe rozmowy towarzyskie i wolałaby
dać sobie wyrwać paznokcie, niż odsiadywać długie godziny na
śmiertelnie nudnych zebraniach zarządu spółki.
Istniała określona cena za taki styl życia. Kim już dawno pogodziła
się z faktem, że dla niej tą ceną będzie samotność.
Właśnie wtedy w jej uładzony, spokojny świat wkroczył Zack
Sheridan i rozbił go na kawałki.
Siedziała teraz przy kuchennym stole nad książkami i papierami, ale
nie bardzo mogła się skupić na pracy. Raz po raz zerkała na kryształowy
wazon, w którym stały resztki jej pierwszego walentynkowego bukietu.
Tydzień temu Zack przyniósł jej dwa tuziny herbacianych róż, pudełko
czekoladek i nowy zawór do butli tlenowej, której używała do
nurkowania.
Która kobieta nie zakochałaby się w kimś takim? - Czy to miłość? -
szepnęła do siebie, jakby bała się, że Zack to usłyszy.
Ale on był na zewnątrz i kosił jej malutki trawnik. Więc to jest
miłość?
Oddychała ciężko, w głowie jej się kręciło. Była prawie pewna, że na
krótką chwilę jej serce przestało bić.
Była zakochana.
Naprawdę zakochana, pierwszy i ostatni raz w życiu.
- Powinnam była przewidzieć, że to się stanie - powiedziała do [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • pumaaa.xlx.pl