[ Pobierz całość w formacie PDF ]

pozwoliłam unieść się prądowi grzesznego, wyuzdanego życia. Jakże to wszystko było inne z
Karolem!
Gdyby pan H. był moim pierwszym mężczyzną, może bym go pokochała. Ale teraz w moim
sercu nie było miejsca na nowe uczucie. Pożądanie nie mogło zastąpić utraconej miłości. Pan
H. nie mógł mi zastąpić Karola.
Rozdział szesnasty
Wierność pana H.
" oj nowy kochanek dotrzymał słowa. Wrócił o szóstej z wozem, na który załadowano
moje rzeczy. Rozstałam się z domem, w którym przeżyłam jedyną miłość mojego życia i
w którym pózniej tyle przecierpiałam.
Nowe mieszkanie znajdowało się w domu pewnego kupca, który miał jakieś zobowiązania
finansowe wobec pana H. Gospodarz zgodził się odnająć nam za dwie gwineje tygodniowo
całe pierwsze piętro kompletnie umeblowane i dać mi służącą do dyspozycji.
70
Pierwszy wieczór pan H. poświęcił wyłącznie mnie. Zamówił w pobliskiej karczmie kolację do
domu. Na zakończenie piliśmy wino, po czym moja nowa służąca pomogła mi rozebrać się do
snu. Do tego  snu pan H. szybko się przyłączył i mimo wyczerpujących przeżyć nocy
poprzedniej, nie zaniedbał mnie ani trochę i tej nocy. Póznym rankiem zasiedliśmy do
śniadania.
Nasz stosunek zaczął przybierać unormowaną formę. Ponieważ nie mogłam więcej nikogo
pokochać, zaczęłam darzyć pana H. szczerą sympatią. Jego niesłabnąca nigdy adoracja
sprawiała mi przyjemność jak każdej kobiecie - tym bardziej, że poparł ją kosztownymi
prezentami: - brylantowymi kolczykami, koliami pereł, złotym zegarkiem, jedwabiami i
aksamitami. Te dowody uczucia pana H. przechodziły z jego rąk do moich i gromadziły się
obficie na moim ciele. Wszystko to w połączeniu z jego niewyczerpaną męskością sprawiło, że
chociaż go nie kochałam, to uczucie, jakie zaczęłam do niego żywić, stawało się powoli
podobne do miłości.
Był dla mnie bardzo dobry, troszczył się o wszelkie moje potrzeby, ale ciążyła mi ta ciągła
samotność we dwoje. Pragnęłam większego towarzystwa, nie mogłam stale obcować tylko z
nim. Pod względem umysłowym stał bowiem znacznie wyżej ode mnie, a nie potrafił wznieść
mnie na swój poziom. Poza rozmowami na zwykłe, codzienne tematy naszego współżycia, nie
miał właściwie o czym ze mną mówić. Między nami była pustka. Aączyło nas tylko łóżko.
99
Pan H., mężczyzna z doświadczeniem, przez którego ręce przeszło niewątpliwie wiele kobiet,
rozumiał to moje uczucie odosobnienia i chociaż nie musiało mu na tym zależeć, wprowadził
mnie do towarzystwa swoich przyjaciół i ich utrzymanek.
W tym środowisku szybko wyzbyłam się resztki wstydu i skromności, Poznałam specyficzną
kastę kobiet młodych i pięknych, trwoniących dni i noce na hulanki, zabawy i płytkie rozrywki i
nie pojmujących jak w gruncie rzeczy bezsensowne, nudne i odrażające jest ich życie nałożnic
utrzymujących się z łaski i dla przyjemności bogatych arystokratów. Obserwując te kobiety i
ich życie, często myślałam, że jeżeli są zdolne do jakichkolwiek uczuć, powinny jawnie
nienawidzić swoich panów zamiast grać przed nimi komedię oddania i miłości.
I rzeczywiście, jak się prędko zdołałam przekonać - a znałam ich wiele - nie było wśród nich
ani jednej, która by takiego uczucia nie doznawała, choćby tylko skrycie, w głębi duszy.
Często utajona ta nienawiść wyładowywała się w niewierności. Kobiety tej sfery powszechnie
zdradzały swoich mężczyzn, co bywało przyczyną głośnych nieraz skandali i pojedynków. Ja,
chociaż H. nigdy nie okazywał zazdrości o mnie, nie myślałam go zdradzać. Wystarczał mi aż
zanadto-jako mężczyzna, a poza tym był dla mnie taki dobry, taki delikatny, wyrozumiały dla
moich nastrojów, kaprysów i szczodry do tego stopnia, że postanowił nawet zapisać mi w
testamencie dożywotnią rentę roczną, która by zapewniła mi utrzymanie do śmierci.
I byłby niewątpliwie tak postąpił, gdyby pewnego dnia nie zdarzyło się coś, co zniweczyło
wszelkie jego plany i w ostatecznym wyniku doprowadziło do naszego zerwania.
71
Tego dnia (a stało się to w siódmym miesiącu naszego współżycia) wyszłam z rana do miasta
po jakieś sprawunki i wypadło mi wrócić do domu znacznie wcześniej niż to zapowiedziałam
mojej służącej. Na dole zastałam kucharkę rajcującą - jak zwykle o tej porze - z kumoszkami z
sąsiedztwa.
- Dobrze, że pani przyszła - powitała mnie. - W mieszkaniu jest pan H. Przyjechał przed
południem i dopytywał się o panią. Powiedziałam, że pani wróci pod wieczór. Sprawi mu pani
miłą niespodziankę.
Weszłam na górę. W salonie go nie było. Chciałam już wkroczyć do sypialni, gdy usłyszałam
jakieś stłumione głosy, dochodzące ze stołowego. Zdziwiona, podeszłam na palcach do drzwi,
które zestawione byty z dwóch desek. Deski dzieliła dość spora szczelina, wystar-
100
czające szeroka, by można było przez nią zobaczyć, co dzieje się w jadalni.
Zajrzałam przez szparę i ogarnęło mnie osłupienie. Mój pan i władca, powszechnie
szanowany H., brat lorda L., ciągnie, wlecze za ręce na kozetkę wulgarną naszą posługaczkę,
a dziewucha niby się broniąc dla pozoru, a właściwie przyzwalając, chichocze i przekomarza
się:
- O rety, co jaśnie pan robi? Jak to można, niesłychane rzeczy! Jam nie dla jaśnie pana, jam [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • pumaaa.xlx.pl