[ Pobierz całość w formacie PDF ]

Wcześniej Keith przyjrzał jej się równie uważnie i powiedział:  Kochanie, masz nowy sweter. Zwietnie na tobie leży.  Przed dwoma laty sam
podarował go jej na Gwiazdkę.
Pełłam miał na sobie czarne dżinsy, zapiętą pod szyją szarą koszulę bez krawata oraz czarną sportową marynarkę.
Uśmiech nie schodził mu z ust, gdy rozglądał się po domu i gawędził z Keithem. Usłyszała, jak jej mąż mówi:  Wygląda na to, że szybko
dochodzi pan do siebie po tej małej przygodzie z moją żoną, że się tak wyrażę. Powinni wprowadzić u nas specjalny przepis: kiedy Meg prowadzi,
wszyscy inni muszą obowiązkowo zakładać kaski...
 Dobrze już, dobrze, kolego  przerwała, krzywiąc się w uśmiechu.  Może dla odmiany porozmawiamy o twoich błotnikach? Albo
o stłuczkach.
Keith przewrócił oczami.  Okej, zdarza mi się czasami w coś stuknąć, to fakt.
 Trafiłeś bez problemów?  Meg zwróciła się z pytaniem do Pellama.
 Miałem bardzo dokładne wskazówki.
Keith wyjrzał przez otwarte drzwi.  O, ma pan wóz kempingowy?  Wyszedł na ganek.
 Dom to zawsze dom  mruknął Pellam. A do Meg powiedział:  Mam mały prezent.  Podał jej niedużą, płaską torebkę.  Ach,
i jeszcze to  dodał i wręczył jej owiniętą w papier butelkę, która  jak się okazało  zawierała merlota, jednego z jej ulubionych.
Meg popatrzyła na niedużą torebkę.  Co to jest? Pellam wzruszył ramionami.
Otworzyła ją i wybuchła śmiechem.  Kochanie!  zawołała do Keitha. Pellam wyszczerzył zęby w uśmiechu. Meg uniosła w górę naklejkę na
zderzak z napisem:  Tak wielu pieszych. Tak mało czasu".
Keith roześmiał się.  A to dobre. Naprawdę dobre.  Po czym rzucił:  Chodzmy. Pokażę panu nasz dom.
Meg spojrzała w górę schodów. Z pomiędzy szczebelków balustrady wyglądała drobna twarzyczka.
31
5
 Sam, zejdz do nas.
Jej synek zbiegł po schodach.
Podszedł zaraz do Pellama i wyciągnął rękę.  Miło mi pana poznać.
Meg poczuła przypływ dumy.
Pełłam uśmiechnął się  może rozbawiło go tak oficjalne powitanie i silny uścisk dziecięcej dłoni.
Meg wiedziała, że ludzie bezdzietni traktują cudze dzieci jak coś w rodzaju domowych zwierzątek. Ona sama włożyła wiele wysiłku w
wychowanie swojego syna. Był grzeczny i bezpośredni. Teraz odezwała się:  Poznaj mojego syna. Ma na imię Sam. Sam, to jest pan Pellam.
 Chodzmy na górę  zaproponował Keith.  Sam, też możesz przerwać odrabianie lekcji i pokazać panu Pellamowi swój pokój.
 Ekstra!  zawołał chłopiec.
Męska część biesiadników znikła na piętrze.
Meg przeszła do kuchni i rozlała wino Pellama do trzech kieliszków. Pociągnęła łyk, wpatrując się w zaparkowany przed domem samochód
kempingowy. Czy powinna do nich dołączyć?
Nie. Coś jej mówiło, że lepiej będzie, jeśli zostanie tam, gdzie jest.
Po dziesięciu minutach schody zatrzeszczały pod ich stopami. Kolejnym punktem wycieczki miała być przyczepa Pellama. Sam rzucił się do
wyjścia, ale Keith kazał mu najpierw założyć kurtkę. Meg podała mężczyznom kieliszki. Pellam przyjął swój z uśmiechem i skinął głową. Keith
zerknął na kieliszek i odmówił:  Pózniej się napiję.  Zdecydowanie wolał mocniejsze trunki. Głównie szkocką.
 Mamo, pokazałem panu Pellamowi mój komputer i mój alarm przeciwwłamaniowy, i wykrywacz metali...
Pellam dodał:  Sam go zmajstrował. Nie do wiary.
Tata mi pomagał  wyjaśnił Sam.
W bardzo niewielkim stopniu  zaśmiał się Keith. Podeszli do drzwi. Keith powiedział do Meg:  Zwiedzimy sobie
jeszcze przyczepę.
 Ale kolacja jest już gotowa  zaprotestowała.
 Skarbie  odparł cierpliwie.  To przecież Winnebago...  A jedno spojrzenie na twarz Sama przekonało ją, że wóz kempingowy wart
jest zimnej kolacji.
Gdy wyszli na ganek, Sam spytał Pellama:  Panie Pełłam, lubi pan bomby?
Pracowałem przy kilku.
Hę?
 No, tych wybuchających w filmach. Meg roześmiała się.
Sam mówił dalej, podekscytowany:  Może kiedyś pokażę panu atrapy bomb. Mają takie na naszym złomowisku. Są naprawdę świetne. Mama
nie pozwala mi żadnej kupić, ale... O rany, ale fajnie. Mogę usiąść za kierownicą?
Możesz nawet zatrąbić  powiedział Pełłam.
Super.
Przy stole Pellam docenił przygotowaną ucztę: osso bucco*, tłuczone słodkie ziemniaki, sałatka z zielonej fasoli, brokuły. Jakim cudem udało jej
się przygotować to wszystko w ciągu dwóch godzin, jakie upłynęły od chwili, gdy spotkała się z nim na mieście?
Sam był już w łóżku, Keith nakładał na talerze, a Pellam rozglądał się po pokoju. Sprawiał takie wrażenie, jakby nigdy wcześniej nie widział
żadnego domu.
Wreszcie Keith poprawił krawat i podniósł w górę kieliszek z winem.  Za moją cudowną żonę i jej doskonałą kolację.
Rozmawiali o wszystkim i o niczym. O polityce Waszyngtonu i smogu w Los Angeles. Pellam zapytał Keitha, czym się zajmuje.
* Steki z giczy cielęcej.
Mam niewielką firmę produkującą leki bez recepty. Syrop na kaszel, aspirynę i tym podobne rzeczy.
Mój mąż jest zbyt skromny  wtrąciła Meg.  Powoli wyrasta na konkurenta koncernu Bristol-Meyers. Nie jest łatwo, ale z czasem mu się uda.
Tacy drobni przedsiębiorcy jak ja zawsze mają pod górę. Ale lubię wyzwania. Rywalizacja to najciekawszy aspekt prowadzenia własnej firmy.
Ta firma to jakaś spółka?
Tak. Przy tych wszystkich odszkodowaniach, jakie trzeba płacić, spółka to najlepsze rozwiązanie. Zaraz po wynagrodzeniach największą część
moich kosztów pochłania ubezpieczenie.
Ma pan wspólnika?
Cisza. Meg poruszyła się niespokojnie. Najwyrazniej Pellam zadał kłopotliwe pytanie. Keith odparł:  Miałem. Dale'a Meyerhoffa. Pra-
cowaliśmy razem w firmie farmaceutycznej niedaleko Poughkeepsie. Zmarł jakiś czas temu.
Zmarł? Och, bardzo mi przykro.
W wypadku samochodowym  wtrąciła Meg.
A Keith dodał:  W ubiegłym roku. To był dla nas potężny szok.
Pellam zrozumiał, że oboje już dawno uporali się z żalem po stracie wspólnika, teraz zaś odczuwają skrępowanie z jego powodu  naj-
prawdopodobniej martwią się, że wspominając o wypadku, przypomnieli mu o śmierci Marty'ego. Rzucił więc:  Czyli teraz sam się pan
wszystkim zajmuje?
Keith odparł:  Musiałem się sporo nauczyć. Dale  to znaczy mój wspólnik  zajmował się sprzedażą i finansami. A ja... Jestem przede
wszystkim chemikiem. Naukowcem. Wie pan, zwyczajnym jajogłowym.
Wytwórnia, w której kiedyś pracowałem, wyprodukowała film o jednym chemiku. [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • pumaaa.xlx.pl