[ Pobierz całość w formacie PDF ]

miejsce śledztwo. Stanę jako świadek, ona jest zwolniona z pytań, wobec tego wyjeżdża dzisiaj do Varleighów.
 Ach!  więc przychwycili cię na świadka?  pytał Skittles. Rad jestem, że się wymknąłem. Ty rzeczywiście
widziałeś wszystko?
 Rzeczywiście widziałem  odrzekł Buck.
 Tym gorzej dla ciebie  zauważył Skittles, ale chodzmy już na lunch. Nie będziesz pewnie czekał na Bandy'ego.
Galopuje z Dafne.
 Naturalnie, nie musimy czekać na niego.
Wesoły wyraz zjawił się na twarzy Skittlesa.  Nie dziwiłbym się, gdyby teraz i on zaręczył się. Dafne, sportsmenka
i kiedyś będzie miała pieniądze po tym starym wuju. Nawet sam byłbym się starał o nią, gdybym miał jakieś szanse.
 Na twoim miejscu, trzymałbym się już obecnego planu  rzekł Buck.
 Naturalnie.  Wcale też nie mam zamiaru od niego odstąpić. Waleria jest śliczna i nie chcę jej na inną zamieniać.
BRACIA
Buck kończył już prawie obiad, siedząc tego wieczoru sam w słabo oświetlonym stołowym pokoju, gdy zjawił się
Bandy. Ciężkim ruchem upadł na krzesło, wypowiadając słowa powitania. Jan, stary lokaj, czekał milcząco na jakiś
znak z jego strony. Buck jadł dalej.
Bandy miał wyraz twarzy niezadowolony, odsunął wreszcie swój talerz na bok i wyjął papierosy.
 Można?  zapytał.
 Pal!  odpowiedział Buck i kończąc jedzenie, wyjął z kieszeni fajeczkę.
Bandy tymczasem wstał i zaczął spacerować wszerz i wzdłuż pokoju, podczas gdy Jan cicho zbierał ze stołu.
Obaj bracia w obecności służącego milczeli, dopiero gdy ten cichutko wyszedł i zamknął za sobą drzwi, Buck
odezwał się pierwszy:
 Jezdziłeś dzisiaj konno?
 Nie  zawarczał Bandy.
Buck pociągnął parę razy fajkę, po czym odezwał się znowu: Do jutra rozpogodzisz się  patrzył na niego
przenikliwie  żal mi, że jedziesz chłopcze.
Twarz Bandy'ego złagodniała, jakby za dotknięciem różdżki czarodziejskiej. Usiadł koło Bucka na fotelu i chwycił
go za kolano.
 Powiem ci coś  zamruczał  co tylko jedna jeszcze osoba na świecie będzie wiedziała, o ile jest taka za jaką ją
mam. Byłem u Janet dziś po obiedzie, właśnie odjeżdżała do Varleighów, ale byłem z nią sam na sam przez parę
minut, prosiłem o jej rękę.
Buck uścisnął mocno dłoń najmłodszego brata, nie odezwał się jednak nic i palił dalej fajkę.
Po chwili Bandy nieco drwiąco rzekł: Nigdy naturalnie nie myślałem, że mnie przyjmie, ale po tym, co się stało,
czułem jakoś, że powinienem dać jej do poznania, iż wszystko to, co zaszło nie ma dla mnie znaczenia. Dałem jej to
dobrze do zrozumienia, ale pomimo to odmówiła mi. Zrobiła to w bardzo delikatny sposób, ale to nie zmienia
sytuacji, że czuję się trochę złamany, sądziłem bowiem, że może właśnie nadarza się dla mnie lepsza okazja.
 Czy nie będzisz próbował oświadczyć się jej jeszcze raz?  zapytał Buck, po chwili milczącego współczucia.
Bandy zaprzeczył.  Strata czasu"  powiedziała, a wie dobrze, co mówi. Zresztą ciągnął dalej, siląc się na
wesołość  przeboleję to niewątpliwie. Dzięki Bogu, nie jestem takim osłem. Nie chciałem nigdy gwiazdki z nieba.
 Mądrze robisz  rzekł Buck i pociągnął znowu fajeczkę, po czym dłuższą chwilę siedzieli w milczeniu.
Ogień z kominka rzucał światło na twarz Bucka, które uwydatniało pewne linie koło jego ust i oczu, nadając mu
wyraz znużenia. Zauważył to Bandy.
 Co ci jest?  zapytał.
 Czemu?
 Wyglądasz taki zbolały, czy stało się co?
 Nic  rzekł Buck z uśmiechem.
Bandy, zadowolony z odpowiedzi, zapatrzył się pochmurnie w ogień.  Ciekaw jestem, co ona zrobi teraz?  rzekł
powoli, jakby do siebie.
 Trudno powiedzieć  odparł Buck.
 Tak, ale co ty myślisz, że ona zrobi, skoro nie chce wyjść za mąż a nie ma z czego żyć.
 Jest Lady Varleigh  dodał Buck.
 Ona nigdy jednak nie zechce być u niej na łasce  zauważył Bandy.
 O ile ją znam, u nikogo nie zechce  dorzucił Buck.
 Będzie musiała więc wyjść za mąż  argumentował Bandy. Powiedziałem jej, że wystąpię z wojska i pojadę do
południowej Afryki,
gdzie będę gospodarował, o ile tylko ona mnie przyjmie, ale nie chciała mnie nawet słuchać. Co ona jednak zrobi? 
Myślisz, że wyjdzie za kapitana Friar'a?
 Nie  odpowiedział Buck.
 Więc co będzie  Bandy urwał i nagle popatrzył na brata.  Dlaczego, dlaczego, jąkał się oszołomiony
odkryciem, nie chcesz powiedzieć, że przypuszczasz że za ciebie wyjdzie za mąż...
 Czy nie chcę?  powtórzył Buck.
 Nie, ale ty, ty  ach, tak mi przykro zupełnie zapomniałem
o tobie  rzekł Bandy z pewną skruchą.
 Mój drogi chłopcze, nie miałeś o czym pamiętać  odparł Buck
i pochylając się, uderzył fajeczką nad kominkiem.  Powiedziałeś, że wyleczysz się z tego, przypuszczam, że każdy
z nas tak samo uczyni z czasem.
 Ty jednak nie  odparł Bandy.
 Nie wiem, czy mam się z czego leczyć  odpowiedział starszy brat w zamyśleniu. Jeżeli wcale się nie ożenię, nie
będzie to dla mnie klęską.
 Ty jesteś taki dziwny, że nigdy się nie ożenisz. Skittles powiada, że zanadto poddajesz się losowi.
 Skittles musi najlepiej wiedzieć  mruknął Buck.
 Dałem mu za to kopniaka  dorzucił Bandy.  Ty jesteś lepszy od nas i on dobrze o tym wie.
 Tak myślisz?  zapytał Buck.
 Jestem o tym przekonany i Janet także dobrze o tym wie, tylko ty należysz do dawnej epoki, zanadto wszystko
rozważasz i to ją niecierpliwi. Gdybyś tak przypuścił do niej szturm, może akuratnie przyjęłaby cię tym bardziej, gdy
wszystko inne ją zawiedzie.
 Ciekawy jestem, czy naprawdę  rzekł Buck.
 Nic ci nie przyjdzie z ciekawości.  Idz, próbuj.  Bandy zapomniał o swojej własnej porażce i zapalał się coraz
więcej w przekonywaniu swego rywala.
 To by był dopiero figiel, gdybyś ją pomimo wszystko zdobył. Trzeba jednak popracować. Czekając ciągle, nic nie
zdziałasz. Stałeś zawsze na samym końcu ogonka, nic dziwnego więc, że ludzie w ogóle zapominają o twoim
istnieniu. Postąp trochę naprzód człowieku. Celuj, w każdym razie staraj się trafić.
Słowa te wywołały uśmiech na twarzy Bucka ten miły wesoły uśmiech, który tyle osób znało i lubiło.
 Wątpię chłopcze, czy trafię tym razem  rzekł, ale kiedyś może mi się uda. Czy nie będziesz się czuł wtedy
dotknięty?
 Dotknięty!  zawołał Bandy z widocznym oburzeniem.  Nie bądz osłem Buck.
 Dziękuję za komplement  odpowiedział ten ostatni, a uśmiech nie schodził z jego twarzy, czyniąc go niemal
przystojnym.
 Wszystko to bardzo poczciwe z twojej strony Bandy nie zapomnę ci tego i będę się starał sam zmienić, może to się
na coś przyda.
 Z pewnością  rzekł Bandy z entuzjazmem. Może napijemy się teraz czegoś? Chciałbym złożyć ci życzenia.
 Zadzwoń więc i spytaj Jana, czy ma coś do picia  odparł Buck.
ODMOWA
W dniu pogrzebu Normana Wyngolda wiał chłodny wiatr i Janet zdawało się, że cały świat okrył się żałobą. Ciało jej
ojca spoczęło na miejscu które dlań wybrała i stary proboszcz z Bentbridge odczytał modlitwę odmawianą przy
grzebaniu umarłych, podczas gdy Janet, stary pan Fothergill, Sir Filip, Lady Varleigh i Buck stali wokoło w
poważnym skupieniu. [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • pumaaa.xlx.pl