[ Pobierz całość w formacie PDF ]
mogła tego usłyszeć. Wiedziała, że do końca się przed nią nie otworzył, że cała przeszłość,
bolesna i druzgocąca, ciągle w nim jest i pozostanie już tam na zawsze, że jest jego
częścią, o której nie można zapomnieć, której nie da się pozbyć czy zgubić gdzieś po
drodze. Zdawała sobie także sprawę z tego, że poradzą sobie z nią, że stanie się
elementem ich życia, ich nowego wspólnego życia, codzienną akceptacją tego, co było,
i dostrzeganiem samych dobrych rzeczy w tym, co jest. Gdy w nocy spoglądała na Jarka,
czuła, że kocha go tak mocno, że to aż boli, wiedziała, że to, co kiedyś czuła do Grześka,
było tylko preludium przed uczuciem zniewalającym, stałym i powalającym na łopatki.
Przez ułamek sekundy łapał ją wtedy skurcz bólu na samą myśl o tym, co by było, gdyby
ktoś lub coś sprawiło, że nie mogłaby być z nim. Całowała go wówczas mocno, on się
budził i kochał ją nieśpiesznie, cudownie biorąc we władanie jej ciało i wyłączając umysł.
To było jej potrzebne, a on robił wszystko, aby spełnić jej potrzeby.
Rankiem, gdy się obudziła, pierwsze, co ujrzała, to wpatrujące się w nią zielone oczy.
Nie wolno tak patrzeć na śpiącą kobietę. Potarła twarz i przeciągnęła się, ziewając.
Można patrzeć na śliczne widoki. I właśnie to robię.
Na pewno.
Znam się trochę na sztuce, więc nie kłóć się ze mną. Pocałował ją w nos. Zrobiłem
śniadanie. Dałem ci pospać, ale za godzinę zaczynasz lekcje.
Monika zerwała się jak oparzona.
Co? Spojrzała na komórkę. Jezu! Trzeba było obudzić mnie wcześniej!
Zapatrzyłem się. Uśmiechnął się. Spokojnie, zdążysz. Idz się umyj, a ja już parzę
herbatę.
Gdy brała szybki prysznic, pomyślała, że jeśli on tak zawsze będzie ją budził, to jest
gotowa na wszystko.
Po południu poszli na spacer do lasu. Wiosenne słońce świeciło całkiem mocno, było
sucho, wiał lekki wiatr. Aż chciało się oddychać pełną piersią. Monika pokazała Jarkowi
swoje tereny, swoje zakamarki, które pamiętała z dzieciństwa, tak jak kiedyś on pokazał
jej swoją górę w Wałbrzychu.
A więc tutaj mała Monisia zdzierała sobie kolana. Jarek uśmiechnął się, idąc leśnym
traktem i trzymając swoją dziewczynę za rękę.
I to nie raz. Byłam straszną gapą.
Byłaś delikatna. Wycałowałbym te twoje rany.
Pokażę ci, gdzie mnie bardzo boli. Mrugnęła.
Oj, podobasz mi się, dziewczyno. Przytulił ją i pocałował.
A dokąd chcesz mnie zabrać w niedzielę? spytała, kiedy ją wreszcie puścił. Oprócz
wizyty u twojej mamy, której się boję. I wizyty, i mamy.
Pojedziemy do Lwówka Zląskiego. Mam tam coś do załatwienia.
Nowe zlecenie?
Być może. A mojej mamy bać się nie musisz. Zobaczysz, że wszystko będzie dobrze.
Monika pokiwała głową trochę smętnie. Wiedziała, że nie powinna się obawiać
sympatycznej pani Minc, ale jednak odczuwała pewien dyskomfort związany
z okolicznościami swej pierwszej wizyty w domu na wrocławskich Karłowicach. Nie mogła
się doczekać tego wyjazdu, bo chciała mieć to już za sobą.
A po obiedzie u mojej mamy zabiorę cię gdzieś jeszcze... Jarek zabrzmiał trochę
tajemniczo.
Uniosła głowę i spojrzała mu w oczy.
To znaczy? Gdzie konkretnie?
A tego ci nie powiem. To będzie niespodzianka. Uśmiechnął się, zatrzymał
i przyciągnął ją do siebie.
Lubię niespodzianki, ale jestem bardzo niecierpliwa.
Niestety, musisz poczekać. A ja też jestem niecierpliwy mruknął i znowu zaczął ją
całować. I tak ruszyli w drogę powrotną. Przekomarzając się, żartując, śmiejąc i całując.
Gdy dotarli do domu, słońce już zachodziło. Ujrzeli Berniego, który szedł do nich
z wyrazem wkurzenia na twarzy.
Jarek spojrzał na kumpla i wzrokiem zapytał, co się stało.
Eeech. Dałem dupy, stary! Cześć, Monika! burknął. Machnął ręką i wbiegł do domu,
mamrocząc pod nosem inwektywy pod własnym adresem. Bo wielki łysy idiota chyba
odnosiło się właśnie do niego.
Monika spojrzała na Jarka, ale ten pokręcił głową i wzruszył ramionami. I w tym
momencie zadzwoniła komórka dziewczyny. Ta zerknęła i bezgłośnie powiedziała
Sylwia , a Jarek już wiedział, że to wszystko ma jakiś związek z Berniem i poczuł złość.
Halo?
Moniq, muszę z tobą porozmawiać. Sylwia miała jakiś dziwny głos.
Ale teraz?
Teraz. Spotkajmy się w parku.
A nie możesz przyjść do mnie?
Nie. Nie mogę. W parku za dziesięć minut?
Okej, będę.
Monika wyłączyła telefon i spojrzała na Jarka.
O co tu chodzi?
Nie wiem. Ale mam nadzieję, że zaraz się dowiem.
Czy... Monika wskazała na okno swojej dawnej sypialni, gdzie spał Bernie. Nie,
nie powiesz mi, że...
Nie pisz scenariuszy. Idę z nim pogadać.
Jarku, ty wiesz, w jakiej ona jest teraz sytuacji, on nie...
Wiem uciął Jarek. Wiem.
Idę z nią porozmawiać.
A ja z nim.
Monika pokręciła głową i ruszyła w stronę parku, w którym kiedyś z Sylwią przeżywały
swoje pierwsze zauroczenia, rozczarowania, paliły pierwsze papierosy i próbowały taniego
wina. Miała nadzieję, że Bernie nie zrobił nic głupiego, bo Sylwia miała dość kłopotów
z jednym facetem i nie był jej potrzebny żaden napaleniec.
Gdy dotarła do parku, Sylwia siedziała na ich ławce i nerwowo tupała nogami.
Co się stało? Monika usiadła obok, patrząc z niepokojem na przyjaciółkę.
No właśnie. Co się stało? Chyba to, że jestem głupia. I sama nie wiem, czego chcę.
I chyba się rozwiodę!
Spokojnie. Może od początku?
On ciągle dzwoni i ciągle jest pijany. Zaczyna się odgrażać, nie wiem, jakiś agresor
mu się zaczął włączać po tej wódzie. Albo bredzi bez sensu, chce rozmawiać z dziećmi,
rozumiesz? Dzieci mu dam, żeby im bełkotał!
Sylwio, zdaję sobie sprawę, co przeżywasz. Przynajmniej wyobrażam sobie...
Monika ścisnęła dłoń siedzącej obok blondynki. Nie wiem, co ci doradzić, ale jeśli jesteś
pewna, że już nic z tego nie będzie...
Nie wiem. Po prostu nie wiem. Tyle razy obiecywał. Myślałam, że jak się wyprowadzi,
to zrozumie, że rodzina jest najważniejsza, że warto się starać, walczyć, a on co robi?
Chla jeszcze więcej. Może to moja wina?
Nie popełniaj błędu większości kobiet. To nie jest twoja wina. To jego wina, jego
decyzje, jego życie.
Sylwia utkwiła wzrok w Monice.
Jest coś jeszcze.
Co takiego?
Bernie. Pocałował mnie. Spłoszyłam się jak dziewica przed pierwszym razem.
Niezle...
A dzisiaj rzuciłam się na niego.
Co zrobiłaś???
Aatwiej zakochać się, nie kochając, niż odkochać, gdy się kocha
FRANOIS DE LA ROCHEFOUCAULD
ROZDZIAA 12
Co zrobiłeś? Jarek wpadł do pokoju kumpla i zastał go siedzącego bez koszulki
w fotelu i wpatrującego się tępo w telefon. Ciemne tatuaże zdobiły jego szeroką klatkę
piersiową, a na ramieniu pysznił się taki sam motocykl wyjeżdżający jakby spod skóry,
[ Pobierz całość w formacie PDF ]