[ Pobierz całość w formacie PDF ]

chorągiewkami i napisami nabazgranymi przed sześćdziesięciu dniami przez Cyrusa Johnsona jeszcze
stały, a wszyscy poszukiwacze złota wędrowali od jednego krańca działu do drugiego, psią gonitwę
miał bowiem poprzedzić wyścig pieszy z przeszkodami. Każdy miał zaznaczyć dział dla siebie, to
znaczy zatknąć dwie żerdki w grodku działu i cztery żerdki narożne, czyli że musiał dwa razy przejść
przez jar, zanim wolno mu była puścić się psim zaprzęgiem do Dawson.
Nikt tu nie miał żadnych  forów". Z piątku na sobotę do północy dział był niedostępny i dopiero z
uderzeniem godziny dwunastej można było zatknąć swoją żerdkę. Tak postanowił komisarz kopalń
złota w Dawson, a kapitan Consadine wysłał oddział policji konnej, aby dopilnował tego rozkazu.
Powstał spór co do. czasu słonecznego i policyjnego, ale Consadine zawiadomił współzawodników,
że mają się stosować do czasu policyjnego, a zwłaszcza do zegarka porucznika Pollocka.
Szlak wiodący do Mono biegł wzdłuż niskiego łożyska rzeki. Szeroki wszystkiego na dwie stopy,
podobny był raczej do rowu biegnącego między dwoma wałami śniegu nagromadzonego od miesięcy.
Każdy przemyśliwał nad zagadnieniem, w jaki sposób tak ciasną drogą będzie mogło przejechać
czterdzieści sanek zaprzężonych w trzysta psów.
 Ha!  rzekł Krótki  zrobi się tu taka galareta, jakiej świat nie widział. Nie ma innego
sposobu, Kurzawa, prócz siły, potu i jazdy na całego. Gdyby cała rzeczka była jedną ślizgawką, nie
zmieściłoby tu się obok siebie więcej sanek niż dwanaście. Już teraz! widzę, że zanim ruszycie w
drogę, dojdzie do bójki. Jeśli ci kto wlezie w drogę, zostaw go mnie.
Kurzawa wyprostował się i zaśmiał się sucho.
 No, no, ja się na to nie zgadzam!  krzyknął zaniepokojony wspólnik.  Wszystko jedno, co
będzie: tobie bić się nie wolno. Z rozbitymi kostkami palców nie możesz kierować psami przez sto
mil, a to ci grozi, jeśli wleziesz komu w szczękę.
Kurzawa skinął głową.
 Masz słuszność, Krótki, mnie tym razem nie wolno się narażać.
 I zapamiętaj sobie  mówił dalej Krótki  że przez pierwsze dziesięć mil główna rola
należy do mnie, a ty masz tylko lecieć naprzód co sił w psich nogach. Ja cię przerzucę przez Yukon.
Potem wszystko zależy od ciebie i od psów. Słuchaj  wiesz, jaki plan ma Schroeder? Umieścił
swój pierwszy zaprzęg w odległości ćwierć mili od jaru. Aby móc go dojrzeć, kazał wywiesić
zieloną latarnię. Wykiwamy go, ja jestem zawsze za kolorem czerwonym.
IV
Dzień był jasny i zimny, ale oblicze nieba chmurzyło się, a noc zapadała ciepła, brzemienna
śniegiem. Termometr wskazywał piętnaście poniżej zera, a piętnaście stopni poniżej zera w zimie
uważa się w Klondike za temperaturę bardzo ciepłą.
Na kilka minut przed dwunastą Kurzawa, pozostawiwszy Krótkiego z psami w głębi jaru w
odległości pięciuset sążni od działu, przyłączył się do tych, którzy mieli wziąć udział w wyścigu o
numer trzeci. Czterdziestu pięciu stało ich tutaj, czekając na znak rozpoczęcia gonitwy o tysiąc
tysięcy dolarów, które Cyrus Johnson pozostawił w zamarzniętym żwirze. Każdy z nich uzbrojony był
w sześć żerdek i ciężki drewniany młot, a wszyscy ubrani byli w kaftany podobne do kobiecych
koszul z grubej włóczki.
Zakutany w niedzwiedzie porucznik Pollock przy świetle ogniska patrzył na zegarek. Brakowało
minuty do północy.
 Baczność!  zawołał, podnosząc w górę rewolwer i śledząc wzrokiem bieg wskazówki
pokazującej sekundy.
Czterdzieści pięć kapturów spadło w tył na kaftany. Z czterdziestu pięciu par .rąk zsunęły się
rękawice i czterdzieści pięć par mokasynów wparło się mocno w ubity śnieg. Równocześnie wbito
w śnieg czterdzieści pięć żerdek i tyleż młotów wzniosło się w górę.
Padł strzał i natychmiast opadły młoty. Cyrusa Johnsona prawo do miliona wygasło. Aby
zapobiec zamieszaniu, rozporządzono, że naprzód ma się wbić dolną żerdkę środkową, a potem
południowo-wschodnią i tak dokoła na wszystkich czterech stronach działu, włączając w to po
drodze górną żerdkę środkową.
Kurzawa wbił swą żerdkę i biegł,dalej z pierwszym tuzinem współzawodników. Na rogach
działu płonęły ogniska, a przy każdym stał policjant i trzymał w ręce listę, z której wykreślał
nazwiska zgłaszających się zawodników. Każdy z nich musiał w biegu podać policjantowi nazwisko
i pokazać twarz. Nie wolno było posłużyć się zastępcą, a samemu tymczasem gonić do jaru i ruszać
w drogę. W pierwszym rogu działu, koło żerdki Kurzawy wbił swoją von. Schroeder. Młoty ich [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • pumaaa.xlx.pl