[ Pobierz całość w formacie PDF ]
będzie nikogo prócz nas trojga, tylko my będziemy słuchać muzyki. Może
nawet pokaże ci, jak się gra.
- Chciałabym się nauczyć grać. - Birgit zsunęła się z krzesła, uznając, że
posiłek dobiegł końca. Hannah uśmiechnęła się i pomyślała, że chociaż raz
Flemming ją uprzedził. Sama przecież zastanawiała się kilkakrotnie, czy nie
wynająć nauczyciela muzyki dla Birgit.
- Czy ktoś powiedział, że możesz odejść od stołu? - Głos Flemminga
zadudnił nagle w pokoju. Hannah spojrzała na niego przerażona. Birgit
skuliła się przy drzwiach niczym mały psiak i spłoszona zerkała na matkę.
- Najpierw pobrudziłaś obrus, a teraz bez pozwolenia wstajesz od stołu!
Nie będę tolerował takiego zachowania! - Flemming uniósł szklankę, by
przepłukać gardło, a potem odstawił ją z hałasem. Poderwał się i ruszył ku
drzwiom, a Birgit momentalnie podniosła ręce, żeby zasłonić głowę, jakby
się bała, że ojciec ją uderzy.
- Flemming! - Głos Hannah zabrzmiał ostro. - Ty chyba też jeszcze nie
skończyłeś jeść? Przecież czeka nas deser.
Flemming zatrzymał się, zanim dotarł do Birgit. Potem odwrócił się
wolno i patrzył wyzywająco na Hannah.
- Czego ty się obawiasz?
- Ze nie spróbujesz pyszności naszej kucharki - odparła Hannah
pospiesznie z rozbrajającym uśmiechem. Serce biło jej głośno, z trudem
znosiła gwałtowne zmiany humoru męża, teraz zrozumiała, że Birgit po
prostu się boi. Boże kochany, modliła się w duchu, nie dopuść, żeby miły
wieczór zle się skończył.
- Wracaj Birgit, usiądz i zjedz krem. - Hannah wyciągnęła rękę do
córeczki. - Kucharka z pewnością zapyta, czy ci smakował, nie możesz
powiedzieć, że nawet nie spróbowałaś.
RS
166
Następnego dnia Hannah była w dobrym humorze. Zadowolona, nuciła
pod nosem, idąc z pocztą do gabinetu. Dzięki bratu pastora spędzili wczoraj
bardzo miły wieczór. Birgit siedziała obok muzyka, kiedy grał, a potem
długo opowiadał jej o tym instrumencie. Flemming również bardzo się
interesował grą, i ojciec, i córka byli pochłonięci muzyką. Birgit przeważnie
siedziała na kolanach ojca, nie sprawiała wrażenia, że tego nie lubi. Hannah
cieszył miły nastrój, ale też zachowywała czujność. Nigdy nie wiadomo,
kiedy Flemmingowi humor się zmieni.
Zanim weszła do gabinetu, stanęła przy oknie w korytarzu i wyglądała na
dziedziniec. Serce podskoczyło jej z radości, kiedy zobaczyła, że Flemming
i Birgit bawią się w berka wokół fontanny. Kiedy Flemming nareszcie
schwytał córkę, podniósł ją wysoko i kręcił się przez chwilę, Hannah
widziała, że mała jest tym zachwycona. Potem, trzymając się za ręce,
pobiegli do stajni, wkrótce Hannah zobaczyła, jak wyjeżdżają z dziedzińca.
A więc to konie pomagają przełamać lody, pomyślała z ulgą. Ostatnio
Flemming nieczęsto zabierał córkę na przejażdżki, ale widocznie coś się
teraz zmieniło.
Hannah przez jakiś czas zajmowała się pocztą, ale potem rozbolała ją
głowa. W pokoju było gorąco, chyba potrzebowała świeżego powietrza.
Może jednak i ona powinna zrobić sobie małą przejażdżkę, zanim zapadnie
zmrok? Flemming i Birgit wyjechali już dawno temu, może więc spotka ich
po drodze? Miała szczerą nadzieję, że wspólna wyprawa im się udała.
Krótko potem Hannah oddychała na dworze chłodnym powietrzem.
Dobrze jest wyjść z domu. Wypatrzyła ślady koni i skierowała się w stronę
lasu. Przez jakiś czas jechała ścieżką na jego skraju. Nie dostrzegała tu
żadnych znaków obecności Flemminga i Birgit. Ból głowy powoli mijał.
Jeśli Birgit tak samo jak ona polubi konne przejażdżki, będzie jej w życiu
dobrze. Ileż to razy Hannah dosiadała konia, kiedy czuła się wyczerpana,
zdenerwowana lub smutna? To zawsze świetne lekarstwo. Po dłuższej
rundzie przez pola lub po lesie była nowym człowiekiem, wracały jej siły i
dobre samopoczucie. Z drzewa zerwała się jakaś sroka, opadła na ziemię, a
potem znowu pofrunęła z krzykiem. Powtórzyło się to dwa razy, zanim
Hannah zobaczyła, że ptak próbuje odpędzić niedużego wyliniałego kota.
Istnieje różnica między srokami w Norwegii a tymi w Danii, pomyślała. Jak
widać, nie tylko języki się różnią. Rozejrzała się, by zobaczyć, czy w
pobliżu nie ma więcej ptaków, ale widziała tylko tę jedną. Przypomniała
sobie teraz małą zarośniętą kaczą sadzawkę. Znajdowała się w pobliżu
ścieżki prowadzącej w tamto miejsce i pod wpływem impulsu skierowała
konia między drzewa. Teraz sadzawka jest pewnie zarośnięta, a resztki
RS
167
wody ścięte lodem, miała jednak ochotę zobaczyć, jak wygląda. Zwiatło
między drzewami nie było najlepsze, trochę pomagało to, że liście opadły.
Pokrywały grubą warstwą ziemię, szeleściły pod końskimi kopytami. Ten
dzwięk sprawił, że zaczęła myśleć o lesie w Hemsedal tuż przed pierwszymi
śniegami. Każdego ranka, kiedy musiała iść do strumienia z bańką mleka,
jej kroki wywoływały podobny dzwięk. Jakoś się ten dzwięk wiązał dla niej
z zimą, bo kiedy ziemia w Rudningen tak śpiewa, to wkrótce ma spaść
śnieg. Hannah uśmiechnęła się pod nosem i pomyślała, że wiele rzeczy jest
jej oszczędzone dzięki temu, że mieszka w Sorholm. Tutaj nigdy nie ma
takich mas śniegu. Nigdy nie trzeba zgarniać go z dachów. Jedynym
zmartwieniem jest to, że Birgit nie może w zimie jezdzić na nartach,
Hannah pocieszała się jednak, że mała świetnie jezdzi na łyżwach.
Wypuściła lejce z rąk, bo koń szedł ścieżką bez wahania. Zbliżała się do
sadzawki i starego, uschniętego dębu, który zawsze tutaj stał, wyciągając do
niej ciemne ramiona.
W pewnym momencie wyprostowała się i zaczęła nasłuchiwać. Czyżby
jakieś głosy? Uważnie wypatrywała czegoś między pniami, prawie przestała
oddychać. Może to znowu ta sroka próbuje przegonić kota? Hannah wolno
jechała dalej, teraz widziała już lśniącą taflę lodu na sadzawce. Wody nie
było tu już wiele, a to, co kiedyś stanowiło raj dla ptaków, skuł lód. Las
trwał w ciszy, której nic nie zakłócało. Musiała się przesłyszeć.
Zjechała na dół do sadzawki i zatrzymała konia. Nie pamiętała, by razem
z ojcem przychodziła w to miejsce o innej porze roku niż lato. Wtedy
wszędzie pełno było życia, niezliczone ilości ptaków latały nad drzewami i
straszyły ją. Zwłaszcza kaczki głośno wrzeszczą, kiedy wzbijają się w
powietrze, przypomniała sobie. Hannah zsunęła chustkę, którą miała na
głowie i w tej samej chwili usłyszała jakąś rozmowę po drugiej stronie. Po
chwili dostrzegła dwa konie pod bukami. Spokojne, bez jezdzców. %7łe też
nie zauważyła ich przedtem!
Widocznie Flemming i Birgit też tutaj zabłądzili. Chciała zawołać, ale
rozmyśliła się. Wolno zaczęła okrążać sadzawkę. Kiedy podjechała bliżej,
usłyszała rozmowę, nie miała już wątpliwości, że to Flemming i córka
zajmują się czymś pod osłoną drzew.
- To nie jest niebezpieczne, Birgit. On przecież nie żyje! Zrób, co mówię.
- Głos Flemminga był niecierpliwy i ostry, Hannah nastawiła uszu,
- Nie, ja nie chcę - protestowała Birgit. - On jest paskudny.
- To chcesz go tu zostawić lisom? - pytał Flemming gniewnie. - Pewnie
się ucieszą z pysznego kąska.
RS
168
[ Pobierz całość w formacie PDF ]