[ Pobierz całość w formacie PDF ]
I tylko jedno ją radowało: Bror zaczynał wracać do zdrowia. Nawet zjadł trochę kleiku i
poznał młodsze rodzeństwo. Nie pozwolono im jednak podejść zbyt blisko, bowiem
ciągle nie było wiadomo, co chłopcu właściwie dolega.
Emil i jego matka w ogóle nie przejęli się powrotem Brora, ledwie zarejestrowali jego
obecność. Do głowy nie przyszło im spytać, jak się czuje. Jedynie macocha zastrzegła
sobie, że nie zamierza siedzieć w tym samym powozie, co ten zadżumiony . Kto wie, co
z sobą przywlókł?
Nikt jednak nie pragnął jej towarzystwa, więc właściwie dobrze się składało.
Zmierzchało, kiedy zbliżali się do Hult. Matylda z daleka dostrzegła potężny głaz w lesie i
zawołała do stangreta, by się zatrzymał.
Powozy przystanęły i wyszło z nich czworo dorosłych.
102
- Matylda, pójdziesz tam i przyniesiesz skórzaną torebkę ze skarbem - rozkazał Emil. - A
jeśli wrócisz z pustymi rękami, zabiję dzieciaki, i to bez wahania.
- Przyniosę - odpowiedziała Matylda cicho.
Biegnąc przez las poczuła nagle, jak strasznie przemarzła. Stopy z zimna aż jej
zesztywniały, na pewno twarz miała siną. Emil bez żadnych racjonalnych powodów kazał
jej siedzieć przez cały czas na kozle obok stangreta. Chyba chodziło mu jedynie o to, by
ją upokorzyć. Nie chciał też pewnie, by siedziała obok Alvara. Do samego końca usiłował
zademonstrować swą władzę nad żoną. Na nic się nie zdały prośby Alvara, by mógł
siedzieć na kozle zamiast Matyldy.
Nie, Matylda wypije do dna to gorzkie piwo, jakiego sama nawarzyła, postanowił Emil.
Ludzie często kierują swą agresję przeciwko komuś, kogo wcześniej skrzywdzili. To
rodzaj samoobrony.
Emil wiedział doskonale, że żona miała mu wiele do zarzucenia, dlatego właśnie usiłował
ją złamać.
Skórzana torebka leżała w miejscu, w którym ją ukryli. Czegóż innego zresztą się
spodziewała? Chwyciła za koniec paska i trzymała mieszek jak najdalej od siebie, by nie
naruszyć złej aury otaczającej przeklęty skarb.
Gdy wróciła, rozgorzała dyskusja, czy Emil powinien od razu dostać skarb. Alvar nie
chciał go oddać, póki wszyscy nie będą bezpieczni. Podkreślał przy tym, że Matylda
musi potwierdzić swym podpisem, iż dwór przechodzi na własność męża.
Stanęło na tym, że wszyscy pojadą do dworu. Alvar trzymał skarb i pilnował, by nie
oddać go przedwcześnie. Ani trochę nie ufał Emilowi i jego matce!
Ale czy Emil nie zdawał sobie sprawy, że ma nad nimi przewagę? Mógł przecież
zastrzelić Alvara! Wyglądało jednak na to, że ten ulizany piękniś stracił wszelki koncept.
Był rozkojarzony i zachowywał się jak histeryk. Zapewne oszołomiła go rychła
perspektywa przejęcia pokaznej fortuny.
W powozie wraz z pojawieniem się skórzanej torebki wyraznie popsuła się atmosfera. W
każdym zakamarku czaił się znajomy dręczący niepokój. Alvar i Matylda doskonale
rozumieli ludzi, którzy przed blisko tysiąc pięciuset laty postanowili zakopać drogocenny
klejnot wraz ze znienawidzoną czarownicą.
I tak dotarli do Hult. Zciemniło się, ale jeszcze widzieli swoje twarze.
103
Czy to już po raz ostatni oglądam nasz dwór? myślała Matylda. Właściwie tyle złego się
tu wydarzyło, że może wcale nie będzie mi tak ciężko stąd wyjeżdżać? Będę jednak
tęsknić za tymi wszystkimi miłymi sercu przedmiotami: mój piękny sekretarzyk, skrzynka
mamy na przybory do szycia, meble, wśród których upłynęło moje dzieciństwo, jedyna
pamiątka po rodzicach.
Mogłabym poprosić Emila, by pozwolił mi zatrzymać niektóre z nich, ale wątpliwe, czy
dobrowolnie zrezygnuje z czegokolwiek.
A żebrać u niego nie będę.
Czy miałam prawo zrzec się w imieniu maluchów ich prawa do majątku?
Tak, przecież chodziło o życie Brora. Mam nadzieję, że dzieci zrozumieją to któregoś
dnia.
Oba powozy wjechały na dziedziniec i wszyscy z wyjątkiem Brora wysiedli.
- I co? - odezwała się macocha władczym głosem. - Dostaniemy w końcu skarb, naszą
prawowitą własność?
- Spokojnie - rzekł Alvar. - Najpierw musimy wnieść do domu Brora.
- Nikt nie będzie wchodził do mojego domu! Nie życzę sobie nikogo poza Emilem!
- Wcale na to nie liczyliśmy - odparł Alvar. - Cała czwórka rodzeństwa zamieszka u mnie.
Pozostaje tylko kwestia, kto ma największe prawo do tego dworu.
- Emil jest już tu panem, a ja jako żona Nilsa Broderssona dziedziczę przed jego dziećmi.
- Dwór jest zapisany na Matyldę. Najpierw ona musi więc podpisać dokumenty, w których
zrzeka się własności.
- Zrobi to. Ale teraz dość gadania! Dawajcie nasz skarb!
Dwór tonął w półmroku. Zwieciło się w niektórych oknach należących do służby. Kilku
służących czekało w drzwiach, by przyjąć troje dzieci, ale matka Emila powstrzymała ich.
Matylda była już bardzo zmęczona i marzyła jedynie o tym, by w spokoju zająć się
Brorem i dwojgiem maluchów. A tymczasem nie mogła nawet wejść do własnego domu.
Brakowało jej sił, by walczyć o swoje prawa.
- Spotkajmy się w pół drogi! - krzyknął Alvar. - Dzieci puśćcie do nas natychmiast! I
żadnych sztuczek.
104
Matylda wiedziała, że i Alvar jest śmiertelnie zmęczony. Rana dokuczała mu bardziej, niż
chciał to przyznać sam przed sobą. Trzymał się wyłącznie dzięki silnej woli.
Jakaż była mu wdzięczna za jego odwagę!
Grupki zbliżyły się do siebie. Konie wierzgały i parskały. Chłodny wiatr powiał od strony
bramy i zatańczył wokół dziedzińca. To już jesień, pomyślała Matylda i uświadomiła
sobie, że straciła serce do rodzinnego dworu.
Maluchy podbiegły do niej, a ona otoczyła je ramionami i przytuliła. Kucnęła i
uspokajająco coś im tłumaczyła. Dzieci były przerażone i z lękiem spoglądały ukradkiem
na tych dwoje, którzy przetrzymywali je w charakterze zakładników. Beda wyraziła się o
nich nieładnie, a Matylda, która w głębi serca zgadzała się z małą, nawet jej nie usiłowała
strofować.
Alvar uniósł skórzany mieszek i rzucił go Emilowi. Z ulgą pozbywał się tego ciężaru.
Matka i syn pochylili się nad torebką.
- Sprawdz, czy nas nie oszukali - upomniała go gorączkowo matka.
- Nie, nie rób tego - ostrzegła Matylda. - Idz i zakop to z powrotem w kurhanie, dla
własnego dobra.
- Aha! - odezwał się Emil chytrze. - Nie chcesz, żebym sprawdził, czy czasem nie
włożyliście do torebki kamienia zamiast skarbu? Zaraz się upewnię.
- Nie rób tego, Emilu - prosiła Matylda.
Alvar jest dziwnie milczący, pomyślała, rzucił im mieszek bez żadnego ostrzeżenia.
Gdyby mogła czytać w jego myślach, pewnie by się zdumiała.
[ Pobierz całość w formacie PDF ]