X


[ Pobierz całość w formacie PDF ]

podczas długiego oczekiwania na transport. Może wciąż
kombinował jak odzyskać prochy?
Zagryzłam wargi, przypominając sobie całą sprawę, patrząc z
jego perspektywy. Nie mogłam przestać myśleć o jego oczach,
kiedy mieniły się w blasku promieni słonecznych, przebijających się
przez korony drzew. Srebrzyste, lekko niebieskawe, rozmarzone.
Oczywiście, dzięki mojemu kijowemu szczęściu trafił ze mną na
obóz niepokornych nastolatków chłopak z najpiękniejszymi oczami
jakie kiedykolwiek widziałam! I naraził mnie na taki kiepski
początek! Mam na myśli to, że pan Winters miał telefon komórkowy
i GPS! Poradziłby sobie bez mojej pomocy, ale nie, przez Austina
poleciałam jak głupia do tego lasu. Totalna siara.
51
Never Cry Werewolf
Dla własnego dobra skupiłam się na wyrzuceniu Austina, jego
pięknych oczu i problemów z głowy. Chociaż zdecydowanie nie
było to proste przy nim, siedzącym naprzeciwko, czując zapach jego
wody kolońskiej i skórzanej kurtki unoszący się w powietrzu.
Nareszcie van zatrzymał się na końcu żwirowej drogi. Cała
nasza trójka podążyła ociężale ścieżką śladem pana Wintersa w
kierunku budynku przypominającego stodołę. W pobliżu musiała
znajdować się jadalnia, bo czuliśmy ostry zapach smażonej cebuli.
Zaburczało mi w brzuchu, a Charles spojrzał na mnie z irytującym
uśmieszkiem.
Austin przytrzymał mnie, kładąc mi dłoń na ramieniu.
- Shelby - wyszeptał - to nie jest tak jak myślisz. Nie jestem
taki jak sobie wyobrażasz.
- W porządku Austin. Każdy ma własne problemy. Nie musisz
mi się tłumaczyć. - powiedziałam.
Austin wypuścił powietrze.
- Jednak czuję, że powinienem. Nie chciałbym, żebyś&
- Bez guzdrania mi się tam! - zawołał pan Winters, machając
na nas nim zniknął z Charlsem za rogiem budynku.
Austin się nie ruszył.
- Shelby, nie jadę na prochach.
- Koleś, wiem co widziałam, ale nieważne. Nie będę cię
oceniać. - Zaczęłam odchodzić, ale Austin chwycił mnie za rękę i
pociągnął w cień.
I znowu, poczułam woń jego wody kolońskiej i jeszcze czegoś,
hmmm... Starałam się na tym nie skupiać. To było jak damski
kryptonit. O tak, z pewnością!
- Musimy już iś. - powiedziałam.
- Moja rodzina szanuje prywatność. Wszystko zostaje między
nami. Nie potrzebujemy, żeby jakieś pogłoski i kłamstwa wypłynęły
52
Heather Davis
do prasy. Wystarczająco dużo przeszliśmy. - Ze śmiertelną powagą
patrzył mi prosto w oczy.
- Naprawdę myślałam, że tacy jak ty, mają twardszą skorupę.
Poważnie? Obchodzi cię to co nazmyślają o Tobie pismaki?
- To skomplikowane - powiedział Austin. - Ale nie chciałbym,
żebyś myślała o mnie zle.
- A co cię obchodzi, co ja myślę? Przecież nawet mnie nie
znasz.
- Tak. - W jego oczach błysnął smutek. - Ale tam w lesie,
myślałem, że ty... i ja...
- Oh. Ohhhh - wstrzymałam oddech. Więc to była jedna z tych
rozmów, wzbogacona magią pełni księżyca. I to była ta część, w
której stawia się kawę na ławę. - Nie umawiam się z uzależnionymi,
przystojnymi wykrętami, dzięki którym mogę trafić na obóz dla
rekrutów. - Poczekaj. Cholera. Prawdopodobnie zaraz będę w
drodze na jeden z nich. - Widzisz, wiem jak to jest zadurzyć się w
kimś, ale my się dopiero poznaliśmy&
- W lesie, wydawało mi się, że możemy zostać przyjaciółmi -
odpowiedział kończąc tym samym myśl.
E..e... Czułam, że moja twarz płonie.
- Uh-huh.
- Nie mogę mieć takich przyjaciół, którzy wierzą we wszystkie
bzdury o mnie.
- Nie, no jasne - powiedziałam, starając się dyskretnie
wachlować policzki. Wzięłam głęboki wdech i skupiłam na nim
wzrok. - Zatem, przyjaciele. Co było w tych fiolkach?
- Zgodnie z prawdą, przepisany lek, którego bardzo potrzebuję.
Zmrużyłam oczy.
- Taaak, już to mówiłeś. Do czego ci on?
Austin chwycił dolną wargę w zęby.
- Ah, i to jest właśnie ta trudna część. - Austin spojrzał na mnie
53
Never Cry Werewolf
w taki sposób, jakby starał się wymyślić, jak przekazać mi coś
ważnego. Coś błysnęło w jego oczach. Jakaś dziwna sztuczka
światłem, aż dostałam gęsiej skórki.
- Obozowicze! Co tam się dzieje? - zawołał pan Winters,
wychodząc zza budynku. - Mówiłem, żebyście się nie guzdrali.
- Już idziemy - powiedział Austin.
Pan Winters zmarszczył brwi,
- Shelby, czy wszystko w porządku?
- Huh? - wymruczałam, dalej próbując domyślić się, co za
błysk widziałam w oczach Austina. Różnił się od tego ze ścieżki.
Ten był niebezpieczny.
- Shelby? - powtórzył pan Winters.
Mrugnęłam na niego.
- Oh. Um, już idę. [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • pumaaa.xlx.pl
  • Drogi użytkowniku!

    W trosce o komfort korzystania z naszego serwisu chcemy dostarczać Ci coraz lepsze usługi. By móc to robić prosimy, abyś wyraził zgodę na dopasowanie treści marketingowych do Twoich zachowań w serwisie. Zgoda ta pozwoli nam częściowo finansować rozwój świadczonych usług.

    Pamiętaj, że dbamy o Twoją prywatność. Nie zwiększamy zakresu naszych uprawnień bez Twojej zgody. Zadbamy również o bezpieczeństwo Twoich danych. Wyrażoną zgodę możesz cofnąć w każdej chwili.

     Tak, zgadzam się na nadanie mi "cookie" i korzystanie z danych przez Administratora Serwisu i jego partnerów w celu dopasowania treści do moich potrzeb. Przeczytałem(am) Politykę prywatności. Rozumiem ją i akceptuję.

     Tak, zgadzam się na przetwarzanie moich danych osobowych przez Administratora Serwisu i jego partnerów w celu personalizowania wyświetlanych mi reklam i dostosowania do mnie prezentowanych treści marketingowych. Przeczytałem(am) Politykę prywatności. Rozumiem ją i akceptuję.

    Wyrażenie powyższych zgód jest dobrowolne i możesz je w dowolnym momencie wycofać poprzez opcję: "Twoje zgody", dostępnej w prawym, dolnym rogu strony lub poprzez usunięcie "cookies" w swojej przeglądarce dla powyżej strony, z tym, że wycofanie zgody nie będzie miało wpływu na zgodność z prawem przetwarzania na podstawie zgody, przed jej wycofaniem.