[ Pobierz całość w formacie PDF ]
serca, szukając jednocześnie wzrokiem Bena. Chłopiec stał koło stolika,
przyglądając się ze zdumieniem wszystkiemu, co robią. Liczyła głośno ze
względu na Setha, obawiając się jednocześnie, że dla sześciolatka to zbyt
szokujący widok.
- Zmęczyłaś się? - spytał Seth po kilku minutach.
Kiwnęła głową na znak, że czas się już zamienić.
Prawidłowo wykonywany masaż serca jest bardzo męczący. Lata pracy w
zawodzie nauczyły ją, że osłabiony ratownik może bardziej zaszkodzić pac-
jentowi, niż pomóc.
Kiedy Seth rytmicznie uciskał klatkę piersiową chorego, przyjechało
pogotowie. Kylie z satysfakcją zauważyła, że ratownicy mieli ze sobą ten sam
zestaw do hipotermii, na którym przeszkoliła swój zespół.
S
R
Zrobiła im miejsce, a oni podłączyli maskę tlenową, by ułatwić
mężczyznie oddychanie. Kylie, wpadając w rytm swej zwykłej pracy,
umieściła na piersi chorego elektrody elektrokardiografu.
- Seth jest lekarzem, pracuje na ratunkowym - wyjaśniła ratownikom,
włączaj ącym defibrylator.
Seth przerwał masaż i wszyscy utkwili wzrok w monitorze.
- Migotanie komór. Sto dżuli - zaordynował Seth.
Jeden z ratowników nacisnął przycisk i kiedy impuls okazał się niesku-
teczny, kazał go powtórzyć. Tym razem podziałało, rytm zatokowy powrócił.
- Dobra robota. Przygotujcie go do transportu.
Kylie pomogła podłączyć aparat do hipotermii, a w tym czasie ratownicy
okryli chorego ochładzającym kocem. Widok pacjenta odwożonego do ka-
retki ostudził ich emocje.
- Pierwszy raz użyłam tego aparatu, a nawet nie jestem w pracy, żebym
mogła śledzić stan pacjenta - zauważyła Kylie ponuro. Miała nadzieję, że
szybka pomoc, połączona z hipotermią, zwiększy jego szansę na przeżycie.
- Czy on umrze? - zapytał Ben.
O Boże. Niemal zapomniała o własnym dziecku. Przytuliła go do siebie
mocno.
- Ależ nie, nie umrze. Dzięki szybkiej pomocy wyjdzie z tego.
- Naprawdę? - Mały nie był o tym przekonany.
Kylie spojrzała bezradnie na Setha, jak gdyby szukała u niego pomocy.
- Mama mówi prawdę. Mogliśmy uratować życie temu panu, bo go
reanimowaliśmy. To jest praca lekarzy, takich jak ja, i ratowników, jak twoja
mama. Dbamy o to, by wyleczyć ludzi, którzy nagle zachorują.
- Jak mnie, kiedy miałem wypadek?
- Tak, właśnie tak.
S
R
Widok uśmiechu, jaki towarzyszył słowom Setha, rozgrzał serce Kylie.
Nie chciała obiecywać sobie zbyt wiele. Przecież jest miły dla wszystkich.
- Nie martw się. Skończmy kolację.
Do stolika podszedł kierownik sali i zaproponował podanie świeżych dań,
bo ich jedzenie zdążyło już wystygnąć. Podziękował też im wylewnie za
pomoc. Zakłopotany Seth zbagatelizował ich wysiłki, ale przyjął propozycję.
Ponieważ pobyt w restauracji się przedłużył, musieli bardzo spieszyć się
na stację.
W Chicago wzięli taksówkę, i to nowe doświadczenie bardzo się Benowi
spodobało. W hotelu znalezli się znacznie pózniej, niż planowali. Ben ziewał
już z nadmiaru wrażeń, oczy same mu się zamykały.
Otwierając drzwi do swojego pokoju, Kylie zerknęła w stronę Setha,
który zajmował sąsiednie pomieszczenie.
- Dobranoc - powiedziała.
- Dobranoc, Kylie. Cześć, Ben. Zapukaj, jeżeli będziesz czegoś
potrzebować - dodał cicho.
Kylie podejrzewała, że w ten sposób delikatnie chciał zasugerować, że
mogłaby go odwiedzić, kiedy Ben zaśnie. Musiała przyznać, że ta myśl jest
kusząca.
Prawdę powiedziawszy, wykorzystała konieczność przygotowania Bena
do szkoły i inne pilne zajęcia jako wymówkę w celu uniknięcia problemu. Nie
tylko dlatego, że Seth nie pasuje do jej życia, ale także dlatego, że za bardzo
jej na nim zależy. Nie może wiązać się z takim mężczyzną jak Seth, bo nie
chodzi tylko o stan jej uczuć, ale i dobro jej dziecka.
I wtedy Seth pokazał się jej w nowym samochodzie. Może ona
przywiązuje do tego zbyt wielką wagę? Charlene mogła mu się po prostu
znudzić. Kupno rodzinnego auta nie musi mieć wielkiego znaczenia.
Przecież nie wyznał jej miłości aż po grób.
S
R
[ Pobierz całość w formacie PDF ]