[ Pobierz całość w formacie PDF ]
głowę.
Cadfael miał ją teraz niemal w zasięgu ręki. W milczeniu, nie tracąc ciekawości,
przypatrywali się sobie nawzajem, bynajmniej nie zażenowani niezwykłością sytuacji.
Dziewczyna miała nie więcej niż osiemnaście, dziewiętnaście lat, acz było możliwe, iż
dumnie wyprostowaną postawą i wyniosłym spojrzeniem chciała dodać powagi młodemu
stworzeniu, które dopiero co skakało po rozłożystych gałęziach dębu. Nade wszystko
jednak Cadfael pewien był, że piękna, bosonoga istota o długich, spadających ciemną
kaskadą włosach przebywając tu nie żywiła wobec niego żadnych złych zamiarów. Widać
było, że wcale nie lęka się obcego przybysza i dobrze wie, j ak wielkie zrobiła na nim
wrażenie. B o też w istocie nikt nie mógł zaprzeczyć, że była prawdziwie piękna.
Błękitna, uszyta z delikatnej wełny suknia z rękawami zdobionymi haftem podkreślała
jeszcze jej subtelną urodę. Prosty, koronkowy kołnierz odsłaniał smukłą białą szyję, zaś
owalną twarz o niepospolitych, regularnych rysach otaczały długie, niesforne, potargane
włosy, niemal zupełnie czarne, lecz gdzieniegdzie lśniące miedzianą czerwienią jak
gdyby uwięzły w nich zagubione promienie wieczornego słońca. Wielkie, ciemne,
błyszczące oczy, niczym dwa czarne kryształy obsypane srebrzystymi okruchami miki,
patrzyły na Cadfaela z nieskrępowaną ciekawością.
- Jesteś jednym z mnichów ze Sherwsbury - dziewczyna wyrzekła te słowa bez cienia
wątpliwości i ku zdumieniu zakonnika wypowiedziała je czystą, płynną angielszczyzną.
I owszem - odparł. - Lecz jakim sposobem dowiedziałaś się tak szybko o naszym
przybyciu? Co prawda widziałem dziś wielu, którzy zdawali się nie mieć ważniejszych
zajęć niż wędrowanie wzdłuż sadu ojca Huw i podsłuchiwanie naszych rozmów.
Pamiętam nawet pewną śliczną dzieweczkę, aż dwa razy pojawiła się na polanie, lecz
tamta miała złote włosy, nie zaś czarne jak twoje.
Dziewczyna rozchyliła usta w szerokim, promiennym uśmiechu, który uczynił ją jeszcze
piękniejszą.
- Och, to pewnie AnnesL Lecz każdy w Gwytherin wie już wszystko o was i o waszych
planach. - Nagle spoważniała. - Rację miał ojciec Huw, gdy rzekł, że wśród tutejszych
ludzi nie znajdzie poparcia. Jakże mamy cieszyć się wizytą, skoro przybyliście, by zabrać
stąd świętą Winifrede? Dlaczego właśnie teraz chcecie to uczynić? Wszak przez tyle lat
była tu pochowana, a czy kiedykolwiek ktoś chciałby zapytać o nią? Nie dziw się tedy,
panie, że sądzę, iż w sprawie tej kryć się musi jakaś nieuczciwość.
Jakże starannie dobierała słowa, jak pięknie brzmiały w jej ustach okrągłe, gładkie
zdania, wypowiadane najczystszą angielską mową! Brat Cadfael pełen był zachwytu, a
zarazem zdumienia.
.
Ta młoda walijska dziewczyna władała językiem Anglików, jakby słyszała go od dziecka.
Albo... jakby poznała go poprzez miłość?... Może to było wyjaśnienie intrygującej
zagadki? Tymczasem Cad-fael nie pytał o nic. Odparł jedynie głosem, w którym
zabrzmiała jakaś smutna nuta:
-1 ja sarn, prawdę rzekłszy, zastanawiam się nad prawdziwym obliczem naszej
szlachetnej misji. Gdy ojciec Huw wygłaszał mowę w obronie swoich wiernych, wierzaj
mi, że całym sercem skłaniałem się ku jego racjom.
Wyznanie to sprawiło, że spojrzenie dziewczyny w jednej chwili straciło poprzednią
łagodność i stało się twarde, ostrożne i zimne. Zaufanie, jakim dotąd zdawała się darzyć
Cadfaela, ustąpiło miejsca pełnej dystansu podejrzliwości. Człowiek, który opowiadał jej
o tym, co działo się tego dnia w sadzie proboszcza, musiał chyba być świadkiem całego
spotkania, skoro żaden szczegói nie umknął jego uwadze. Piękna panna zawahała się
chwilę, jak gdyby rozważała, co powinna uczynić, po czym nieoczekiwanie odezwała się
po walijsku:
- Tyś jest człowiekiem, który włada naszą mową, tym, który tłumaczył Anglikom słowa
ojca Huw. -Fakt ten zdawał się niepokoić ją o wiele bardziej, niż byłoby to uzasadnione. -
Znasz walijski! Rozumiesz wszystko, co do ciebie mówię.
- Więc cóż z tego? Jestem Walijczykiem, jak i ty, moje dziecko - rzekł łagodnie Cadfael -
a przy tym prostym mnichem, benedyktynem, który dożył już połowy swoich lat, lecz nie
zapomniał jeszcze języka swych ojców. Jednakowoż zdumiewa mnie, że żyjąc tutaj, w
sercu krainy Rhys, zdołałaś poznać angielski tak dobrze, jak ja sam nim władam.
- Och, nie - zaprzeczyła żywo, jak gdyby broniąc się przed czymś. - Umiem niewiele i
chciałam tylko spróbować, czy wystarczy tego, byś mnie zrozumiał -~ mniemałam
[ Pobierz całość w formacie PDF ]