[ Pobierz całość w formacie PDF ]
trzymała wielkie pudło, zakrywające jej sylwetkę od szyi do
kolan, a trzymała je tak, jakby zrobione było z czystego
złota.
- Co... co ty tu robisz? - Głos Leah był tak cichy, że Judd
ledwo rozumiał słowa.
Nie mogąc oderwać od niej wzroku, Judd zrobił kilka
niepewnych kroków w jej stronę.
- Musimy porozmawiać.
Leah zerknęła na Pattie, która zakryła twarz dłońmi i
patrzyła przez palce.
- Wiedziałaś, że on dzisiaj przyjedzie?
- Tak - odparła Pattie, opuszczając ręce. - Proszę cię.,
wysłuchaj go. On... on był tak samo nieszczęśliwy bez ciebie,
jak ty bez niego.
- Mogę to zaświadczyć - odezwał się Jared. - Dwoje ludzi,
którym tak bardzo na sobie zależy, nie powinno żyć osobno.
Leah rozejrzała się po sklepie, rozpoznając co najmniej
pół tuzina twarzy. Jej lojalni klienci wydawali się
zafascynowani sceną, rozgrywającą się na ich oczach.
Leah poczuła mdłości podobne do tych, jakich zaznała w
pierwszych miesiącach ciąży. Przesunęła nieco ściskane
kurczowo cię.żkie pudło. Musi wyjść ze sklepu, zanim Judd
zda sobie sprawę z jej stanu.
RS
141
- Leah, powinnaś postawić ten cię.żar na ziemi -
powiedziała Myrt. - Noszenie go naprawdę ci nie...
- Cicho - rzekła Leah. - Mogę nosić pudła bez
najmniejszych trudności.
- Ponieważ obaj tu przyjechaliście, to zostańcie na kolacji -
ciotka Myrt zwróciła się do Taylora. - Widzisz, kochanie,
wiem, jak to rozegrać.
- Zwietny pomysł - powiedział Jared.
Ciotka Myrt przeprosiła towarzystwo i poprosiła Taylora,
żeby pomógł jej przygotować się na przyjęcie gości. Z
uśmiechem na twarzy Pattie zaczęła odprowadzać klientów
do wyjścia.
Judd nie zwracał na nich uwagi. Podszedł do Leah,
zauważając, jak rozpaczliwie obejmuje olbrzymi karton.
- Leah, odstaw to idiotyczne pudło. Trzymasz je tak, jakby
był w nim jakiś skarb. - Kiedy nie usłuchała, podszedł bliżej,
wziął pudło i postawił je na podłodze. Usłyszał, jak Pattie
głośno wciąga powietrze, i odwrócił się do niej. Pattie i Jared
wpatrywali się w niego z napięciem.
Odwrócił się z powrotem i spojrzał na Leah. Spuściła
głowę. Judd zmierzył ją wzrokiem od stóp do głów. Miała na
sobie jakiś obszerny, zakurzony niebieski fartuch.
- Co robisz, kochanie? Wyjmujesz ze skrzyń jakieś
pudełka? Leah próbowała drżącymi palcami poprawić włosy
i otrzepać fartuch. Judd nie spuszczał z niej oczu.
Wstrzymała oddech, a on przesunął wzrok z jej okrągłych
piersi, pęczniejących pod fartuchem, na dużą, owalną
wypukłość jej brzucha. Wyraznie dostrzegła w jego oczach
zaskoczenie.
- Leah?
Odwróciła się i wybiegła ze sklepu do magazynku. Judd
poszedł za nią. Stanęła skulona pod przeciwległą ścianą, a jej
zaokrąglonym ciałem wstrząsał niepohamowany szloch.
Judd położył jej ręce na ramionach i odwrócił ją do siebie.
RS
142
- Masz czerwone i spuchnięte oczy, kochanie. Nie
powinnaś płakać.
- Co tu robisz, Judd?
- Jesteś w ciąży.
Leah zapłakała głośniej. Pod jego dotykiem drżało całe jej
ciało. Przyciągnął ją delikatnie do siebie, składając czułe
pocałunki na jej włosach, czole i zamkniętych powiekach.
Objęła go, tuląc się do niego, pozwalając, by jej łzy
wsiąkały w materiał beżowego garnituru.
- Nie... nie zaszłam w ciążę celowo. Zabezpieczałeś się za
każdym razem. Po prostu... po prostu stało się.
Odsunął ją delikatnie od siebie, po czym powiódł dłońmi
po jej ciele i zatrzymał je na wypukłości brzucha.
- Och, Leah, dlaczego mi nie powiedziałaś? - Podjął
wszelkie starania, żeby Leah nie zaszła w ciążę, a jednak
nosiła w sobie jego dziecko. Na samą myśl o tym tracił
zmysły z przerażenia. A jeśli zawiedzie to dziecko tak samo,
jak zawiódł Stevena? Dobry Boże, czy zasługuje na jeszcze
jedną szansę bycia ojcem?
Padł przed Leah na kolana, objął ją w pasie i oparł głowę
o jej brzuch. Podniósł wzrok.
- Wiedziałaś o ciąży, zanim wyjechałem z Marshallton pół
roku temu, prawda? To dlatego nie chciałaś się zgodzić na
nasz ślub.
- Jak mogłam wyjść za ciebie, skoro wyraznie dałeś mi do
zrozumienia, że...
- Nie chcę żadnych dzieci - dokończył za nią. - A ty
pragnęłaś mojego dziecka bardziej niż mnie.
Ujęła jego twarz w swoje dłonie.
- Nie, to nieprawda. Chciałam i ciebie, i twojego dziecka,
ale... tak się bałam... bałam się, że będziesz chciał, abym się
go pozbyła.
Judd zamknął oczy, przyciskając twarz do jej brzucha i
coraz mocniej ją obejmując.
RS
143
- Czy wiesz, jak bardzo się boję? Od razu wiedziałem, że
to moje dziecko, i mogłem myśleć tylko o tym, co się stanie,
jeżeli coś pójdzie nie tak.
Powiodła czubkami palców po gładko wygolonym policzku
i pogłaskała go po krótkich, ciemnokasztanowych włosach.
- Nasze dziecko jest silne i zdrowe. Lekarz powiedział, że
jest pod każdym względem doskonała.
- Doskonała? - Judd otworzył oczy i popatrzył na Leah. -
Moja córka? - Wtulił twarz w jej brzuch. - Witaj, malutka,
oto twój ojciec. Pewnie zastanawiasz się, gdzie byłem przez
te ostatnie kilka miesięcy, co? Teraz jestem przy tobie.i już
tu zostanę. - Przełknął z trudem ślinę, modląc się, żeby Leah
zechciała dać mu jeszcze jedną szansę. - Jeśli twoja matka
mnie zechce.
Judd wstał i wziął Leah w ramiona, patrząc na jej
uśmiechniętą, zalaną łzami twarz.
- Przez ostatnie pół roku starałem się zapomnieć o tobie i o
moich uczuciach. Wszyscy współpracownicy mnie
znienawidzili, bo byłem nieszczęśliwy i przez to ich
unieszczęśliwiałem.
Leah z wielką czułością pogładziła się po brzuchu.
- Mnie przynajmniej dotrzymywała towarzystwa Mae
Beth. Tak bardzo za tobą tęskniłam. Wypłakałam ocean łez
za każdym razem, kiedy Taylor rozmawiał z tobą przez
telefon i mówił mi, jak bardzo jesteś nieszczęśliwy. A ja się
modliłam, żebyś zmienił zdanie i...
Poczuł, jak Leah sztywnieje w jego ramionach.
- Co się stało? - zapytał.
- Czy Taylor powiedział ci, że jestem w ciąży?
- Szkoda, że tego nie zrobił. Szybciej odzyskałbym rozum.
- Więc przyjechałeś dzisiaj, bo... bo...
- Bo w końcu zdobyłem się na odwagę i przyznałem się
sam przed sobą, że cię kocham i nie mogę bez ciebie żyć.
RS
144
%7łałuję tylko, że zajęło mi to tyle czasu. - Scałował łzy wiszące
na rzęsach Leah.
- Ty... ty mnie kochasz?
- Tak.
- A Mae Beth? Możesz pokochać i ją?
- Już ją kocham - odrzekł. - Jest częścią ciebie i mnie. Jak
mógłbym jej nie kochać? Ale to ta miłość do niej tak mnie
przeraża, Leah. Myśl o tym, że mógłbym ją stracić tak, jak
...
- Chciałabym ci przyrzec, iż nie stanie się nic złego, że Mae
Beth zawsze będzie bezpieczna...
Położył palec na jej ustach.
- śśś... już w porządku. Wiem, że na nic w życiu nie ma
gwarancji.
Leah pocałowała go w palec. Judd uśmiechnął się.
- Mogę ci przyrzec, że zawsze będę cię kochać i trwać przy
tobie bez względu na okoliczności - powiedziała.
- A ja ci przyrzekam, że będę dobrym ojcem dla Mae
Beth. Nigdy już nie dopuszczę, żeby firma zajęła pierwsze
miejsce w moim życiu. Liczę jednak, że będziesz trzymała
mnie w ryzach i pomożesz mi się nauczyć, jak mam
wybaczyć samemu sobie, że... - Tu głos mu się załamał. - W
głębi duszy wiem, iż to nie była moja wina, ale będziesz
musiała przekonać o tym moje serce. - Zwinął dłoń w pięść i
uderzył się w pierś.
Leah chwyciła go za tę rękę. Odgięła kolejno wszystkie
palce i uniosła dłoń Judda do ust.
- Czy wiesz, jacy z nas szczęściarze? Niektórzy nigdy nie
mają szansy przeżyć takiego szczęścia. - Leah uśmiechnęła
się, czując, jak zalewa ją fala spokojnego ciepła, niczym
świeży deszcz spadający na wysuszone pole bawełny. - Byłeś
moją ostatnią szansą. Wiesz o tym, prawda? Moją ostatnią,
jedyną szansą.
RS
145
[ Pobierz całość w formacie PDF ]