[ Pobierz całość w formacie PDF ]
i zastąpione systemem organizacyjnym.
Piątym stopniem było wprowadzenie człowieka dobrej woli w szerszy zakres nauk
"Strażnicy". Polegało to na udziale w niedzielnych zgromadzeniach, studiowania
czasopisma "Strażnica", zazwyczaj w tzw. "salach królestwa". Jako podstawę służyły
pytania drukowane na okładce "Strażnicy". Nowicjuszom, ludziom dobrej woli,
poświęcano na tych zebraniach najwyższy stopień uwagi. Czyniono wszystko, aby mogli
czuć się jak u siebie w domu. Wskazywano na prawa przechodniów w starożytnym
Izraelu, którzy według zakonu byli traktowani na równi z domownikami. Obiecano, że już
wkrótce mogą stać się pełnowartościowymi świadkami Jehowy, głoszącymi innym to,
czego sami nauczyli się.
Oczywiście nic nie uczono o Jezusie, ani o zbawieniu. Raczej przekonywano, że
Armagedon stoi już u drzwi i tylko ci, wewnątrz miasta ucieczki, którym była Organizacja
Boża, mieli szansę uratowania się. Zauważcie, że zanim ci ludzie zaczęli kupować książki
"Strażnicy", zanim wyrazili zgodę na powtórne odwiedziny, zanim przeszli domowe
studium i zaczęli uczestniczyć w studium obwodu, mieli, wprawdzie bardzo słabe,
wyobrażenie o zbawieniu od grzechu przez Jezusa Chrystusa. Obecnie wszelka myśl o
Jezusie jako Odkupicielu została wymazana z ich pamięci, a duszą, umysłem i ciałem
przeszczepieni zostali do sal królestwa świadków Jehowy. Kościoły i inne ugrupowania, z
których ich oderwano, stały się obecnie w ich przekonaniu "organizacjami szatana", które
wkrótce zostaną zniszczone. Armagedon zgotuje jednakowy los dla "religionistów" i dla
osób świeckich. Dzięki temu, ludzie ci stanowili zwartą grupę. Spoiwem, które ich łączyło
w poczuciu bezpieczeństwa, był sposób myślenia i instrukcje dostarczane przez
"Strażnicę".
Ostatecznym wynikiem piątego stopnia wtajemniczenia były więc
1) myślenie i postępowanie według masowych wzorców,
2) atmosfera zamkniętego klanu i nietolerancja wobec wszystkich innych ludzi,
3) poczucie bezpieczeństwa, zbawienia nie przez Jezusa Chrystusa, a przez Organizację,
przez pozostawanie wewnątrz niej.
Tak przygotowany człowiek gotowy był do szóstego stopnia, do głoszenia. Jeżeli bowiem
był zbawiony przez pozostanie wewnątrz Organizacji, to wszyscy inni w jego przekonaniu
byli potępieni i trzeba było ich ratować. "Idz, czyń i ty podobnie" mówiono im, jak zwykle
nadużywając Pisma Zwiętego.
Szóstym stopniem było więc specjalne szkolenie do głoszenia innym "prawd Strażnicy".
Służyły temu celowi specjalne zebrania, na których uczono używania odpowiednich
książek i literatury, metod świadczenia, grupowego zdobywania słuchaczy w domach,
skłaniania ich do powtórnych zaproszeń, a nade wszystko zbierania pieniędzy dla
Towarzystwa Strażnicy. Natomiast niczego nie uczono o życiu duchowym, o modlitwie.
- 26 -
30 lat w niewoli Strażnicy
Wystarczyła umiejętność sporządzania sprawozdań z czasu użytego dla "Strażnicy" i
uzbieranych pieniędzy.
Siódmy stopień był przypieczętowaniem całej "pracy" wtajemniczenia przez przyjęcie
chrztu. Następowało to po stwierdzeniu, że kandydat, czyli "człowiek dobrej woli"
uczęszcza regularnie na odpowiednie zebrania i jest sprawnym "głosicielem królestwa".
Aktu tego dokonują zazwyczaj w czasie zebrania okręgu. Jest to rodzaj publicznego
świadectwa, ostatni stopień wtajemniczenia. Chrzest ten nie ma nic wspólnego z
analogicznym obrządkiem chrześcijańskim, jako że Zwiadkowie Jehowy nie wierzą w
odrodzenie duchowe. Takim, jakim praktykują go świadkowie, był już stosowany przed
chrześcijaństwem w misteriach babilońskich. Był on pożegnaniem z własną osobowością,
z niezależnością myśli, z religią Jezusa i przyrzeczeniem zostania dobrym głosicielem
Królestwa. Według instrukcji Towarzystwa, miana tego nie wolno nadawać nikomu, kto
nie przyjął chrztu. Zmiało można powiedzieć, że człowiek taki stracił swoją duszę, aby
pozyskać cały Zwiat przez miano członka Towarzystwa Nowego Zwiata, jak nazywało się
Towarzystwo Strażnicy w tym okresie.
Jeżeli w przyszłości będzie wiernym, otwierają się przed nim rożne możliwości. Może
otrzymać urząd sługi miejscowej grupy, może dostąpić zaszczytu pracy w Betel. Może
stać się "pionierem" lub dostać się do szkoły Biblijnej Strażnicy i stać się misjonarzem,
albo specjalnym pracownikiem. Za szczególne zasługi może stać się księciem "Strażnicy",
a nawet dyrektorem Towarzystwa. Czy wszystkie te godności nadawane przez ludzi mogą
równać się z zaszczytem, jaki przez Słowo Boże otrzymuje wierzący w Jezusa
chrześcijanin>? "Ale wy jesteście królami i kapłanami Bożymi" - pisze Apostoł Piotr w
swoim liście.
W 1938 roku Towarzystwo ogłosiło teokrację. Wszystkie grupy świadków Jehowy składały
przyrzeczenia, że odtąd będą bez zastrzeżeń i dyskusji przyjmowały wszelkie zalecenia i
instrukcje wysyłane przez Towarzystwo Strażnicy. Wszelka, teoretyczna choćby
możliwość niezależności znikła ostatecznie. Powstała ostatecznie nowa światowa
organizacja oparta na bezmyślnym posłuszeństwie robotów i odtąd będzie rozszerzała
się, aż stanie się Towarzystwem Nowego Zwiata. Zwiadkowie Jehowy nazywają to Bożą
Organizacją lub Królestwem. W rzeczywistości jest to tylko dyktatura "Klasy Mądrych i
Wiernych Sług" z Brooklynu.
Ze wstydem przyznaję, że brałem czynny udział w przygotowaniu i utrwaleniu tego stanu
rzeczy przez moją pracę w Magdeburgu, a następnie w Ameryce. W szczególności, jako
sługa ugrupowań Nowego Jorku, pomogłem Betelitom w opracowaniu systemu studium
książek, powtórnych zaproszeń, używania fonografów, całego programu siedmiu stopni
rozwoju organizacji ludzkich robotów.
Moja rola w New Jersey
W dalszym ciągu pozostawałem w służbie "Strażnicy", służąc rękami, sercem i umysłem.
[ Pobierz całość w formacie PDF ]