[ Pobierz całość w formacie PDF ]
o wiele gorsze. Było to podejrzenie nie, raczej przekonanie że go porzucono, zapomniano,
i że nigdy nikomu na nim nie zależało i już nigdy nie będzie zależeć, i że nikt nigdy nie dowie
się, jaki był naprawdę i jakie były jego marzenia. Nie należał do nikogo i był istotą zupełnie
inną niż wszyscy ludzie, był obiektem pogardy i szyderstwa, outsiderem, znienawidzonym i
wyśmiewanym w skrytości ducha przez wszystkich, którzy go spotykali na swej drodze,
nawet przez tych nielicznych, którzy go rzekomo kochali.
Czuł się tak, jakby miał za chwilę zwymiotować.
W pięć minut pózniej podjechała niebieskim cadillakiem. Przechyliła się w bok i
otworzyła drzwi po stronie pasażera.
Kiedy ją zobaczył, przestał nad sobą panować. Po twarzy popłynęły mu łzy. Zanim
wsiadł do samochodu i zamknął za sobą drzwi, płakał jak dziecko.
27
Nie uwierzyła mu. Nie chciała wezwać policji i nie miała zamiaru niepokoić Bordenów,
dzwoniąc o tak póznej porze.
Następnego ranka, o pół do dziesiątej, rozmawiała z Royem przez telefon. Potem z jego
matką. Zależało jej na dyskrecji, więc Colin nie słyszał nawet, o czym mówiła.
Po rozmowie z Bordenami próbowała zmusić Colina do odwołania wszystkiego. Kiedy
nie chciał ustąpić, wpadła we wściekłość.
O jedenastej, po dość długiej kłótni, pojechali na złomowisko. %7ładne z nich nie odzywało
się podczas jazdy.
Zaparkowała przy końcu polnej drogi, obok chaty. Wysiedli z samochodu.
Colin był niespokojny. Echa nocnego koszmaru wciąż powracały do jego pamięci.
Jego rower leżał obok schodów prowadzących na ganek. Roweru Roya oczywiście nie
było.
Widzisz powiedział. Byłem tu.
Nie odpowiedziała. Poprowadziła rower w stronę bagażnika. Colin poszedł za nią.
Było dokładnie tak, jak mówiłem.
Otworzyła bagażnik.
Pomóż mi.
Podnieśli rower i próbowali wepchnąć go do samochodu, ale był zbyt duży, by można
było zamknąć bagażnik. Znalazła w pudełku z narzędziami zwój sznurka i przymocowała
klapę do zamka.
Czy rower nie świadczy o czymś?
Odwróciła się w jego stronę.
Dowodzi tylko tego, że tu byłeś.
Tak, jak mówiłem.
Ale nie z Royem.
Próbował mnie zabić!
Twierdzi, że siedział wczoraj w domu od pół do dziesiątej.
No tak, oczywiście, tak ci powiedział! Ale...
Tak również powiedziała jego matka.
Ale to nieprawda.
Chcesz powiedzieć, że pani Borden kłamie?
No, ona prawdopodobnie nie zdaje sobie sprawy z tego, że kłamie.
Co masz na myśli?
Roy pewnie jej powiedział, że był w domu, w swoim pokoju, a ona mu uwierzyła.
Wie, że był w domu nie dlatego, że jej powiedział, ale dlatego, że ona też była w domu
zeszłej nocy.
Ale czy z nim rozmawiała?
Co?
Zeszłej nocy? Czy rozmawiała z nim? Czy tylko myśli, że był w swoim pokoju?
Nie wypytywałam jej tak dokładnie, jeśli chodzi o...
Czy widziała go zeszłej nocy?
Colin...
Jeśli go nie widziała powiedział podniecony to nie może być pewna, że był w
swoim pokoju na górze.
To śmieszne.
Nie. Wcale nie. Ludzie w tym domu rzadko ze sobą rozmawiają. Nie zwracają na siebie
uwagi. Nie szukają okazji, by zacząć rozmowę.
Widziała go, kiedy poszła na górę, żeby mu powiedzieć dobranoc.
Właśnie o tym staram ci się powiedzieć. Ona nigdy tego nie robi. Nigdy nie zadała
sobie trudu, by mu powiedzieć dobranoc. Wiem o tym. Jestem pewien. Oni nie są tacy jak
inni ludzie. Jest w nich coś dziwnego. Z tym domem jest coś nie tak.
To znaczy co? spytała gniewnie. Czy to najezdzcy z obcej planety?
Oczywiście, że nie.
Jak w którejś z tych cholernych książek, które ciągle czytasz?
Nie.
Mamy wezwać supermana, żeby nas uratował?.
Ja tylko... próbowałem powiedzieć, że oni chyba nie kochają Roya.
To wstrętne mówić coś takiego.
Jestem przekonany, że to prawda.
Potrząsnęła głową zdumiona.
Czy nigdy nie przyszło ci do głowy, że jesteś jeszcze dzieckiem i nie możesz w pełni
zrozumieć uczuć tak złożonych jak miłość, nie mówiąc już o wszelkich formach, jakie
[ Pobierz całość w formacie PDF ]