[ Pobierz całość w formacie PDF ]
Lucię w rękę i uśmiechnął się do niej. Ku jego rozbawieniu, na twarzy
pokojówki- pojawił się leciutki rumieniec.
- Malarz? To najgorszy ze wszystkich rodzajów mężczyzn. No
cóż, przygotuję kawę, a panienka w tym czasie odniesie swoje rzeczy
do pokoju.
- Ten pan się spieszy i nie może zostać z nami na kawę -
oznajmiła Antonia, niezadowolona, że Patrick tak łatwo zdołał sobie
owinąć tę kobietę wokół palca.
- Nie pozwolę, byś sama wnosiła wszystkie te walizy na górę! -
zawołał Patrick, chwycił największe z nich i rozpoczął wspinaczkę po
starych, marmurowych schodach.
- Jak widzę, panienka nie radzi sobie z tym młodym
człowiekiem równie dobrze jak z młodym panem Devvonem -
zauważyła z ironicznym uśmiechem Lucia.
Antonia szybko chwyciła torby, których nie zabrał Patrick i
czym prędzej ruszyła za nim.
115
RS
- Który pokój jest twój? - zapytał Patrick, stojąc w korytarzu,
piętro wyżej.
Weszli do wysokiego, bardzo przestronnego pomieszczenia.
- Ależ on olbrzymi. Ale nie widzę tu łóżka - powiedział.
-Jest w następnym pokoju. Cały apartament należy do mnie -
powiedziała Antonia, zadowolona jak dziecko.
Patrick wyszedł, żeby obejrzeć pozostałe pokoje w amfiladzie.
Antonia podążyła za nim. Uważnie przyglądał się mieszkaniu, a ona
starała się wyczytać z jego spojrzenia, co naprawdę ma w tej sprawie
do powiedzenia.
- A więc tak wygląda pałac, który twój nieobecny narzeczony
ma pewnego dnia odziedziczyć - zauważył tonem pełnym szyderstwa.
- Teraz rozumiem, co w nim takiego atrakcyjnego.
Poczuła się znieważona.
- To podłe, co mówisz! Nie interesują mnie pieniądze Cyrusa!
Wyszłabym za niego, gdyby nie miał grosza przy duszy.
- Jeśli wcześniej nie będzie chciał się z tobą kochać?
Tego znieść już nie mogła. Uderzyła na oślep, ale chybiła.
Patrick złapał ją za nadgarstek i gwałtownie przyciągnął do siebie.
- Czyżbyś straciła nad sobą kontrolę? Powinnaś lepiej nad sobą
panować. W przeciwnym razie mógłbym dojść do wniosku, że jesteś
zwyczajnÄ…, zdrowÄ… kobietÄ… ze wszystkimi jej naturalnymi potrzebami.
-Odejdz!
- Za chwilÄ™. Najpierw jednak...
116
RS
Pocałunek spadł na nią z taką siłą, że omal się nie przewróciła.
Jego usta były gorące i nieustępliwe, sprawiały, że nie mogła
oddychać, nie mówiąc o wypowiedzeniu choćby słowa.
Po chwili wyswobodził jej ręce z uścisku i objął ją w talii
ramieniem. Antonia mogła mu się teraz wyrwać, a jednak tego nie
zrobiła. Jego usta przyciągały ją niczym magnes. Nie mogła się od
nich oderwać.
Poczuła, jak jego ręka wędruje po jej ciele, dotyka wszystkich
zakamarków, natrafia na wszystkie jego krągłości. Niczym rzezbiarz,
lepiący w glinie kobiecą sylwetkę, gładził jej ciało, urabiał je, uczył
się go, nadawał mu pożądany kształt.
Z każdą sekundą pragnęła jeszcze większej bliskości, jeszcze
czulszych pieszczot. Miała na sobie krótką koszulkę, Patrick wsunął
pod nią dłoń i rozpiął staniczek. Jej delikatne piersi zdawały się być
stworzone dla jego dłoni. Pieścił je w taki sposób, że wkrótce i ona
zapragnęła go dotknąć. Rozpięła jego koszulę. Jej palce napotkały
silne, gładkie ramiona, umięśnione ciało, płaski, porośnięty do samego
dołu brzuch.
Ich ciała splotły się ze sobą. Ramiona przylegały do ramion,
biodra do bioder, uda do ud. Każde najdrobniejsze nawet poruszenie
krzesało w niej coraz to nowe iskry namiętności. Wszystko w niej
było pragnieniem. I zachętą.
Patrick oderwał się nagle. Spojrzał na nią rozpalony i wykrztusił
z siebie:
117
RS
- Może teraz wreszcie powiesz prawdę? Nie kochasz Cyrusa
Devvona! Nigdy nie pragnęłaś go w taki sposób! Antonio, jeżeli za
niego wyjdziesz, złamiesz mu życie. Sobie również.
Antonia, cała drżąca, spojrzała na niego. Patrick mówił prawdę.
118
RS
ROZDZIAA SIÓDMY
Cy zadzwonił do Antonii tego samego wieczora, żeby
dowiedzieć się, czy przeprowadzka przebiegła sprawnie. Antonia była
już w łóżku.
- Mam nadzieję, że cię nie obudziłem? - zapytał zaniepokojony.
- Bardzo się zmęczyłaś przeprowadzką?
- O tak, dlatego postanowiłam pójść wcześniej spać - przyznała,
potem szczegółowo opowiedziała, jak urządziła się w nowym miejscu.
Przez cały czas jednak zastanawiała się, w jaki sposób
powiedzieć mu o tym, co naprawdę zaprzątało jej myśli. Wydawało
jej się to niemożliwe, przynajmniej w rozmowie przez telefon. Chciała
mu wszystko wyjaśnić, ale nie potrafiła mówić do słuchawki tak
ważnych rzeczy, gdy nie widziała swojego rozmówcy ani jego reakcji.
Co prawda wtedy byłoby jeszcze trudniej. Tak, ale przecież nie można
być takim tchórzem.
Głos najwyrazniej ją zdradził, bo gdy przerwała, Cy zapytał:
- Czy coś się stało, Antonio? A może chcesz mi o czymś
powiedzieć?
Antonia westchnęła, trochę zdenerwowana, ale i z ulgą.
-Jesteś naprawdę niesamowity. Powiedz, w jaki sposób się
domyśliłeś? Rzeczywiście jest coś, o czym chciałabym ci powiedzieć.
Tylko... nie wiem, jak... no więc... zastanawiałam się...
- Czy chodzi o to, że masz wątpliwości co do naszych zaręczyn?
- Pomógł jej.
119
RS
- Tak, Cy, tak mi przykro. Nie chcę rujnować ci życia, a
[ Pobierz całość w formacie PDF ]