[ Pobierz całość w formacie PDF ]

wu zacząć sobie ufać. Nie będzie to łatwe, wiem, ale tym
razem możesz mi wierzyć, przysięgam. Zakończyłem tę
znajomość.
Sancha wciÄ…gnęła powietrze, próbujÄ…c odgadnąć z wy­
razu jego twarzy to, co naprawdę czuł. Pociemniałe oczy,
zacięte usta... Tak, był rozgniewany. Ale na kogo? Na nią
za to, że zażądała ostatecznego rozstania z Jacqui Farrar?
Na samego siebie za to, że się poddał? Czy była to dla
niego trudna decyzja? Czy mimo wszystko kochał tę
dziewczynÄ™?
- Jak zareagowała, kiedy jej powiedziałeś?
Skrzywił się z niesmakiem.
- Nastąpiła bardzo nieprzyjemna scena. Nie chcę o tym
mówić. Proszę cię, Sancho... Czy moglibyśmy już o niej
zapomnieć? Wykreśliłem ją ze swego życia.
Pochylona nad blatem kuchennego stoÅ‚u, Sancha wal­
czyła z bólem i niepewnością. Kiedy jej wzrok padł na
R S
przygotowanÄ… kolacjÄ™, zaczęła coÅ› kroić, aby w tej zwy­
kÅ‚ej czynnoÅ›ci znalezć odrobinÄ™ ukojenia. Codzienna ru­
tyna okazaÅ‚a siÄ™ jedynÄ… ostojÄ… w chwili, gdy ziemia do­
słownie trzęsła się jej pod nogami i nigdzie nie było nic
pewnego.
- Przygotowałam sałatkę. Do czego ci ją podać? Mam
zrobić grzanki z tym serem, czy może wolisz kurczaka na
zimno? Został kawałek z przedwczoraj.
- Jak chcesz. Nie jestem głodny.
Przypatrzyła mu się uważnie. Nie wyglądał najlepiej.
Nie pamiętała u niego takiej mizernej, zmęczonej twarzy.
Był zawsze zdrowy, silny, energiczny...
- Powinieneś coś zjeść - powiedziała zaniepokojona.
- Od razu poczujesz siÄ™ lepiej.
- Muszę się napić.
Wyszedł do saloniku. Usłyszała, że odkorkowuje butelkę
wina i nalewa je sobie. Westchnęła, wkÅ‚adajÄ…c pieczywo z se­
rem do opiekacza. Czy kiedykolwiek powrócÄ… do normalno­
ści? %7łycie już nigdy nie będzie takie jak dawniej. Napięcie,
jakie się między nimi wytworzyło, sprawiało, że miała twarz
jak maskę. Czy Mark też się tak czuł? Najprawdopodobniej.
Tak przynajmniej wyglądał. Stał teraz z kieliszkiem białego
wina i patrzył na nią nieobecnym wzrokiem.
- Zwietnie. Niech będzie, jak chcesz. Przynieść wino
i kieliszek dla ciebie?
- ProszÄ™ - powiedziaÅ‚a, choć byÅ‚o jej wÅ‚aÅ›ciwie wszy­
stko jedno. Wino wszakże mogło poprawić atmosferę.
Oboje potrzebowali odtajać, rozluznić się trochę. Kiedy
usiedli, nalaÅ‚ wino, postawiÅ‚ kieliszek przy jej talerzu i po­
patrzył na opiekający się chleb z płatkiem mozarelli, złoty
z wierzchu, w środku miękko stopiony.
R S
- Dobrze wyglÄ…da. Pierwszy raz jedliÅ›my to w Nor­
mandii. Pamiętasz? W oberży pod Bayeaux.
- Pamiętam. - Zadrżała lekko, gdyż pamięć podsunęła
jej od razu wspomnienie gorÄ…cego lata i szalonego szczÄ™­
ścia. Byli jeszcze wtedy namiętnymi kochankami, a życie
rodzinne nie pochÅ‚onęło ich miÅ‚oÅ›ci. DziÅ› odczuwaÅ‚a jedy­
nie smutek i chłód.
- NaprawdÄ™ pyszny - powiedziaÅ‚, smakujÄ…c ser. - Ku­
piłaś już taki doprawiony oliwką?
- Nie, sama go doprawiałam przed zapieczeniem.
- Fantastyczny.
- Dziękuję. Cieszę się, że ci smakowało - powiedziała
ucieszona. Tak często ostatnio jadł, nie zwracając uwagi na
to, co przed nim postawiła.
Dolał sobie wina i upił łyk.
- Wiesz. - Raptownie podniósÅ‚ gÅ‚owÄ™. - Tak sobie my­
ślę... Zastanawiam się, czy ona wysłała ten anonim.
- Jestem o tym absolutnie przekonana.
Spotkali siÄ™ wzrokiem.
- Bo wiesz... - skrzywiÅ‚ siÄ™ cierpko - ona mnie napra­
wdę zaskoczyła. Nigdy bym nie podejrzewał, że jest taka.
Dała całkiem przekonywające przedstawienie. Wydawała
siÄ™ taka sympatyczna. Kiedy jednak powiedziaÅ‚em, że mu­
simy siÄ™ przestać widywać, maska opadÅ‚a. DosÅ‚ownie rzu­
ciła się na mnie... Szczerze mówiąc, próbowała zaciągnąć
mnie do łóżka. A kiedy jej się to nie udało, urządziła mi
scenę, próbowała nawet grozić... Powiedziała, że zaskarży
mnie do sÄ…du i obsmaruje w prasie.
- Sądzisz, że to możliwe?
- Kto ją tam wie, chociaż nie wydaje mi się, żeby
zdołała zainteresować jakąkolwiek gazetę. Bo nie ma
R S
czym. Nie jestem jakÄ…Å› gwiazdÄ… filmowÄ… ani kimÅ› sÅ‚aw­
nym, ona też nie. Niby dlaczego ktoś miałby chcieć o tym
czytać? Chciała mnie po prostu postraszyć.
- Wiedziałam, że nie puści cię tak łatwo - wyszeptała
Sancha, zaciskając dłonie na stole.
-. Nie bój się - powiedział, obejmując je, - Nic ci nie
zrobi, kochanie, nie dopuszczÄ™ do tego.
Tak dawno już nie mówiÅ‚ do niej tak serdecznie. UÅ›mie­
chnęła się niepewnie.
- No, zjadaj, póki ser nie wystygnie. Sałatka też jest
pyszna. Nigdzie byśmy lepszej nie zjedli. Cieszę się, że
zostaliśmy w domu.
- Ja też. W restauracji nie dałoby się porozmawiać...
A na pewno nie tak szczerze, pomyślała Sancha i spytała:
- Jak myślisz, Mark? Co się może stać na tym zebraniu
udziałowców? Czy ty i Frank zdołacie ich przekonać, że
sprzedając się Graingerowi, popełnią błąd?
Wzruszył ramionami.
- Zrobimy, co w naszej mocy, ale nie dałbym głowy,
że siÄ™, uda. Oferta Graingera jest kuszÄ…ca. Jego akcje w po­
równaniu z naszymi mają więcej niż dwukrotne przebicie.
Tak to, bezstronnie oceniając, wygląda, choć oczywiście
wolałbym, żeby było inaczej.
- Ale przecież wy obaj zrobiliście bardzo wiele, żeby
rozbudować firmę! Na pewno zdają sobie z tego sprawę!
Harowaliście jak woły, a oni jedynie odcinali kupony. Jeśli
was teraz sprzedadzą, to będzie świństwo.
- Zgadzam siÄ™ w zupeÅ‚noÅ›ci, ale udziaÅ‚owców obcho­
dzi tylko jedno: forsa, jaką mogą zarobić. Nie zastanawiają
siÄ™ ani przez moment nad konsekwencjami.
- Dużo osób straciłoby pracę? - zapytała z niepokojem.
R S
- Najprawdopodobniej. Przejmowaniu firmy zawsze
towarzyszÄ… zwolnienia i to ze wszystkich stanowisk... od
góry do dołu.
- A gdyby miało do tego dojść, to co? Co zrobisz?
- Na razie nie mam pojęcia. Obawiam się, że trzeba by
było sprzedać ten dom i kupić mniejszy. Bardzo możliwe
też, że gdybym dostaÅ‚ pracÄ™ w innej firmie, to musieliby­
śmy się gdzieś przenieść.
Z wyrazu jego oczu wywnioskowała, że w głębi duszy
obawiał się jej reakcji. Dopóki jednak byli razem, nie bała
się niczego. Podniosła głowę i uśmiechnęła się.
- Mieszkaliśmy już w mniejszych domach. Poradzimy
sobie.
Zauważyła, że jego twarz rozpręża się z ulgą.
- Nie zmartwiłabyś się?
- To mogłoby być nawet przyjemne... to tak, jakbyśmy
zaczynali wszystko od nowa.
- Może i masz rację - ożywił się. - O której Martha ma
przywiezć dzieci?
- Powiedziała, że przed wieczorem. [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • pumaaa.xlx.pl