[ Pobierz całość w formacie PDF ]
Joyce upiła łyk i wzdrygnęła się.
Z mężczyznami nigdy nic nie wiadomo zaczęła. Kiedy go poznałam,
uważałam, że otrzymałam wielki dar od Boga. Był taki czarujący, atrakcyjny. Do-
piero kiedy przeprowadził się do mnie, zaczął mnie bić. Zawsze pózniej płakał i
błagał o wybaczenie, ale po kilku dniach znowu zaczynał.
Co wywołało ostatni atak?
Powiedziałam, że chciałabym iść na pogrzeb Harrisona. To wszystko.
Kochała pani Harrisona?
Przez pewien czas. Potem zaczął wiele podróżować. Rzadko bywał w do-
mu. Kiedy wsadzono go do więzienia, byłam na niego tak wściekła, że zapragnę-
łam się rozwieść i odzyskać wolność. Jason przepadał za ojcem. Chyba nigdy mi
nie wybaczył. Kiedy zaproszono mnie na przyjęcie do Laggatów-Brownów, Mark
mnie nie puścił.
Na zewnątrz zawyły syreny. Przyjechała zarówno policja, jak i pogotowie.
Joyce została zbadana i wyprowadzona do karetki. Agatha obserwowała dalsze
wydarzenia. Zrobiono jej zdjęcie dla prasy. Chyba całe Shipston-on-Stour wyległo
na ulicę, żeby popatrzeć.
Marka Goddhama wepchnięto do radiowozu. Agatha stanęła twarzą w twarz z
Billem Wongiem.
Jedz za mną do Mircesteru złożyć zeznanie zaproponował. Jesteś w
stanie prowadzić?
Agatha czuła ból z tyłu głowy.
LR
T
Raczej nie. Przeżyłam silny wstrząs. Naprawdę mocno uderzał moją głową
o ścianę. O Boże! wykrzyknęła, zerknąwszy na zegarek. Miałam odebrać
Roya z Moreton!
W takim razie lepiej zostaw swój samochód i jedz ze mną. Skręcimy na
dworzec i zabierzemy Roya.
Na usilne prośby Agathy Bill, który prowadził radiowóz, włączył syrenę i
przejechał przez Fosseway, przekraczając dozwoloną prędkość. Dotarli na dwo-
rzec w chwili, gdy pasażerowie wysiadali z londyńskiego pociągu.
Agatha zawołała Roya. Gdy wsiadał do radiowozu, oczy mu błyszczały z pod-
niecenia.
Co się dzieje? zapytał.
Agatha została napadnięta wyjaśnił Bill. Zabieramy ją na komendę
policji, żeby złożyła zeznania.
Jak się czujesz? dopytywał Roy. Kto cię zaatakował?
Agatha opisała mu przebieg wydarzeń, a potem wybuchła płaczem. Bill wrę-
czył jej paczkę chusteczek higienicznych.
Wezwę lekarza, żeby cię zbadał, Agatho. Nie przypominam sobie, żebyś
kiedykolwiek wcześniej płakała.
Emma dojechała do Warwickshire z licznymi przesiadkami, choć nie wierzyła,
że jakikolwiek policjant zdołałby ją rozpoznać w nowym ubraniu, fryzurze i z do-
datkowymi kilogramami.
LR
T
Kupiła nóż myśliwski i włożyła na dno swojej pojemnej torebki. Myśl o ostrej
klindze rozgrzewała jej serce. Wysiadła z ostatniego autobusu w Stratford-on -
Avon i wyruszyła w długi marsz do Barfield House.
Charles pewnie już by wrócił do Agathy, ponieważ nigdy długo nie żywił ura-
zy. Ale zakochał się w długonogiej brunetce Elaine Wisbich, która pracowała w
Stowarzyszeniu na rzecz Ochrony Krajobrazu. Przyszedł prosić ją o dotację. Po-
przedniego dnia zabrał ją na kolację, a teraz umówił się na lunch w Stratford.
Już czekała w restauracji, kiedy Charles tam dotarł. Elaine miała kręcone brą-
zowe włosy i pociągłą twarz o jasnej cerze, małych ustach i nieproporcjonalnie
małych oczach, ale za to obfity biust i nieprawdopodobnie długie nogi.
Posiłek przebiegł w miłej atmosferze, aczkolwiek Charles wolałby, żeby tak
często się nie śmiała. Drażnił go jej brzydki, hałaśliwy śmiech. Kiedy po posiłku
zapalił papierosa, skarciła go żartobliwym:
Oj, nieładnie, nieładnie.
Następnie wyjęła mu go z ust i zgniotła w popielniczce.
Charles westchnął ciężko. Miłość umarła w jego sercu. Kiedy poprosił o ra-
chunek, stwierdził z przerażeniem, że tym razem rzeczywiście zapomniał portfela.
Często kłamał ze skąpstwa, że zapomniał pieniędzy, żeby uniknąć płacenia, ale
tym razem naprawdę zamierzał zapłacić.
Bardzo mi przykro, Elaine, ale zapomniałem portfela przeprosił. Jeże-
li zapłacisz, oddam ci pieniądze.
Elaine miała tak donośny głos, że można go było usłyszeć za kilkuhektarowym
polem, zagajnikami i padokiem.
LR
T
Kosztowałeś mnie więcej niż ten lunch grzmiała na całe gardło. Alice
Forbes ostrzegała mnie, że będziesz próbował mnie naciągnąć, a ja naiwna zapro-
testowałam: Na pewno nie. Charles jest dżentelmenem".
Obiecuję ci, Elaine...
Zapomnij o tym.
Elaine z wściekłością zapłaciła rachunek bez jednego słowa. Rozstała się z nim
zaraz po opuszczeniu restauracji.
W drodze powrotnej do Barfield House Charles przypomniał sobie, że musi
przejrzeć rachunki. Postanowił wziąć się do tego zaraz po powrocie.
Nigdy nie wchodził frontowymi drzwiami, ponieważ klucz ciężko chodził w
masywnym wiktoriańskim zamku. Zamierzał właśnie obejść dom dookoła, kiedy
spostrzegł, że drzwi stoją otworem.
Muszę pogadać z Gustavem pomyślał Charles. W dzisiejszych czasach,
gdy pełno na świecie ugrupowań terrorystycznych i włóczęgów z New Age, nale-
ży mieć drzwi zamknięte.
Przystanął na chwilę w holu, a potem przeszedł do swojego gabinetu. W progu
zamarł bez ruchu z przerażenia. Ktoś przywiązał do krzesła i zakneblował jego sę-
dziwą ciotkę.
Kobieta z długim, myśliwskim nożem, której w pierwszej chwili nie rozpoznał,
odwróciła się ku niemu. Była wysoka, tęga, z brązowymi krótkimi włosami. Ale
kiedy się uśmiechnęła, poznał ją po charakterystycznych zębach.
Emma? wykrztusił. Co zrobiłaś mojej cioci?
Przyszłam cię zabić.
LR
T
Dlaczego? spytał Charles, na siłę przybierając spokojny ton, choć drżał z
przerażenia.
Ponieważ mnie zdradziłeś.
Ja? W jaki sposób?
Nagadałeś policji, że cię prześladuję, podczas gdy to ty mnie zwiodłeś.
Uklęknij i błagaj o przebaczenie rozkazała, wymachując nożem.
Zupełnie zwariowała pomyślał Charles, ale przybrał swój zwykły, uprzejmy
ton:
Nie wygłupiaj się, Emmo. Rozwiąż ciocię. Przyprawisz ją o zawał.
Na kolana! ryknęła Emma.
Charles uklęknął i podpełzł ku niej na klęczkach.
Tylko mnie nie zrań błagał.
[ Pobierz całość w formacie PDF ]