[ Pobierz całość w formacie PDF ]
alnie do kucharki czy nawet pielęgniarki. Ktoś zatrudniony w placówce, odpowiedzial-
na osoba w średnim wieku, ale z określonymi zaburzeniami. Może uprzedzała się do
niektórych pacjentek, może nie wszystkie lubiła? Nie możemy bawić się w zgadywanki,
bo przecież nikogo tam dobrze nie znamy.
A trzeci przypadek?
Trzeci jest trudniejszy przyznała Tuppence. To ktoś oddany pacjentkom,
134
ktoś, kto się dla nich poświęca.
Może po prostu doktor wspomniał o nim dla równowagi? zasugerował Tom-
my. Po chwili dodał: Zastanawiam się nad tą Irlandką&
Tą miłą, której daliśmy etolę?
Właśnie. Ulubienica ciotki Ady& Bardzo sympatyczna dziewczyna. Tak lubiła
swoje pacjentki, tak żałowała, kiedy umierały. Była bardzo zmartwiona podczas rozmo-
wy z nami, prawda? Powiedziała, że odchodzi stamtąd, ale nie podała powodu.
Ona może być typem neurotyczki. Pielęgniarki nie powinny być zbyt współczują-
ce, to zle wpływa na pacjentów.
Siostra Beresford się odezwała! uśmiechnął się szeroko Tommy.
Ale skoncentrujmy się na obrazie. Tuppence przywołała go do porządku.
Powiedziałeś, że pani Boscowan wydała ci się interesująca.
Bo tak jest. To jedna z najbardziej interesujących osób, które napotkaliśmy
w związku z tą niezwykłą sprawą. Ona po prostu wie różne rzeczy, ale jej wiedza nie
bierze się z myślenia. Mam wrażenie, że wie także coś o tym miejscu. Coś, czego nie wie
żadne z nas.
To dziwne, co powiedziała o łódce, że pierwotnie nie było jej na obrazie. Jak są-
dzisz, dlaczego teraz jest?
Och, nie mam pojęcia.
Czy miała wypisaną nazwę? Nie pamiętam, czy widziałam jakiś napis, ale w koń-
cu nie przyglądałam się tak dokładnie.
Był napis: Lilia wodna *.
Bardzo odpowiednia nazwa& Coś mi to przypomina, ale co?
Nie wiem.
I uparcie twierdziła, że jej mąż nie namalował żadnej łódki& Przecież mógł zro-
bić to pózniej.
Powiedziała, że absolutnie nie.
Oczywiście, jest jeszcze inna możliwość. To w związku z moim wypadkiem, ro-
zumiesz& Ktoś obcy, ktoś, kto śledził mnie od samego Market Basing, żeby sprawdzić,
o co mi chodzi. Zadawałam tyle pytań, wchodziłam do tych wszystkich agencji nieru-
chomości. Blodget i Burgess, i cała reszta& Zniechęcali mnie do tego domu, udzielali
wymijających odpowiedzi, tak wymijających, że to aż nienaturalne. Stosowali ten sam
rodzaj uników, z którym zetknęliśmy się, wypytując o panią Lancaster. Prawnicy, ban-
ki, właściciel, z którym nie można się skontaktować, bo przebywa za granicą& Ten sam
schemat, rozumiesz? Wysłali kogoś, żeby śledził mój samochód, chcieli wiedzieć, co ro-
bię, no i w ten sposób dostałam po głowie. Co nas sprowadza do kwestii grobu. Dlacze-
*w oryg.: Waterlily
135
go ktoś nie chciał, żebym oglądała stare nagrobki? One wszystkie i tak były poprzew-
racane. Pewnie jakimś chłopakom znudziło się demolowanie budek telefonicznych, to
przyszli na cmentarz, żeby go zbezcześcić dla zabawy.
Mówiłaś, że były tam wymalowane słowa& czy może nieudolnie wyryte?
Tak, chyba wyryte dłutem. Komuś zle szło to rycie, więc nie dokończył.
Nazwisko Lily Waters i wiek: siedem lat. To wykonano porządnie, a potem
już tylko urywki słów, coś jakby Ktokolwiek& , zgorszy najmniejszych& i młyński
kamień .
Skądś to znam.
Owszem. To na pewno z Biblii, ale ktoś chyba nie mógł się zdecydować, jakie sło-
wa chce uwiecznić.
Bardzo dziwna cała ta sprawa. I dlaczego komuś to przeszkadzało? Przecież ja tyl-
ko pomagałam pastorowi i temu biedakowi, który chciał odnalezć zaginione dziecko&
Proszę, znów jesteśmy przy utraconym dziecku. Pani Lancaster opowiadała o dziec-
ku zamurowanym za kominkiem, pani Copleigh o zamurowanych zakonnicach i za-
mordowanych dzieciach, o matce, która zabiła dziecko, o parze kochanków i nieślub-
nym dziecku, o samobójstwie& To wszystko stare plotki, pogłoski i legendy wymiesza-
[ Pobierz całość w formacie PDF ]