[ Pobierz całość w formacie PDF ]

 Proszę. Niech pani pyta.
 W porządku.  Lilith postukała się po brodzie w poszukiwaniu pierwszego pytania.  Dlaczego nie lubi pan rodziny Remdale'ów?
Zanim markiz odpowiedział, zbliżył się najpierw do niej, pochylił i dotknął ustami jej warg. Tym razem nie był to pocałunek kradziony, z zaskoczenia i
różnił się od poprzednich. Lilith miała czas poczuć, iż jego wargi są miękkie i jędrne równocześnie; pieściły jej usta łagodnie, zaborczo, a ich dotyk
wydawał się właściwy wyłącznie Jackowi Faradayowi. I niezwykle... poruszający.
Powoli uniósł głowę.
 Jeden  zamruczał.
 A... a pana odpowiedz?  zapytała, już zastanawiając się nad następnym pytaniem, nie dlatego, żeby usłyszeć odpowiedz, ale żeby znowu ją pocałował.
Pieścił palcami bok jej twarzy.
 Do majątku Wenfordów należy między innymi Hanfeld Hall, niewielki, rzadko używany zwierzyniec, który graniczy z Fencross Glen, jednym z moich
mniejszych majątków, z których nieczęsto korzystam. Dokładnie między nimi leży łąka, takie malownicze miejsce z niewielkim belwederem pośrodku,
który aż po podłogę zalewa każdy wiosenny deszcz. Stoi na ziemiach Fencross, ale plotki chodzą, że jest to miejsce, gdzie Wenford... zdobył zgodę swojej
pierwszej żony na małżeństwo.
 Zrobił jej to samo, co próbował zrobić mnie, chce pan powiedzieć  powiedziała Lilith, spokojnie przypatrując się poważnym, brązowym oczom przed
sobą.
Jack zacisnął szczęki.
 Takie chodzą plotki. Tak czy owak ten błazen zdecydował, że chce kupić łąkę, prawdopodobnie sądził, że cale to cholerstwo jest bardzo romantyczne.
Ale mój dziadek nie zgodził się jej sprzedać. Tak więc Wenford zaproponował, że postawi swój wspaniały domek myśliwski w Surrey przeciw temu
przeklętemu belwederowi. Dziadkowi stawka się spodobała i zgodził się. Zagrali o nią i Wenford wygrał.
 Ale co takiego strasznego jest w...
 Jak się pózniej okazało, domek myśliwski był pod majoratem. Wenford nie miał prawa go oddać, tak więc zakładając się nic nie tracił. A poza tym 
Jack na moment opuścił głowę  wypowiedział się w sposób uwłaczający o krwi Faradayów, kiedy na siłę parł do zawarcia zakładu. Mój dziadek był
bardzo dumnym człowiekiem.
 Podobnie jak i pan, jak sądzę  szepnęła Lilith. Jack popatrzył na nią.
 Ja moją dumę straciłem już jakiś czas temu, moja słodka. Pozostały pani dwa pytania.
 W porządku.  Lekko drżąc Lilith głęboko wciągnęła powietrze.  Jak to się dzieje, że tak biegle umie się pan skradać i że wydaje się, jakby pan zawsze
wszystko wiedział, jakie ludzie mają plany i dlaczego?
 To właściwie są trzy pytania, ale ponieważ jest pani tak nieodparcie atrakcyjna, przyjmę je jako jedno  powiedział z lekkim uśmiechem.
 Dziękuję panu  odparła, a na jej ustach pokazał się pełen zadowolenia uśmiech. Nie przypominała sobie, żeby ktokolwiek kiedykolwiek nazwał ją
nieodpartą, a już z pewnością nie mężczyzna o doświadczeniu Dansbury'ego.
Musnął wargami jej usta leciutko, jak piórkiem, a potem pochylił się jeszcze bardziej i wargi ich zwarły się mocniej. Rozchylił je delikatnie, przesunął
językiem po zębach. Dotknięcie to wydało się szokująco intymne; Lilith poczuła, jak ciarki spływają jej dreszczem po plecach aż do ciepłego, sekretnego
miejsca między nogami. To właśnie takie powinny być pocałunki.
Powoli znowu uniósł głowę.
 Dwa  wyszeptał.
Tymczasem Lilith zapomniała już, jakie miała pytanie, ale delikatny dzwięk bijącego w holu zegara przypomniał jej nagle o czymś całkiem innym.
 Muszę iść  powiedziała z pośpiechem, wysuwając się Z jego objęć.  Pen czeka na mnie w bibliotece. Nie mogę...
 Byłem kiedyś szpiegiem  stwierdził markiz zwięzle, co zatrzymało ją w pół kroku.
 Co? Pan...
 Kiedy Bonaparte powtórnie podbił Paryż, Wellington zwerbował Richarda i mnie jako swoich wysłanników. Spędziliśmy niemal całą wojnę babrząc się
w Paryżu i otaczającej go okolicy, usiłując oddzielić pogłoski od prawdy. Peese, mój bardzo grubiański lokaj, oraz mój kamerdyner Martin stanowili
część naszej drużyny. Richard wciąż jeszcze ma powiązania z ministerstwem wojny. Ja odszedłem.
 Dlaczego?
Markiz przerwał patrząc na nią.
 Czy to pani trzecie pytanie?
Wyczuwając wahanie, spojrzała mu w oczy. Wyraz jego twarzy niczego nie zdradzał, ale drobne drganie powiek i przyspieszony oddech wystarczyły.
 Nie chce pan na to odpowiadać, prawda? Jack wydął wargi.
 A może to jest pani trzecie pytanie? Nie odpowiem, dopóki nie podejmie pani decyzji.
Było wiele rzeczy, których chciała się o nim dowiedzieć, dotyczyły one raczej jego uczuć niż przeszłości, ale po śmierci Wenforda i plotkach, które się na
ten temat rozeszły, wydawało się ważniejsze, by raz na zawsze zdecydować, jaki charakter ma Jack Faraday. Będzie musiała poczekać, żeby dowiedzieć
się, czy naprawdę mu się podoba.
 Chcę wiedzieć, dlaczego odszedł pan z ministerstwa wojny.
Jack odwrócił się.
 Z pewnością doszły do pani plotki, Lil. Niech je pani przyjmie za odpowiedz i zapyta mnie o coś innego.
 Powiedział pan, że mogę pytać o wszystko, Jacku  przypomniała mu delikatnie.  Chcę się dowiedzieć czegoś o tej kobiecie, którą, jak powiadają, pan
zabił.
Jack obejrzał się na nią przez ramię, potem przeszedł do kominka i oparł się o jego obramowanie, stojąc w pozie, która wydawała się pełna swobody i
odprężenia, dopóki nie popatrzyła mu w oczy i nie zobaczyła, ile tam napięcia i niechęci.
 Miała na imię Genevieve  powiedział chłodnym, obojętnym głosem.  Genevieve Bruseille. Tak, byliśmy kochankami. Tak, zabiłem ją. Ale nożem.
Nie z pistoletu. Nie, nie byłem wtedy pijany i nie był to wypadek.  Potrząsnął głową.  Zdecydowanie nie był to wypadek. Czy żałuję tego?  Jack
obejrzał się i kiedy patrzył na nią, z jego twarzy zaczął znikać mroczny wyraz.  Tak. Teraz, w tym momencie, bardziej niż kiedykolwiek.
Lilith bacznie obserwowała jego twarz, miliady uczuć, które przebiegały po jego szczupłych rysach. To, co tam widziała  żal, chwilowa bezbronność,
pożądanie  wydawało się ujmować znaczenia słowom, a przydawać go emocjom, które kazały mu uczynić to wyznanie.
 Wiedząc to, co w tej chwili wiem, milordzie  powiedziała powoli, nie ośmielając się odwrócić wzroku  nie wierzę, by miał pan cokolwiek wspólnego
ze śmiercią Wenforda.
 Dziękuję.  Podszedł znowu do okna i wyglądał na zewnątrz przez dłuższą chwilę.  Wie pani  powiedział cicho, niemal do siebie  chociaż Dolph
czuje się tak zażenowany, mógłby umniejszyć znaczenie całego tego wydarzenia. Nie minęłyby dwa tygodnie, a wydarzyłby się jakiś następny skandal i
wszyscy by o tamtym zapomnieli. Nie było potrzeby występować z sugestią morderstwa. Oskarżenie arystokraty, nawet z tak zaszarganą opinią jak moja,
może mieć katastrofalne skutki dla oskarżającego, jeżeli nie będzie opierało się na solidnych podstawach.
 To same plotki  przypomniała mu. Odwrócił się znowu twarzą do niej.
  Same plotki" mogą wyrządzić wiele szkód. Jak sądzę, pani rodzina wie o tym bardzo dobrze.
Lilith pochyliła głowę.
 Tak, wiem.
Natychmiast Jack podszedł i uniósł jej brodę do góry.
 Nigdy nie sądziłem, że usłyszę takie słowa z własnych ust  zamruczał  ale może powinna pani już iść. Będę musiał powalczyć o jedną sprawę z [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • pumaaa.xlx.pl