[ Pobierz całość w formacie PDF ]
mu na twarz, i wyglądał jeszcze bardziej upiornie niż Arthur. Próbował coś
powiedzieć, ale tylko patrzył na nich ze strachem. Billi odwróciła się do
niego.
- A Kay? Czy Kay wiedział?
Arthur pokręcił głową.
- Nie. Te wizje doprowadzały go do szaleństwa. Elaine pracowała bez
końca, aby go z tego wyciągnąć. Zachował zdrowe zmysły, ale stracił moc
przepowiadania.
Billi zakryła twarz dłońmi, niezdolna do płaczu ani do krzyku. Uwięziona
pomiędzy nienawiścią i litością. Arthur wstał i podszedł, aby ją objąć.
- Nie waż się mnie dotykać!
Opuścił ręce i zrobił krok do tyłu.
Kłamstwa, kłamstwa, kłamstwa.
Templariusze.
Aajdaki.
Przenieśli się do salonu. Elaine odsunęła zasłony, wpuszczając światło
poranka.
Billi powinna być wykończona, ale energia pochodząca ze Srebrnego
Miecza nadal w niej tkwiła, głęboko w kościach.
- Opowiedz wszystko od początku - poprosił Arthur.
Billi popatrzyła na niego. W twarzy ojca dostrzegła delikatną zmianę.
Ciężar tajemnicy spadł mu z serca, zamiast tego widziała światło w jego
spojrzeniu. Ale furia wciąż w niej kipiała.
Pomyślała o tych wszystkich latach, kiedy traktował ją obojętnie,
zapominał o urodzinach, lekceważył, kiedy z płaczem wracała do domu, bo
raz po raz wdawała się w bójki z dzieciakami. Kiedy umniejszał jej
osiągnięcia. Liczyło się tylko to, że pewnego dnia będzie musiała go zabić.
Nie mogła na niego patrzeć.
Kay, wciąż osłabiony po rytuale, opierał się o ścianę, trzymając z daleka
od Billi. Bał się.
- Szatan - powiedział. - Spotkałaś szatana.
Arthur zdrętwiał. Wyjął nóż z szuflady kuchennej i położył na stole.
- Gdzie?
- Czekał na mnie w Tempie Church.
- Ale dlaczego po prostu nie przyszedł w czasie rytuału? - zapytał Kay.
Billi nie wiedziała, czy był zadowolony, czy rozczarowany.
- Mówił, że to nie on próbował się przedostać, to inni jemu podobni. Byty
nieziemskie są bardzo osłabione, kiedy przechodzą do Ziemskiego Królestwa.
- Billi spojrzała za okno. Diabła już dawno tam nie było. - Zaproponował, że
da mi Srebrny Miecz, jeśli cię zabiję.
- Aby przepowiednia Kaya się spełniła - uzupełniła Elaine.
Kay nagle zesztywniał.
- Nigdy nie miałem daru przepowiadania przyszłości. Wiecie, że tego nie
potrafię. - Spojrzał na Elaine, potem na Billi, zmieszany. - Nie potrafię. - Ale
w jego głosie nie było już pewności.
Elaine pokręciła głową.
- Teraz już nie, Kay, ale kiedy się tobą zaopiekowaliśmy... Szkoda, że nie
grałam wtedy na wyścigach. - Zaśmiała się, ale nikt nie docenił żartu. W
pokoju panował strach. - Pózniej ci to wszystko wytłumaczę - powiedziała,
opuszczając głowę.
- Nigdy tego dla ciebie nie chciałem, Billi - rzekł Arthur. Brzmiało to
szczerze, ale co z tego? Takie właśnie życie jej zafundował.
Kay dotknął jej dłoni. Spojrzała mu w oczy, w których dostrzegła tę
wyjątkową miękkość, ich błękitne światło promieniowało taką delikatnością,
że gdyby Billi nie była córką Arthura, z pewnością by się rozpłakała. Palcami
oplótł jej palce. Poczuła ich miękkość. Jej dłonie były takie twarde i pełne
odcisków po latach treningów z bronią. Biedny Kay, jego też oszukali.
Elaine odchrząknęła.
- Co teraz zrobimy, Art?
Ojciec spojrzał na Kaya, potem na nią. Uśmiechnął się smutno. Przegrał.
- Musicie uciekać.
Szykowali się do wyjazdu. Elaine i Kay mieli zabrać Przeklęte Lustro do
Jerozolimy. Może wśród sufich, rabinów i księży odnajdą kogoś, kto będzie
umiał uwięzić Michaela? Arthur zaatakuje, aby odciągnąć uwagę Anioła
Ciemności i zapobiec odkryciu, że Lustro znikło. Billi miała pozostać w
ukryciu. Kiedy przepowiednia okazała się fałszywa, Arthur chciał, by córka
znalazła się daleko od nadciągającego starcia.
Billi pomagała Kayowi w pakowaniu. Elaine wyciągnęła z garażu dwa
worki na śmieci wypełnione używanymi ubraniami i wysypała ich zawartość
na podłogę sypialni. Billi podniosła brązową, poliestrową koszulę w
pomarańczowe paski. Czy Elaine wybrała tę paskudną rzecz celowo?
Wygląda jak... .
- Nie przeklinaj - powiedział Kay.
- Przecież nic nie mówię.
- Ale intensywnie o tym myślisz.
Billi znalazła kilka par kalesonów i włożyła je do walizki.
- Znowu wyjeżdżasz - powiedziała, składając kolejną koszulę, a następnie
rzucając ją na podłogę. Nie może pozwolić, by to się tak skończyło. Nie
pozwoli. - Moglibyśmy jechać razem. - Pojechałaby. Bez względu na to, co
powiedziałby ojciec. Gdyby tylko Kay chciał. Ale on pokręcił głową.
- Nie, tutaj jest bezpieczniej. - Nie patrzył na nią, skupił się na pakowaniu.
- Wiesz, że za tobą tęskniłem.
Billi pokiwała głową.
- Jesteś moją jedyną przyjaciółką. - Zawahał się. Może więcej niż
przyjaciółką?
Billi przypomniała sobie, co czuła, całując go na Trafalgar Square.
Uśmiechnęła się.
- Wtedy zachowałam się histerycznie. To się nie liczy.
Kay włożył do walizki ostatni sweter i zamknął ją. Billi słyszała, jak Elaine
i Arthur przygotowują kolację. Słychać było szczęk talerzy i sztućców.
Czajnik głośno gwizdał.
- Potrafisz to zrobić, Kay. - Billi chwyciła jego dłoń. - Potrafisz pokonać
Michaela. Wiem, że to zrobisz. Uwięzisz go i wrócisz do domu.
Kay wzruszył ramionami.
- I potem co? - zapytał spokojnie.
Billi nie odpowiedziała. Nawet jeśli wróci, i tak nie będą razem. Ona nie
była już templariuszem. On tak. Zakon był dla niego wszystkim.
- To nieprawda, Billi. Inne rzeczy liczą, się bardziej.
Billi uniosła brwi. Czy dla niej zostawiłby Zakon? Byłoby nie fair pytać go
o to.
- Może wtedy będziemy żyli jak normalni ludzie? Oboje wiedzieli, że to
się nigdy nie wydarzy. Elaine zastukała w drzwi.
- Kolacja gotowa.
Usiedli do stołu. Arthur wypowiedział słowa modlitwy dziękczynnej, a
Elaine zaczęła nakładać zapiekankę warzywną. Arthur podawał talerze.
- Wiecie, co mi to przypomina? - Elaine spojrzała wokół. - Paschę.
Posiłek, który upamiętniał noc, kiedy Egipt dotknęła dziesiąta plaga .
Billi spojrzała na Kaya. Widzisz? . Jednak przykładała się do nauki. Kay się
uśmiechnął. Nie wyglądał najlepiej. Rytuał go wyczerpał.
- Nie wydaje mi się, aby naznaczenie drzwi krwią baranka mogło
uchronić nas przed Michaelem - odparł Arthur sucho.
- Wiem o tym. Najważniejsze jest to, co symbolizuje ta krew -
poświęcenie. To najsilniejsze zaklęcie. Teraz zabicie baranka byłoby bez
znaczenia. Ofiara - tu Elaine spojrzała na Billi musi coś znaczyć. - Podniosła
miskę ze szpinakiem i podała ją ponad stołem. - Kiedyś uwielbiałam
przygotowywać dania na ucztę sederową. Chrzan, siekane orzechy, jabłka
pływające w winie. - Nagle zaczęła się śmiać. - Wiecie, co robiliśmy? Znacie
tradycję napełniania kielicha winem dla proroka Eliasza?
Billi przytaknęła.
- Nalewasz dodatkowy kieliszek wina, na wypadek gdyby Eliasz pojawił
się na twoim progu.
Elaine klasnęła.
- No właśnie! Kiedy byłam mała, nalewano wino, a potem czekaliśmy.
[ Pobierz całość w formacie PDF ]