[ Pobierz całość w formacie PDF ]

bym chciała go stamtąd wyciągnąć. Są na to szanse w najbliższej przyszłości?
- Spore - rozpromienił się. - Rozmawiałem z bankiem i wszystko załatwiłem.
Zastawia pani dom i wyraża zgodę na konfiskatę dochodów z butiku, jeżeli pani
mąż nie stawi się
w sądzie. Zatrzymuję też szmaragdowy pierścionek i broszkę
z szafirami.
- Co takiego? - ocknęła się dopiero wtedy, gdy wspomniał o biżuterii. - Chyba
mnie pan nie zrozumiał. Zastawiam dom i sklep. Mówiłam już wczoraj, że biżuterię
matki gotowa byłam dać panu pod warunkiem, że mąż zostanie zwolniony od razu.
Jako rodzaj gwarancji.
- Tak. Dziś będę czuł się pewniej z taką samą gwarancją.
- Ale ja nie.
- A jak będzie się czuł pani mąż, jeśli zostanie w mamrze?
- Panie York, czy nie ma żadnego przepisu ograniczającego samowolę poręczycieli
sądowych? - Martin napomknął jej coś na ten temat.
- Zarzuca mi pani nieuczciwość?
o Boże, jeżeli teraz się obrazi...
- Nie, proszę posłuchać...
- To ty posłuchaj, mała: nie zamierzam się użerać z babą, która wpiera mi
oszustwo. Oddaję ci przysługę i nadstawiam dupy za twojego starego, a ty
nazywasz mnie złodziejem. Nie mam ochoty tego wysłuchiwać.
- Przepraszam - łzy znów napłynęły jej do oczu. Nie wiedziała już, czy w ogóle
to przetrwa. York rzucił na nią okiem i wzruszył ramionami.
- No dobra. Powiem ci coś: dasz mi tylko pierścionek.
Teraz lepiej?
- Zwietnie. - Brzmiało to podejrzanie, lecz było jej wszystko jedno. Nic już nie
miało znaczenia. Nawet to, czy Lan ucieknie, a jej zabiorą i dom, i firmę, i
samochód, i matczyny pierścionek. Nic.
York postarał się, żeby wypełnianie formularzy potrwało dwa razy dłużej, niż
było to konieczne, i dotknął jej piersi, kiedy sięgał po długopis. Spojrzała na
niego surowo, a on stwierdził z uśmiechem, że byłaby piękna, gdyby odżywiała się
prawidłowo, i że miał taką wysoką dziewczynę w ogólniaku. Na imię miała Mona.
Jessica bąknęła tylko: "Aha" i nadal podpisywała papiery. Wreszcie York odgryzł
końcówkę długiego, cienkiego cygara i podniósł słuchawkę, żeby powiadomić
areszt.
- Bernice pójdzie z tobą, Jessico - postanowił zwracać się do niej po imieniu. -
A w ogóle, jeśli kiedykolwiek będziesz w potrzebie, zadzwoń. Zawsze do usług.
Jessie podała mu rękę, modląc się w duchu, żeby taka potrzeba nie zaszła. Czuła
się tak, jakby miała zemdleć. Już dwa dni temu doszła do kresu wytrzymałości.
Zanim Barry York wydelegował swoją asystentkę na drugą stronę ulicy, było prawie
południe. Dla Jessie równie dobrze mogła to być północ. Była wykończona,
zdenerwowana, wszystko zaczynało się jej rozmazywać przed oczami. %7łyła w
nierealnym świecie, wypełnionym złymi, podstępnymi ludzmi.
Bernice wzięła plik papierów, przerzuciła je z szelestem, włożyła do ust świeżą
gumę, a potem przeszła z Jessie do Pałacu Sprawiedliwości. Podała papiery w
okienku na drugim piętrze i na chwilę odwróciła się do Jessiki.
- Zamierzasz zostać ze starym?
- Słucham?
- Zostaniesz ze swoim mężem?
- Tak... oczywiście... dlaczego? - zmieszała się Jessie, Jakim prawem ta
dziewucha pyta ją o takie rzeczy?
- To kawał drania, laluniu. I niezle cię kosztuje. - Bernice potrząsnęła głową i
energiczniej poruszyła szczęką.
- Jest tego wart.
Dziewczyna wzruszyła ramionami i machnęła ręką w stronę wind.
- No to możesz go sobie wziąć - oświadczyła mlaszcząc językiem i ruszyła w dół
po schodach.
Kilka chwil pózniej Jessica stanęła przed drzwiami aresztu. Nacisnęła dzwonek,
by przywołać strażnika.
- Słucham? Dzisiaj nie ma widzeń.
- Mój mąż ma wyjść za kaucją.
Strona 32
Steel Danielle - Teraz i Na Zawsze
- Jak się nazywa?
- Lan Clarke. - "Ten słynny gwałciciel", przemknęło jej przez głowę. - Biuro
Yorktowne dzwoniło w tej sprawie.
- Sprawdzę.
Sprawdzę? Co tu jest do sprawdzania? Macie dom, firmę, pierścionek i jeszcze
chcecie coś sprawdzać? A niechże was diabli porwą razem z biurem Yorktowne,
inspektorem Houghtonem i... Lanem? Całkiem możliwe. Była na niego wściekła; nie
za to, co zrobił, lecz za to, że nie był z nią, kiedy tak bardzo go
potrzebowała.
Czekała pod drzwiami prawie pół godziny, oparta o ścianę i nie bardzo świadoma
tego, co się wokół dzieje. Zaczynała już dochodzić do wniosku, że nigdy nie
zobaczy lana, kiedy nagle drzwi się otworzyły i stanął przed nią. Był nie
ogolony, zmarnowany, brudny i wyczerpany. Ale wolny. Zainwestowała w niego
wszystko, co posiadała. Powoli osunęła się z jękiem w jego ramiona.
- Już dobrze, maleńka... już dobrze. Wszystko będzie dobrze, Jess... -
powtarzał, prowadząc ją do windy. Kiedy zobaczył papiery kaucyjne, a w nich
wzmiankę o pierścionku jej matki, zrozumiał o wiele więcej, niż zdołałaby mu
powiedzieć.
Gdy stanęli przy samochodzie, przywarła do niego mocno i zaszlochała jak
dziecko. Posadził ją w fotelu, mocno objął ramieniem i tak zawiózł do domu.
Rozdział IX
- Co dzisiaj robisz, kochanie?
Jessie nalała Lanowi drugą filiżankę kawy i spojrzała na zegarek. Dochodziła
dziewiąta, a ona od dwóch dni nie była w butiku. Miała uczucie, jakby odeszła
stamtąd wiele miesięcy temu i żyła przez ten czas w letargu. Ale koszmar się
skończył. Lan był w domu. Większość dnia, nim zasnęła, spędziła w jego
ramionach. Znowu wyglądał jak Lan. Czysty, ogolony, nieco już wypoczęty. Miał na
sobie popielate spodnie i golf. Ilekroć na niego patrzyła, chciała go dotknąć,
aby upewnić się, że to nie złudzenie.
- Będziesz pisał?
- Jeszcze nie wiem. Może po prostu trochę się powałkonię. - Wiedział, że ona
musi iść do pracy. Przez ostatnie dni zrobiła dla niego aż nadto.
- Szkoda, że nie mogę zostać z tobą w domu - spojrzała na niego tęsknie znad
filiżanki kawy i nakryła dłonią jego dłoń.
- Zabiorę cię za to na lunch.
- Mam pomysł. Powałkoń się w butiku.
Zajrzał jej w oczy. Zachowywała się tak, jak przez kilka miesięcy po śmierci
Jake"a: przerażała ją myśl, że kiedy straci go z oczu, on zniknie.
- Przeszkadzałbym ci tylko, najdroższa. Zresztą mam coś do załatwienia.
Zacisnęła mu palce na dłoni. Zrozumiał bez słów.
- Myślałem, żeby poszukać pracy - dodał.
- Nie! - cofnęła rękę, a jej oczy błysnęły. - Nie, Lan, proszę.
- Jessico, bądz rozsądna. Czy pomyślałaś, ile to nas kosztuje, a ściślej mówiąc,
ile kosztuje ciebie? Powinienem od razu rozejrzeć się za jakąś posadą. Byle
jaką, po prostu za czymś, co przyniesie nam trochę pieniędzy.
- A co zrobisz, kiedy będziesz musiał chodzić na przesłuchania? I w czasie
procesu? Co wtedy? - Znów ścisnęła go za rękę; dostrzegł w jej oczach ból. Miną
miesiące, zanim przejdzie jej ten lęk.
- Czego dokładnie ode mnie oczekujesz, Jess?
- Ze skończysz książkę.
- I zostawię wszystko na twojej głowie?
Pózniej się zrewanżujesz, skoro tak ci na tym zależy.
Choć prawdę mówiąc, mam to w nosie. Co za różnica, kto podpisuje czeki?
- Dla mnie to jest różnica. Zawsze była i zawsze będzie.
- Wiedział jednak, że nie zdoła skoncentrować się na czymkolwiek, dopóki wisi mu
nad głową ten proces. Proces!...
Przez całe przedpołudnie huczało mu w głowie tylko to jedno słowo. Wątpliwe, by
w takim stanie mógł podjąć jakąś pracę.
- Zobaczymy - powiedział.
- Kocham cię - znów miała oczy pełne łez.
Uszczypnął ją w czubek nosa.
- Jeżeli jeszcze raz spojrzysz na mnie tak łzawo, zaciągnę cię do łóżka i dam ci
prawdziwy powód do płaczu.
Jessie zaśmiała się i dolała sobie kawy.
- Po prostu nie mogę uwierzyć, że jesteś w domu. Kiedy cię nie było, czułam
Strona 33
Steel Danielle - Teraz i Na Zawsze
się... - słowa uwięzły jej w gardle. [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • pumaaa.xlx.pl