[ Pobierz całość w formacie PDF ]
lampka w gniazdku. Jakim cudem tak dobrze widzi? %7łołądek znowu dał o sobie znać,
ścisnął się boleśnie. Skuliła się. Austin szedł w stronę drzwi.
142
- Szybciej, Darcy!
Emma oddychała głęboko. - Gdzie jestem?
- W domu Zoltana Czakvara w Budapeszcie.
- Czyim? - Kolejny atak głodu. Skrzywiła się. Serce Austina dudniło jej w uszach. Ledwie
słyszała. Nie mogła myśleć.
- W domu Zoltana Czakvara. To przywódca klanu Europy Wschodniej.
- Jestem w domu wampira? - Emma zauważyła żyłę w szyi Austina. Pulsowała. I tak
smakowicie pachniał. - Co się ze mną dzieje? - Głód uderzył boleśnie. Z krzykiem zwinęła
się w kłębek.
- Co z nią? - Darcy weszła do pokoju z zastawioną tacą. Postawiła ją na stoliku przy łóżku.
Była tak blisko, i pachniała tak dobrze, że Emma walczyła z pragnieniem, by się na nią
rzucić.
- Mam twoje śniadanie. - Darcy podała jej szklankę. - Grupa zero. Trochę mdła, ale
powinnaś zaczynać od prostych posiłków.
Oczy Emmy powiększyły się. Szklanka była pełna krwi.
- Nie! - Nagły ból przeciął jej język. Krzyknęła. Darcy postawiła szklankę.
- Biedactwo. Przechodziłam przez to samo. Zawsze wyrzynają się pierwszej nocy.
Emma zakryła usta dłonią i jęknęła. Czuła, jak jej dziąsła się rozrywają. Opuściła rękę i
zobaczyła krew na dłoni. Okropne! Ale jak pysznie pachnie. Ból w ustach ustąpił, gdy
powrócił głód. Darcy wsunęła słomkę do szklanki i podała Emmie.
- Masz. Trudno pić ze szklanki, gdy kły są na wierzchu.
Kły? Emma dotknęła ust. Miała długie, spiczaste, ostre kły.
- Nie! - Pokręciła głową. To tylko kolejny zły sen. To nie może być prawda.
- Wiem, że jesteś przerażona. - Darcy usiadła koło niej na łóżku i wcisnęła jej szklankę do
ręki. - Poczujesz się lepiej, kiedy to wypijesz.
Ręka Emmy zadrżała. Miała straszną ochotę cisnąć szklankę na ziemię i zatopić kły w
Darcy. O Boże, to prawda. Jest wampirzycą.
Oszołomiona, wpatrywała się w szklankę. Krew rzeczywiście smakowicie pachnie. Więc
to takie męki znosił Angus przez całą noc, gdy nie chciał jej ukąsić? Wzięła słomkę i
pociągnęła. Krew była słodka i ciepła. Spływała w jej gardło, dawała jej siłę. Zbyt szybko
wypiła do dna.
- Jeszcze. - Dziąsła jej drżały. Zdała sobie sprawę, że kły się chowają.
- Zaraz wracam. - Darcy wstała, zabrała szklankę. - Silny głód to normalny objaw.
- Byłaś wampirzycą - szepnęła Emma.
- Tak, przez cztery lata. Ale ty nie musisz tak długo. Roman może odmienić cię z
powrotem. Nic ci nie będzie.
Skinęła głową. Patrzyła, jak Darcy wychodzi z pokoju. Austin uśmiechnął się do żony.
Aagodny uśmiech pełen miłości. I Emma dokładnie wiedziała, czego jej trzeba.
- Gdzie Angus?
Uśmiech Austina przygasł. - On, no cóż, chwilowo go tu nie ma.
Rozglądała się po pokoju. Wciąż czuła się dziwnie. Trochę ociężale. Może to wszystko sen.
Ostatnio miała ich dużo. A może to wspomnienia? Kochała się z Angusem. Katia zabrała
ją i zaatakowała. Boże, Katia ją zabiła.
Podniosła rękę do szyi. Skóra była gładka, nienaruszona. Austin podszedł do niej.
- Rany się zasklepiły podczas śmiertelnego snu. Jedna z zalet bycia nieumarłym. -
Uśmiechnął się. - Zwietnie wyglądasz, ale musisz uwierzyć mi na słowo, bo nie zobaczysz
się w lustrze. Jedna z wad bycia nieumarłym.
143
- Nie ma żadnych wad. - Giacomo przechadzał się po pokoju, sącząc krew z kieliszka do
wina. - Buona sera, signorina. Wpadłem zobaczyć, jak się miewasz. - Brązowe oczy
zamigotały. - I powitać cię w klubie.
Wreszcie w pełni dotarła do niej powaga sytuacji. Nie żyje. Podciągnęła niebieską kołdrę
pod brodę. Gdzie Angus? Chciała go zobaczyć. Chciała znalezć się w jego silnych
ramionach. Dotknęła miejsca na szyi, w którym ją ukąsił, gdy się kochali. Ani śladu. Jakby
to się nigdy nie zdarzyło. Robby przechadzał się do pokoju.
- Jak się pani ma, panno Wallace?
Nie żyję. Emma objęła się ramionami pod kołdrą.
- Myślę, że jest w szoku - szeptał Austin, ale i tak go słyszała. Słyszała wszystko, nawet
szum mikrofalówki w drugim krańcu domu.
- Chcę porozmawiać z Angusem.
Robby i Giacomo wymienili zmartwione spojrzenia. - Nie ma go tu. Jest w Paryżu,
towarzyszą mu Jean - Luc i Ian.
- Więc zadzwońcie do Paryża i poproście go, żeby się tu teleportował. Proszę. - Zadrżała
pod kocem. Nie znosiła słabości. Do tej pory zawsze miała dość siły. Ale przecież jeszcze
nigdy nie była martwa.
- Wybierał się do Nowego Jorku - ciągnął Robby. - Teraz pewnie śpi.
Do Nowego Jorku? Ona przeżywa kryzys, a on jest w Nowym Jorku? Zazgrzytała zębami.
Powinien być z nią. Umarła, do cholery. Powinien okazać jej szacunek należny zmarłym. I
być u boku kobiety, którą kocha.
- Muszę z nim porozmawiać.
- Wyślę mu mejla - zaproponował Robby. - Przeczyta go, gdy się obudzi.
- Na pewno niedługo go zobaczysz - dodał Austin. - Gdy tylko nabierzesz sił, udasz się do
Nowego Jorku i Roman cię odmieni.
- Aye. - Robby skinął głową. - Angus zostawił mi swój T - shirt pokryty twoją krwią.
- Twoją przepustkę do śmiertelności. - Giacomo sączył krew z kielicha. - Choć nie pojmuję,
czemu ktoś chciałby znowu być śmiertelny.
- W takim razie masz kiepską wyobraznię, Jack. - Darcy weszła do pokoju ze szklanką
pełną krwi. - Proszę. - Podała Emmie.
Jak krew może być tak dobra? Teraz piła z łatwością, bo kły się schowały. Miała wrażenie,
że wchłania czystą energię.
Do pokoju wszedł jeszcze ktoś. Był niższy niż Angus, średniego wzrostu, miał ciemne
włosy i migdałowe, złocistożółte oczy.
- Jak się masz, moja droga? - Mówił z lekkim akcentem.
- Niezle. - Jakim cudem wszyscy bez pytania wchodzą do jej pokoju? Każdy chciał
obejrzeć nowiutką wampirzycę? - Ale dziś nie robię sztuczek.
Nowo przybyły zachichotał. - Cieszę się. Martwiliśmy się o ciebie.
Angus najwyrazniej nie bardzo. Pojechał do Nowego Jorku i zostawił ją, by sama uporała
się z nową rzeczywistością.
- Jestem Zoltan Czakvar. - Mężczyzna ukłonił się lekko. - Możesz tu zostać, jak długo
zechcesz.
- Dziękuję. - Emma błądziła wzrokiem po zebranych. Zoltan, Robby, Giacomo. - Jesteście
w porządku. To mi ułatwi bycie... gdy wiem, jacy jesteście.
Darcy przysiadła w nogach łóżka.
- Nie musi tak być, Emmo. Możesz znów stać się śmiertelna.
Ale Angus jest wampirem. Mogła być jak on. Mogła teraz poruszać się z zawrotną
144
szybkością, lewitować, teleportować się. Stanie się silniejsza niż kiedykolwiek. Jako
śmiertelna była dobrą zabój czynią, ale teraz będzie doskonała.
Jeśli jednak zostanie martwa, miną wieki, zanim znów zobaczy rodziców, brata, ciotkę
Effie. Niedobrze.
Ale z drugiej strony, to będą wieki z Angusem. Będzie mógł ją kochać. Jej zastrzeżenia co
do ich związku straciły rację bytu, bo byli tacy sami.
- Muszę porozmawiać z Angusem - powtórzyła. Dlaczego nie mogą jej zrozumieć?
Dlaczego Angus nie rozumie? Dlaczego ją zostawił? Zobaczyła ich niepokój. Coś było nie
tak. Nagła myśl przyszła jej do głowy.
[ Pobierz całość w formacie PDF ]