[ Pobierz całość w formacie PDF ]

- Nie poprowadziłabyś żadnego.
Pearl spłonęła rumieńcem.
- No dobrze, masz rację. Kiedyś zostałam przyłapana na przekroczeniu prędkości.
Zawieszono mi prawo jazdy na pół roku. Ukrywałam to przed Malcolmem, ale w końcu
musiałam mu powiedzieć. Bardzo się zmartwił. Wkrótce potem dostał zawału... - wy-
krztusiła ze łzami w oczach.
Rachel, zdjęta współczuciem, otoczyła ją ramieniem.
- Chyba nie obwiniasz się o jego śmierć! - wykrzyknął Bryn. - Przecież od dawna
chorował na serce.
- To samo mówili lekarze, ale może gdybyśmy się nie pokłócili, pożyłby dłużej.
- Posłuchaj, mamo! - Bryn podszedł bliżej i ujął jej dłonie. - Tata kochał cię ponad
życie. Czcił ziemię, po której stąpasz. Obawiał się o twoje bezpieczeństwo, ale nigdy nie
próbował cię odwieść od prowadzenia samochodu. Z całą pewnością nie chciałby, żebyś
spędziła resztę życia, dręczona nieuzasadnionymi wyrzutami sumienia. Najwyższa pora
przyjąć do wiadomości, że wszyscy przemijamy, czy żyjemy w stresie czy nie. Spróbuj
wrócić do normalnego życia. Proponuję sprzedać ten nielubiany samochód i kupić nowy
z wbudowanym ograniczeniem prędkości.
- Może to i niezły pomysł... - mruknęła Pearl niepewnie po chwili zastanowienia.
Bryn posłał Rachel porozumiewawcze spojrzenie.
- Moim zdaniem najlepiej, żebyś spróbowała, czy sobie poradzisz właśnie teraz, w
obecności Rachel - ciągnął. - Chyba jej ufasz, prawda?
- Tak - potwierdziła Pearl z nieśmiałym uśmiechem. - Tylko czy ona mi zaufa?
R
L
T
- Oczywiście - zapewniła Rachel z całą mocą, wręczając jej kluczyki. Podziwiała
Bryna zarówno za zdolności dyplomatyczne, jak i za logikę wywodu.
Pearl wzięła głęboki oddech.
- Dobrze, spróbuję.
- Tylko ostrożnie - przestrzegł Bryn.
Pearl pocałowała go na pożegnanie w policzek. Posłuchała jego rady. Zdaniem
Rachel podczas jazdy zachowała wręcz przesadną ostrożność. Zciskała kurczowo kie-
rownicę, aż kostki palców zbielały. Dopiero gdy przejechały przez most w porcie, napię-
cie zaczęło opadać.
Wieczorem, gdy Pearl przeglądała magazyny mody w małym salonie, Bryn za-
dzwonił, żeby spytać, jak jej poszło. Rachel właśnie szła odespać noc. Akurat przecho-
dziła obok telefonu. Podniosła więc słuchawkę.
- Doskonale sobie poradziła - zapewniła. - Na początku zżerały ją nerwy, ale
szybko nabrała pewności.
- Wiele ci zawdzięczam. Pomogłaś jej rozbić skorupę, w której się zamknęła. Po-
zwolisz, że w dowód wdzięczności zaproszę cię na kolację?
- Nic wielkiego nie zrobiłam. To naturalne, że życzę jej jak najlepiej. Bardzo ją lu-
bię. Zresztą już zbyt wiele od was otrzymałam: zaproszenie na bal, drogi upominek, su-
kienkę. Nie pozwoliliście mi za nią zapłacić - przypomniała.
- To wydatek reprezentacyjny. Sama byś jej sobie nie kupiła. Potrzebowałaś jej
tylko po to, żeby godnie reprezentować rodzinę Donovanów na wydanym przez nas balu.
Wyświadczyłaś mi wielką przysługę, że mi towarzyszyłaś. Dzięki tobie uniknąłem nie-
zręcznych sytuacji i kłopotliwych pytań.
Na temat nieobecności Kinzi - dokończyła w myślach Rachel. Nie wątpiła, że tak
atrakcyjny mężczyzna nie miałby kłopotu ze znalezieniem innej partnerki, choć pewnie
nie każdą zadowoliłaby rola tymczasowej zastępczyni.
- Odpowiadałby ci czwartek wieczorem? - spytał Bryn, jakby miała wypełniony
kalendarz do ostatniej minuty.
- Mamę też zabierzesz?
R
L
T
- Potrzebujesz przyzwoitki? - zażartował Bryn.
- Nie chciałabym zostawiać jej samej.
- Kilka godzin samotności jej nie zaszkodzi. W ciągu minionych dwóch lat prze-
ważnie przebywała sama.
Rachel pojęła, że nie da za wygraną. Przestała szukać kolejnych wykrętów, żeby
nie posądził jej o kokieterię. Prawdę mówiąc, pociągała ją perspektywa spędzenia wie-
czoru sam na sam z Brynem, toteż bez dalszych oporów wyraziła zgodę.
- Przyjadę po ciebie w czwartek o siódmej - oznajmił na odchodnym. - Zabiorę cię
do regionalnej restauracji w pobliżu Rivermeadows. Mam nadzieję, że ci się spodoba.
Wiadomość, że syn zabiera Rachel na kolację, ucieszyła Pearl. Rachel wyraznie
zaznaczyła, że to forma podziękowania za towarzystwo na balu.
W czwartek włożyła prostą, ciemnozieloną sukienkę, stosowną na wszelkie okazje.
Przewiązała ją w biodrach złotą, siatkową szarfą. Zastanawiała się, czy nie przesadziła, [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • pumaaa.xlx.pl