X


[ Pobierz całość w formacie PDF ]

przynajmniej dopóki specjalista nie obejrzy twoich zdjęć rentgenowskich -
przypomniała młodemu studentowi medycyny z urazem kręgów szyjnych. -
Ortopeda zaś oceni, czy konieczne będzie ustabilizowanie szyi za pomocą
metalowej opaski.
Opózni to bardzo jego naukę, jeśli w ogóle będzie mógł ją podjąć.
Dotychczas pacjent ten miał szczęście, bo na miejscu wypadku unieruchomiono
mu szyję, jeszcze zanim strażacy wyciągnęli go z rozbitego samochodu i zanim
jego układ nerwowy został nieodwracalnie uszkodzony. Nie wiadomo jednak,
jaki wpływ na jego przyszłość będą miały te obrażenia, zwłaszcza jeśli
konieczne okaże się trwałe unieruchomienie szyi, by zapobiec wystąpieniu
paraliżu.
Odetchnęła z ulgą, kiedy za studentem zamknęły się drzwi windy. Został
zabrany na ortopedię, gdzie rozpoczynała się jego długa droga do wyzdrowienia.
Libby miała pewność, że na ostrym dyżurze zrobili wszystko, by
zagwarantować powodzenie terapii. Musiała się mocno koncentrować i
rozważać wszystkie ruchy, by nie pominąć czegoś ważnego albo nie popełnić
błędu tragicznego w skutkach. Nie wybaczyłaby sobie, gdyby jej złość na Nicka
zagroziła zdrowiu pacjentów. Oczywiście nadal była na niego wściekła, ale jego
przecież jej wściekłość nie obchodzi. Jej zaś nie pozwala się skoncentrować. To
się musi skończyć.
- Muszę przestać zwracać na niego uwagę, przynajmniej dopóki nie trafi
się okazja, żeby powiedzieć mu, co o tym wszystkim myślę - zadecydowała,
stojąc przed tablicą z nazwiskami oczekujących pacjentów.
- Znów mówisz do siebie - zwróciła jej uwagę Sally i starła kolejne
nazwisko. Oznaczało to, że temu człowiekowi udzielono już pomocy i odesłano
go albo do domu, albo na odpowiedni oddział. - Chyba przydałaby ci się
przerwa.
Po raz pierwszy od wielu godzin na tablicy pojawiły się puste miejsca, co
oznaczało, że kilka sal zabiegowych się zwolniło i że chwilowo nie ma
pacjentów z ciężkimi obrażeniami.
- Pewnie masz rację - zgodziła się Libby. - Jeśli ten zegar działa,
pracowałam cztery godziny bez przerwy.
- W tej sytuacji pacjenci muszą poczekać, aż napijesz się czegoś ciepłego
- zdecydowała Sally. - Nie ma czasu na jedzenie, ale jeśli będziesz tak
postępować, grozi ci odwodnienie i twój mózg przestanie pracować jak należy.
- Jesteś pewna, że mogę zrobić sobie przerwę? Naprawdę wypiłabym
herbatę - przyznała Libby.
Popijając herbatę, zastanawiała się, jak funkcjonują inni lekarze, którzy
mają dzieci. Czy także dopatrują się w każdym przeziębieniu czy nabitym guzie
symptomów śmiertelnej choroby? A może starają się nie zwracać na to uwagi i
zdarza im się przeoczyć coś ważnego, żeby tylko nie być nadopiekuńczym?
Było jej dużo łatwiej, gdy mieszkała z mamą i mogła z nią porozmawiać. Matka
była rzeczowa, nie znała się na medycynie i stanowiła doskonałą przeciwwagę
dla obdarzonej bujną wyobraznią Libby. Była też jej powiernicą.
- Na pewno dajesz sobie radę? - Nick zjawił się tak nagle, że omal nie
upuściła kubka. - Może powinnaś przenieść się na inny oddział? Praca na
ostrym dyżurze jest bardzo stresująca - dodał. Jej serce jak zwykle zabiło
szybciej, ale równocześnie ogarnęła ją wściekłość.
- Owszem, doskonale daję sobie radę - odparła lodowato. Postanowiła nie
dać mu się zdominować, chociaż patrzył na nią z góry i był tak blisko, że nie
mogła wstać. - Czy może ktoś się skarżył?
- Nikt się nie skarżył - odparł. - Ale dziwi mnie, że przyszłaś dziś do
pracy. Myślałem, że zostaniesz z córką.
- Zostałabym, gdyby ona nie chciała iść do szkoły - wyjaśniła. Miała
jednak poczucie winy, bo rano ucieszyła się, że nie będzie musiała znów się
zwalniać z pracy z powodu Tash. - Wczoraj faktycznie nie miałam wyjścia. Od
śmierci mojej mamy Tash ani razu nie chorowała. Dziś musiałabym ją przykuć
do łóżka kajdankami, żeby powstrzymać ją przed spotkaniem się z koleżankami.
- Ona może czuje się dobrze, ale za to ty jesteś biała jak prześcieradło -
zauważył. Popatrzył na jej zmęczoną twarz wzrokiem, który w niczym nie
przypominał oczu Nicka z jej snów.
- To, że czasem potrzebuję odpoczynku, świadczy tylko o tym, że nie
jestem robotem. - Zauważyła ze zdumieniem, że kąciki jego ust zadrgały, jakby
bronił się przed uśmiechem. Znała ten uśmiech z wielu zabawnych sytuacji w
ich studenckich czasach...
- Rzeczywiście - zgodził się i uśmiechnął.
Ten uśmiech! Prześladował ją od pierwszego dnia na studiach. Wtedy
gotowa była oddać wszystko, żeby tak się do niej uśmiechnął albo żeby chociaż
zwrócił na nią uwagę, kiedy siedziała nad książkami, izolując się od świata.
Teraz... [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • pumaaa.xlx.pl
  • Drogi użytkowniku!

    W trosce o komfort korzystania z naszego serwisu chcemy dostarczać Ci coraz lepsze usługi. By móc to robić prosimy, abyś wyraził zgodę na dopasowanie treści marketingowych do Twoich zachowań w serwisie. Zgoda ta pozwoli nam częściowo finansować rozwój świadczonych usług.

    Pamiętaj, że dbamy o Twoją prywatność. Nie zwiększamy zakresu naszych uprawnień bez Twojej zgody. Zadbamy również o bezpieczeństwo Twoich danych. Wyrażoną zgodę możesz cofnąć w każdej chwili.

     Tak, zgadzam się na nadanie mi "cookie" i korzystanie z danych przez Administratora Serwisu i jego partnerów w celu dopasowania treści do moich potrzeb. Przeczytałem(am) Politykę prywatności. Rozumiem ją i akceptuję.

     Tak, zgadzam się na przetwarzanie moich danych osobowych przez Administratora Serwisu i jego partnerów w celu personalizowania wyświetlanych mi reklam i dostosowania do mnie prezentowanych treści marketingowych. Przeczytałem(am) Politykę prywatności. Rozumiem ją i akceptuję.

    Wyrażenie powyższych zgód jest dobrowolne i możesz je w dowolnym momencie wycofać poprzez opcję: "Twoje zgody", dostępnej w prawym, dolnym rogu strony lub poprzez usunięcie "cookies" w swojej przeglądarce dla powyżej strony, z tym, że wycofanie zgody nie będzie miało wpływu na zgodność z prawem przetwarzania na podstawie zgody, przed jej wycofaniem.