[ Pobierz całość w formacie PDF ]
***
Następnego dnia, gdy już się trochę uspokoiłem, odwiedziłem babcię od jajek, żeby
wypytać ją o tego sukinsyna. Jeśli ktokolwiek wie coś więcej na jego temat, to tylko ona,
pomyślałem. Ale babcia wiedziała niewiele:
- Panie Michałku, jo sie tam przecie nie wtrącała! Tyle mi wiadomo, com zasłyszała.
To gówniarz jakiś był, jak i ona wtedy, ta cała Jadzka. Dzieciaków para durnowatych. Ale
skąd on i kto on, to jo nie wiem. Tyle, że skądyś tu blisko być musiał, ludzie tak gadali, bo i
prowadzali się często razem, ci młodzi. Ja tam go nie znała, widziała go tylko raz albo i dwa
razy, blondynek taki on był... Nawet sie grzeczny zdawał. Ale okazało sie, że drań. Potem to
ona wielu tych chłopów miała, to i nie pamięta sie każdego tak dobrze.
- Pani sąsiadko, niech pani sobie przypomni, czy to on jeden się wtedy z tą
dziewczyną zadawał?
- Wtedy to on jeden. - Stanowczo odparła babcia, stawiając przede mną szklankę z
kawą, zaparzoną po turecku, jak to na wsi. - Ona w tamtym czasie porządna była dziewucha,
niezepsuta jeszcze. Zakochała się pewnie, jak to młoda. I tyle jej z tego przyszło.
Nieszczęścia same. Głupie te dziewuszyska, mój Boże...
- Zakochać się można w każdym wieku, to żadna głupota! - obruszyłem się.
- A tak, ale kiedy chłopak odpowiedni, ale nie tak bez rozumu, w byle kim - upierała
się babcia. - Cukru do kawki? A może mleczka?
- Dziękuję, odrobinę cukru. Trudno w tych sprawach wymagać od młodej dziewczyny
rozumu. Rozsądek nabywa się z wiekiem.
- O ile za pózno nie przyjdzie!
- Co racja, to racja, pani Mario. Ale to już sprawa losu.
- Boska sprawa, panie Michałku! Boska. Co komu pisane... Ale czy sprawiedliwe to
jest? Bluznić nie chcę, ale to nie na mój rozum, te boskie wyroki. Choć niby wolna wola i
sumienie dane każdemu, ale jak się z tego korzysta, to już ludzka rzecz.
- Jak sobie pościelesz, tak się wyśpisz?
- Ano. Ale żeby jeden grzech durnej smarkatej na całym jej życiu miał zaważyć?
Jakże to tak?
- Wie pani co, to chyba nie tak. To nie jest kwestia boskiej wyrozumiałości. Myślę, że
to po prostu pech. Nie sądzę, żeby Bóg wnikał we wszystkie ludzkie problemy. On ma
ważniejsze sprawy.
- No co pan! - żachnęła się zgorszona babcia.
- A czy ochronimy naszych bliskich przed wszystkim, co może ich spotkać? Nie, bo tu
nie o to chodzi. %7łycie to żywioł, walka. Raz na wozie, raz pod wozem. Tak chyba musi być...
Lubiłem od czasu do czasu pofilozofować sobie z babcią od jajek.
- Ano, niezbadane są wyroki boskie - westchnęła.
- A ta kobieta, co się o Małgosię wypytywała, kim ona mogła być? Nie domyśla się
pani?
- U mnie jej nie było, to i sie nie domyślam. Niestara ponoć, mówili. Sam sie pan
rychło przekona.
- Tak pani sądzi?
- A sądzę. Ludziska głupie są, pewnikiem kto wygadał, gdzie Gosia, choć żaden sie
tera do tego nie przyzna. Tamtej, widać, zależy. Sama przyjdzie. Zobaczy pan Michał...
*
Nie pomyliła się babcia od jajek. Jak zwykle trafiła w dziesiątkę. Przekonałem się już
po kilku dniach. Kilku dniach gorączkowych narad z prawnikami. I kilku bezsennych nocach.
Na szczęście Małgosia o niczym się jeszcze nie dowiedziała. Staraliśmy się udawać wobec
niej beztroskich, choć przychodziło nam to z coraz większym trudem. Dobrze, że dzieci mają
tyle ważnych spraw na głowie. Dzięki temu łatwiej je przez jakiś czas utrzymać z dala od
kłopotów dorosłych.
Tamtego dnia Ada wybierała się właśnie do chatki Baby Jagi, kiedy ta kobieta dopadła
ją koło furtki. Musiała tam czatować od dłuższego czasu, bo sąsiad mówił nam potem, że
widzieli ją wcześniej w pobliżu, ale myśleli, że to jedna z takich, co to dywanami handlują.
Dużo u nas teraz domokrążców, jak i wszędzie zresztą. Kobieta była młoda. Błagała Adę o
chwilę rozmowy.
Nie było mnie akurat w domu, pojechałem do biura, więc relację znam z drugiej ręki,
od Ady. Jej rozmówczyni była zdenerwowana.
[ Pobierz całość w formacie PDF ]