[ Pobierz całość w formacie PDF ]
przyjaciółkę.
- Słucham?
Wyciągnęła komórkę w moją stronę.
- Ma na imię Rachel. Wystarczy, że się z nią przywitasz. Powiedz tylko: Cześć, Rachel . Zemdleje z
wrażenia, jak się dowie, że jesteś tym facetem, który występował w telewizji.
Otworzyłem drzwi samochodu i zanim wsiadłem, rzuciłem:
- Zacznij wreszcie stąpać po ziemi, Lauren.
Zapatrzyła się na mnie z rozdziawionymi ustami, po czym krzyknęła, żebym usłyszał mimo zamkniętych
okien:
- Jeżeli uważasz się za takie wspaniałe ciacho, to jesteś w błędzie!
W sklepie nie zastałem Cynthii.
- Dzwoniła z samego rana i zapowiedziała, że jest umówiona ze ślusarzem - wyjaśniła Pamela.
Spojrzałem na zegarek, dochodziła pierwsza. Gdyby ślusarz zjawił się o umówionej porze, powinien
skończyć robotę do dziesiątej, najwyżej jedenastej.
Sięgnąłem do kieszeni po komórkę, ale Pam wskazała mi aparat stojący na ladzie.
- Cześć, Pam - odezwała się Cynthia, odczytawszy z ekranu dane rozmówcy. - Wybacz, że tyle to trwało, ale
już do ciebie jadę.
- To ja - odparłem.
- Och!
- Zajrzałem do sklepu, sądząc, że cię tu zastanę.
- Facet się spóznił, wyszedł dopiero niedawno. Ledwie zdążyłam odjechać spod domu.
- Powiedz jej, żeby się nie przejmowała - wtrąciła Pam. - Prawie wcale nie ma ruchu. Niech sobie wezmie
cały dzień wolny.
- Słyszałaś? - zapytałem.
- Tak. To chyba niezły pomysł. Jestem strasznie rozkojarzona. Dzwonił Abagnall. Chce się z nami zobaczyć.
Przyjedzie o wpół do piątej. Będziesz o tej porze w domu?
- Oczywiście. Co powiedział? Trafił na coś ciekawego?
Pamela zmarszczyła brwi.
- Nie chciał mówić przez telefon. Zapowiedział, że porozmawiamy spokojnie, jak przyjedzie po południu.
- Co o tym myślisz?
- Wydaje mi się to trochę dziwne.
- Właśnie, mnie też. Może chce nam oznajmić, że nie wpadł na żaden trop.
- Też o tym pomyślałam.
- Jedziemy jutro do Tess?
- Już jej zostawiłam wiadomość. Tylko się nie spóznij, dobrze?
Kiedy odłożyłem słuchawkę, Pamela zapytała:
- Co się dzieje?
- Cynthia... to znaczy my wynajęliśmy człowieka, żeby dokładnie się przyjrzał sprawie zniknięcia jej rodziny.
- Aha - mruknęła. - Cóż, to nie moja sprawa, ale z mojego punktu widzenia od tamtego wypadku minęło już
tyle lat, że chyba zwyczajnie wyrzucacie pieniądze w błoto. Wydaje mi się, że nikt już nie zdoła wyjaśnić, co
się naprawdę stało tamtej nocy.
- Na razie, Pam - odparłem. - Dzięki za możliwość skorzystania z telefonu.
* *
- Napije się pan kawy? - zapytała Cynthia, gdy Den ton Abagnall wszedł do środka.
- Och, z przyjemnością - odparł. - Z ogromną przyjemnością.
Usadowił się na kanapie, a Cynthia przyniosła przygotowaną wcześniej tacę z dzbankiem kawy, filiżankami,
cukrem, śmietanką i herbatnikami w czekoladzie. Napełniła kawą trzy filiżanki i wyciągnęła w stronę
detektywa talerzyk z herbatnikami.
Poczęstował się z ociąganiem. Nie miałem wątpliwości, że żona, podobnie jak ja, wręcz nawołuje w myślach:
Na miłość boską, proszę wreszcie powiedzieć, czego się pan dowiedział, bo nie wytrzymam dłużej ani
sekundy! . Spojrzała jednak na tacę i powiedziała:
- Wzięłam tylko dwie łyżeczki. Terry, czy mógłbyś przynieść trzecią?
Poszedłem do kuchni, wysunąłem szufladę, żeby wziąć łyżeczkę, gdy nagle coś przykuło mój wzrok. Przy
ściance szuflady, obok brzegu plastikowego pojemnika na sztućce, gdzie zawsze gromadziło się mnóstwo
rozmaitych drobiazgów, od ołówków i długopisów po druciane zapinki do torebek śniadaniowych, leżał klucz.
Wyciągnąłem go. Był to zapasowy klucz od drzwi frontowych, który zazwyczaj wisiał na haczyku.
Kiedy wróciłem do saloniku z łyżeczką, Abagnall otworzył notes. Zajrzał do niego, przerzucił parę kartek i
mruknął:
- Zobaczmy, co my tu mamy.
Oboje z Cynthia uśmiechnęliśmy się wyrozumiale.
- W porządku, już mam - rzekł, podnosząc wzrok. - Pani Archer, co może mi pani powiedzieć na temat
Vince a Fleminga?
- Vince a Fleminga?
- Zgadza się. To z nim była pani tamtego wieczoru. Siedzieliście oboje w samochodzie zaparkowanym... -
[ Pobierz całość w formacie PDF ]