[ Pobierz całość w formacie PDF ]

Zrobił się krzyk ponowny. Hellburg uczuł się w tem towarzystwie dziwnie obco.
Pan Szreniawita tymczasem, wpół pijany, podniósł się z pod stołu.
 Puście Waszmościowie!  błagał.  Wesele córki. Powrócę, klnę się na niebo, że powró-
cę.
Na to Hellburg, odsuwając gniewnie krzesło i wstając, rzekł:
 Odjedziesz Waćpan, kiedy zechcesz. A wam, Waszmościowie  wesołej nocy!
 Nie zostajesz?  spytał zdziwiony pan Wąsowicz.
 Nie!  odparł.  Jestem zmęczony drogą.
Pozostawił ich pomieszanych i dotkniętych i sam poszedł do swego pokoju. Miał wrażenie
niechęci, jakiej doznaje człowiek trzezwy w towarzystwie, w którem wszyscy mają w głowie.
Miał uczucie wogóle pogardy do życia i urazy do nich, że nie wiedząc o tem, dotknęli w jego
duszy białej postaci Ondyny.
W pokoju było ciemno. Nie był pewny, czy nie zastanie tam znowu jakiegoś śpiącego go-
ścia. Lecz nie ! Posłanie czekało na niego przygotowane i nietknięte. Posuwał się wzdłuż
25
ścian ku oknu. W ciemności potrącił coś. I oto dobiegł go brzęk kilku strun dotkniętych, ci-
chy, a taki inny od tych, które dochodziły go tu jeszcze z sali.
Była to lutnia, zawieszona na ścianie, na której dawniej grywał. Ale w tej chwili nie zdał
sobie sprawy, że ją poruszył. Zdawało mu się, że to koło niego przeleciały skrzydła jakieś i
uderzyły milczący instrument.
Nie rozbierał się, ale usiadł na łóżku i zagłębił się w myślach... Odjechał od niej, nie za-
mieniwszy gorętszego słowa, bez zaciągnięcia żadnego zobowiązania i bez żadnej pewności,
że go oczekiwać będzie. A zarazem czuł, że ona jest jedyną, za którą może tęsknić, jedyną,
którą ma na świecie.
Czy jest jej wart? Wspomnienie tej uczty, na której był przed chwilą, zdawało mu się rzu-
cać na duszę jego pył. Poczęły mu przychodzić podobne wspomnienia z przeszłości. Warte są
jej jego sny o sławie, chęć czynu, dusza, która ku górze królewsko ulata, ale czy warte są
wszystkie jego zwątpienia, chwili, gdy dusza słania mu się jakby bezwolna i rozpaczy pełna
powłóczy skrzydłami po ziemi?
A przytem, czy on ją naprawdę kocha? Czy potrafiłby zapomnieć przy niej o wszystkich
smutkach, które go męczą, o tych przejściach, w czasie których dusza woła o śmierć, o mękę,
o skon?
Innym wolno zbliżać się do niej takimi, jakimi są, ale on chciałby jej dać szczęście całe,
siebie całego, wiedzieć, że nigdy nie stanie się przyczyną jej łez i skargi.
On tak nienawidził łez. Tak dużo ich widział od dzieciństwa. Wolał już od nich tę ucztę
nawet, na której był, wolał krew, którą widział przelewaną obok siebie, tak pragnął światła,
szczęścia, błękitu...
A czy ona da mu to wszystko? Ona, napozór tak chłodna i taka biała? Czy potrafi rozża-
rzyć tak dwa serca, by były jak jeden ogień zjednoczeniem się wspólnem płonący?
Co czeka ją i jego? Stanęła mu przed oczami cała męka zapytań. Cały obłok myśli, jak po-
staci skrzydlatych, które przychodziły mu zakrywać srebrny, czysty strumień tęsknoty.
Otworzył okno i patrzył na daleki krajobraz jesienny, bezksiężycową, gwiazdzistą nocą
rozsrebrzony. Dusza uleciała mu w zadumie od ciała i poleciała tam, gdzie ukochaną swoją,
jak biały cień, przedwczorajszą nocą zostawił.
Wtedy posłyszał dobijanie się do drzwi, hałas po schodach, ochrypłe pijackie głosy i słowa
Wąsowicza:
 Otwórz, przyjacielu, otwórz!
Otwarł drzwi i ujrzał przed sobą całe towarzystwo z sali, które chciało wejść do niego, ale,
że stanął na progu, przystanęło pod drzwiami i na schodach z kapelą.
 Nie leżysz jeszcze?  dziwił się Wąsowicz.  Zrobiło się nam za tobą żal, że ci smutno.
Przyszliśmy więc cię rozweselić.
Równocześnie rozległy się okrzyki:
 Gospodarzu nasz!
Pokażże nam twarz.
W łóżkuś trzezwy, wstań pijany,
Wróć w przyjaciół krąg zebrany...
Gospodarzu nasz,
Oto kielich masz!
Ale młody szlachcic zamknął im przed nosem drzwi i głosem, w którym brzmiała tajona
wściekłość, zawołał:
 Precz! Pijaki!
Za drzwiami począł się szybki odwrót, po chwili jednak słychać znowu było pojedyńcze,
stąpanie po schodach i zabrzmiał głos pana Wąsowicza:
26
 Przyjacielu! skrzywdziłeś nas. Przyszliśmy, do ciebie, bośmy myśleli, że możesz być
spragniony, a ty wymyślasz nam od pijaków. Wszakże to wszystko bracia szlachta, dobrze, że
sobie, nim wytrzezwią, zapomną. Prawda to, że zwaliłem ci lamus, prawda to, że trzymam u
ciebie bez twej woli gości, ale też nazwoziłem ci dobra wszelakiego. Nie klnij mnie, przyja-
cielu, nie klnij, bo sobie gardło poderżnę.
Tu głos pana Wąsowicza załkał straszliwie, poczem słychać było, jak schodził omijając
stopnie, po schodach.
Hellburg począł się śmiać pomimo gniewu, a potem, gdy już wszelkie hałasy ucichły,
wziął gitarę i grał na niej cicho, przy otwarłem oknie, do póznej nocy.
27
VI.
Goście zaproszeni przez Wąsowicza nie rozjechali się tak prędko. Jeden tylko starosta ka-
liniecki wymknął się w nocy, kazał zaprząc skarbniczek i, nie napotykając już oporu, wyje-
chał na wesele córki, które tylko dzięki przybyciu Hellburga nie uległo opóznieniu. Inni na-
tomiast, o godnościach dość niejasnych, a nazwiskach dość niepewnych, nie skorzystali z
pozostawionej sobie wolności i spodziewali się ucztować dalej. Nie godziło się już teraz
gwałtem pozbywać ich, gdy im się poprzednio dla zatrzymania koła od kolasek pozdejmo-
wało. Oni tymczasem chodzili po dziedzińcu, łapali kury, strzelali zwierzynę w lesie i scho-
dzili sami po butle do piwnicy. Wreszcie Wąsowicz, widząc niechęć do nich gospodarza, po-
czął mało z nimi przestawać i odmawiał w ucztach swego udziału. Poznali się zatem na sytu-
acji i w jeden dzień ku południu wysypały się na dziedziniec ich skarbniczki, kolaski i taran-
tasy, a właściciele przyszli żegnać się z gospodarzem. Poczem, obdarowani tak przez Wąso-
wicza jak i Hellburga, rozjechali się na cztery strony świata.
We dworze zaległa cisza, z której skorzystał Piotr, by przeglądnąć nieruszane papiery
swego ojca. Pewnego razu wpadła mu w ręce kaseta mała, kunsztownie zamknięta i przez
matkę jego jeszcze pieczęcią herbową zabezpieczona. Były tam listy, które, nie chcąc badać
tajemnic, odłożył na bok, z podpisów jednak i pieczęci zauważył, że były pisane przez zna-
komitych dyssydentów. Najbardziej jednak zadziwił go foljał wielki, drobnem pismem zapi- [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • pumaaa.xlx.pl