[ Pobierz całość w formacie PDF ]
- Myślałem o tym, żeby wznowić Letnie przysmaki" i zastanawiałem się, czy
nie miałabyś ochoty ich poprowadzić?
- 52 -
S
R
Pytanie zaskoczyło Claire. Wszystkiego się mogła spodziewać, ale nie
propozycji, żeby raz na tydzień pisać do miejscowej gazety. Skierowała spojrzenie na
wodę; słońce powoli zachodziło za czubkami drzew porastających drugi brzeg jeziora.
Złocistopomarańczowe smugi kołysały się
łagodnie na srebrzystej tafli, którą marszczył lekki wiaterek.
- Letnie przysmaki"? - powtórzyła cicho, jakby mówiła sama do siebie.
Drew zamknął rubrykę po śmierci matki. Wiele osób właśnie od tej strony
zaczynało lekturę Gazette", przyzwyczaili się do lekkiego pióra Angeli, jej ciepła i
poczucia humoru.
- Niestety, dużo u mnie nie zarobisz - ciągnął Drew. - Ale coś ci jednak będę
płacił.
- Przecież i tak połowę przepisów Angela dostawała od ciebie - wtrąciła
Mallory.
Matka Drew nigdy zresztą nie ukrywała, że kiepska z niej kucharka.
- Tak, ale w te przepisy zawsze wplatała takie urocze historyjki...
- Ty też wyrobisz sobie swój styl - powiedział Drew, usiłując dodać Claire
otuchy. - Wiem, że z trójką dzieciaków masz pełne ręce roboty, ale przynajmniej
spróbuj, co? Obiecuję: jak ci się nie spodoba, do niczego nie będę cię zmuszał.
Przed urodzeniem dzieci pracowała w branży turystycznej, ale od ponad
dziesięciu lat zajmowała się wyłącznie domem. Nie miała czasu na nic innego.
Jednakże napisanie paru stron raz na tydzień do gazety nie jest chyba aż tak uciążliwe?
Poza tym dziewczynki były już starsze, nie wymagały nieustannej opieki.
Nawet najmłodsza Jenna, która skończyła niedawno sześć lat, ciągle powtarzała, że to
czy tamto zrobi sama. Może więc stała rubryka w gazecie nie jest wcale takim złym
pomysłem? Może myśląc o tym, co ma napisać, nie będzie myślała o innych rzeczach?
Może...
- W porządku - zgodziła się Claire. - Co mi szkodzi spróbować?
- Zwietnie! - ucieszył się Drew i postanowił kuć żelazo, póki gorące. - Postarasz
się dać coś do najbliższego numeru? Fajnie by było, gdyby Letnie przysmaki"
pojawiły się na początku lata. Chociaż... - dodał, spoglądając na żonę - jak nie
zdążysz, to trudno. Zwiat się nie zawali.
- 53 -
S
R
- Postaram się - obiecała Claire.
Wkrótce zaczną dojrzewać truskawki, a znała doskonały przepis na ciasto
truskawkowe na biszkoptowym spodzie. To byłby miły początek...
- Jesteś wspaniała! Wiedziałem, że mogę na ciebie liczyć.
- Hej, dziewczyny, przyniosłem wam piwo - powiedział Grady, który przed
chwilą wyłonił się z domu.
Jedną puszkę rzucił Mallory, drugą Claire.
Claire z ciężkim sercem odstawiła swoją na stół. Miała wielką ochotę napić się
z przyjaciółmi, zwłaszcza po przeżyciach ostatniego tygodnia, ale niestety...
- Pozostanę dziś przy lemoniadzie - oznajmiła.
Nalewając płyn z dzbanka, czuła na sobie trzy pary oczu. Nie wytrzymała.
- No dobrze - rzekła, świdrując wzrokiem trójkę przyjaciół. - O co wam chodzi?
- O tradycję. Nad zimną puszkę piwa przedłożyłaś szklankę letniej lemoniady -
odparł Grady, wymieniając z Drew porozumiewawcze spojrzenie. - Tylko trzy razy w
życiu po przyjezdzie tu odmówiłaś piwa.
- Trzy razy odmówiłaś - podjął Drew, zniżając lekko głos - i masz trzy urocze
córeczki, które w tej chwili ganiają po lesie. Córeczka i odmowa, córeczka i odmowa.
Ciekawe, czy jedno z drugim ma coś wspólnego?
- Przestańcie żartować - zezłościła się Mallory. - Może Claire zwyczajnie w
świecie nie ma ochoty na piwo. Nigdzie nie jest powiedziane, że pierwszego dnia nie
można wypić lemoniady. A wy, moi drodzy, za duże znaczenie przywiązujecie do
prostej odmowy.
- To prawda, Claire?
Obydwaj mężczyzni uważnie się jej przyglądali. Z trudem powstrzymała się, by
nie obciągnąć białej bluzki, nie zakryć nią brzucha; miała wrażenie, że wszyscy widzą,
że talia się jej powiększyła.
- Macie rację - odrzekła cicho. - Spodziewam się czwartego dziecka. Tylko
błagam, nie wygadajcie się. Dziewczynki jeszcze o niczym nie wiedzą. - Wzięła
głęboki oddech. - Kirk też nie.
- 54 -
S
R
Wbiła wzrok w palenisko; kłody wydawały się płonąć od wewnątrz. Idealnie,
pomyślała; ogień w sam raz do pieczenia kiełbasek. Powinna zawołać dzieci. Ale
jeszcze nie teraz. Za chwilę.
Była ciekawa, o czym myślą jej przyjaciele. Na pewno wymienili między sobą
zaskoczone spojrzenia, ale żadne jeszcze nic nie powiedziało. Wtem poczuła, jak
Grady ją obejmuje.
- Przypuszczam, myszko, że istnieje jakiś ważny powód, dla którego Kirk o
niczym nie wie?
Skinęła w milczeniu głową, po czym obróciła się i wtuliła twarz w jego pierś.
Bała się, że jeśli otworzy usta, natychmiast wybuchnie płaczem. Drew i Mallory
również podeszli bliżej, oboje zaniepokojeni.
- Zobaczysz, Claire, wszystko się ułoży. - Przyjaciółka próbowała ją pocieszyć.
- Jestem o tym święcie przekonana.
Zacisnąwszy zęby, Claire ponownie skinęła głową. Wierzchem ręki otarta łzy,
który wisiały jej na rzęsach, po czym wciągnęła głęboko powietrze i wyprostowała
plecy.
- Obyś miała rację... - szepnęła.
Prawdę mówiąc, nie bardzo w to wierzyła. Wszystko się ułoży? Jakim cudem?
Mąż już jej nie kocha, bo kocha inną. Czy w takiej sytuacji małżeństwo jest w stanie
przetrwać?
- Słuchajcie, może zawołamy dzieciaki? - zaproponowała Mallory, chcąc
zmienić temat. - Chyba możemy już zaczynać? Jak myślicie?
- Myślę, że tak - odparł Grady, pokrytym odciskami palcem delikatnie ocierając
policzek Claire.
W tym momencie ciszę przerwał ostry dzwonek telefonu. Claire zawahała się;
spojrzała na leżący na stole aparat, niepewna, czy odebrać. Podejrzewała, że na drugim
końcu linii usłyszy głos Kirka, bo przecież nikt inny nie dzwoniłby do niej na
komórkę. Ale czy chciała z nim rozmawiać?
- Możemy zaczynać? Mamusiu, możemy?
Andie, wciąż trzymając za rączkę Angel, wybiegła zza drewutni. Najwyrazniej
kiełbaski bardziej ją interesowały niż dalsza zabawa w chowanego.
- 55 -
S
R
- Jestem głodna jak wilk!
- Ja też! - oznajmiła stanowczym głosikiem mała Angel.
- Ja też! - dołączyła Daisy.
- I ja! - Jenna nie chciała być gorsza.
[ Pobierz całość w formacie PDF ]