[ Pobierz całość w formacie PDF ]

tępo. Ale ona była nieugięta. - Aubrey.
- Co Aubrey? - Dopiero po dłuższej chwili zaczął pojmować. - Aubrey?
- Nie jestem ślepa. Usiadł.
- Dru, mylisz się. To moja siostra.
- Nie jest żadną siostrą.
- No to bratanica.
- Bratanicą też nie jest. I może nie dostrzegasz, co was łączy, ale wątpię.
- W ogóle nie myślę o niej w ten sposób. Ani ona o mnie. Dru wygładziła
spódnicę.
- Jesteś pewien? -Jak najbardziej.
Ale ziarno niepewności zostało zasiane.
- Nie zamierzam - powiedziała spokojnie Dru - wdawać się w romans z mężczyzną,
któremu podoba się inna. Może załatw to z Aubrey, zanim sprawy między nami zajdą
za daleko. A na dzisiaj skończmy, dobrze?
I zaczęła pakować lodówkę.
- Jeżeli nie przeszła ci ochota, przemyśl wszystko przed następną sesją w
przyszłą niedzielę.
Wstał, zmierzył ją wzrokiem.
- Niezłe z ciebie ziółko. Dlatego, że jakiś palant cię oszukał, uważasz, że
wszyscy oszukujemy?
- Nie. Myślę, że masz uczciwe zamiary. Ale, jak powiedziałam, nie jestem gotowa
na następny krok, dopóki mam zastrzeżenia co do twoich uczuć.
- Chyba nie ty powinnaś wypytywać mnie o blizny, lecz ja ciebie.
73.
Odwrócił się do niej plecami, żeby spakować sprzęt. Bardziej roztrzęsiona, niż
chciała się przyznać, Dru ruszyła wolno do domu. W duchu przyznała, że był to
sromotny odwrót.
Kobiety! Seth wrzucił do bagażnika lodówkę, potem kosz, a następnie wrócił po
płótno.
- Chyba sam wiem najlepiej, kto mi się podoba - mruknął do siebie pod nosem,
niosąc rozpoczęty obraz do samochodu. - Jeden facet okazuje się patafianem i
przekreśla nas wszystkich? - Położył obraz na kocu, popatrzył markotnie. - Muszę
to załatwić raz na zawsze.
Po kilku minutach podjeżdżał pod dom Aubrey. Wyskoczył z samochodu, podszedł do
drzwi.
- Aubrey? - krzyknął w stronę schodów. - Jest ktoś w domu?
- Seth?
Grace wybiegła z kuchni.
- Wpadłem zobaczyć się z Aubrey. Jest w domu?
- W niedzielę po południu gra w softball.
- Dzięki.
Seth miał marsową minę.
Na boisku trafił na końcówkę ósmej zmiany, z dwoma na bazach i z dwoma autami.
Ukochana drużyna Aubrey, Błękitne Kraby, przegrywała teraz o jeden punkt ze
swoimi odwiecznymi przeciwnikami, Wargaczami.
Widzowie zajadali hot dogi, popijali napoje chłodzące z papierowych kubków,
rzucali pod adresem zawodników wyzwiska bądz słowa zachęty. Nadciągał czerwiec
ze swym gorącym oddechem, usuwając wiosnę w czułe zapomnienie. Słońce rozlało
się po boisku, kąpiąc je w parnym upale.
Para spowijała budkę z hot dogami, kiedy Seth mijał ją, żeby wdrapać się na
trybuny. Dostrzegł Aubrey czekającą na swoją kolej, kiedy pałkarz wykonywał
trzeci rzut. Po ogłoszeniu czwartego tłum się zerwał.
- Aub-rey! Aub-rey! - wołano, gdy szła na swoje stanowisko.
Zakołysała się. Po dwóch próbnych zamachach wykonała rzut. Pędem wróciła na
bazę, kiedy piłka poleciała na faul. Ryk znów się wzbił, a rozgorączkowany tłum
zaczął tupać w drewniane trybuny, aż się zatrzęsły ławki.
74.
Z chwilą gdy piłka wyprysnęła spod pałki Aubrey, Seth już wiedział, że wygraną
ma w kieszeni. Tłum się zerwał, wybuchnął entuzjazm, kiedy Aubrey odrzuciła
pałkę i pomknęła wokół baz.
Dziewiątą rundę Wargacze zakończyli bez punktu, grę wznowiono, Aubrey zeszła z
boiska. Seth ruszył w jej stronę.
- Niezłe zagranie, marudo.
- Witaj. - Aubrey podeszła do Setha. - Myślałam, że malujesz dzisiaj kwiaciarkę.
- Owszem, odbyliśmy sesję. Muszę z tobą porozmawiać.
- Dobra, to mnie podrzuć do domu.
- Zwietnie. Spotkamy się przy samochodzie.
Przełożył koc i obraz na tylne siedzenie wozu. Kiedy Aubrey podeszła, z rękawicą
softballową w ręce, z kijem na ramieniu, spróbował spojrzeć na nią świeżym
okiem, jakby widział ją po raz pierwszy. Nie zaiskrzyło.
- Seth, zaczynam się o ciebie martwić - powiedziała.
- Niepotrzebnie. Daj, wrzucę te klamoty do bagażnika. Wzruszyła ramionami,
oddała mu sprzęt, ale zrobiła zdziwioną minę, kiedy otworzył jej drzwi
samochodu.
- Spieszymy się?
- Nawet jeżeli niezle walisz na boisku, to nie znaczy, że facet nie powinien
otwierać przed tobą drzwi. A jeśli Will nie okazuje ci szacunku, to go rzuć.
- Will traktuje mnie w porządku. O co się tak pienisz?
- Jeszcze nie chcę o tym mówić. Ruszył.
Pozwoliła mu pomilczeć. Dobrze go znała. Wiedziała, że zawsze milczy, kiedy coś
go gryzie.
Podjechał pod zakłady, przez chwilę siedział, bębniąc palcami o kierownicę.
- Przejdzmy się na przystań, dobra?
- Jasne.
Ale kiedy wysiadł, nie ruszyła się, dopóki nie podszedł i nie otworzył jej
drzwi.
- Co ty wyprawiasz?
- Czekam tylko na okazanie mi należytego szacunku. - Zamrugała rzęsami,
roześmiała się, wysiadła. - Seth, co się dzieje?
Rozpakowała listek gumy do żucia.
75.
- Chciałbym cię prosić o przysługę. Wsadziła gumę do ust.
- O co chodzi?
Wszedł na pomost, zapatrzył się w wodę i na rybołowa, który przysiadł na paliku.
W końcu się odwrócił.
- Muszę cię pocałować. Uniosła ręce.
- I tyle? Wystraszyłam się, że zostało ci pół roku życia czy coś w tym rodzaju. [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • pumaaa.xlx.pl