X


[ Pobierz całość w formacie PDF ]

Czając się w głębokim, aksamitno-czarnym cieniu krzewów, obrzucił badawczym spojrzeniem wypiętrzoną, olbrzymią skałę oblaną
światłem księżyca. Była pokryta dziwnymi, groteskowymi rzezbami, przedstawiającymi ludzi i zwierzęta oraz na pół zwierzęce isto-
ty, które mogły być bogami lub demonami. Styl sztuki różnił się tak uderzająco od innych fresków, że Conan zastanawiał się, czy nie
był to relikt z czasów zagubionych i zapomnianych nawet w nieskończenie odległym dniu, w którym lud Alkmeenonu odnalazł i za-
siedlił nawiedzoną dolinę. Wielkie wrota stały otworem w stromej ścianie skalnej, na której wyrzezbiono gigantyczny smoczy łeb tak,
że otwarte drzwi wyglądały jak rozwarta paszcza potwora. Same drzwi odlano i wyrzezbiono w brązie - wyglądało na to, że ważą do-
brych kilka ton. Nie zauważył żadnego zamka, lecz seria zasuw widocznych na brzegu stojącego otworem, masywnego portalu
świadczyła, że jest jakiś system zamykania i otwierania -sposób bez wątpienia znany jedynie kapłanom Keshanu. Zlady wskazywały,
że Gorulga i jego pomocnicy przeszli przez drzwi, ale Conan wahał się. Czekać aż wyjdą oznaczałoby prawdopodobnie, że ujrzałby,
jak zamykają mu drzwi przed nosem i wielce prawdopodobnym było, że nie zdołałby ich otworzyć. Z drugiej strony, gdyby poszedł
za nimi, mogli wyjść i zamknąć go wewnątrz jaskini.
Porzucając ostrożność prześliznął się przez wielkie wrota. Gdzieś w jaskini byli kapłani, Zęby Gwahlura i może jakaś wskazówka co
do losów Murieli. Ryzyko jeszcze nigdy nie odwiodło go od celu.
Księżyc oświetlał kilka pierwszych jardów szerokiego tunelu, w którym się znalazł. Gdzieś przed sobą zobaczył słabą łunę i usłyszał
echo posępnych przyśpiewów. Kapłani nie wyprzedzili go tak bardzo, jak sądził. Nim światło księżyca przestało rozjaśniać panujące
ciemności, tunel rozszerzył się w rozległą komorę - pustą jaskinię o niewielkich wymiarach, lecz o wyniosłym, kopulastym sklepieniu
świecącym fosforyzującym blaskiem. Jak Conan wiedział, było to zjawisko powszechnie spotykane w tej części świata. W upiornym
półmroku dojrzał przykucnięty na ołtarzu posąg zwierzęcia i czarne paszcze sześciu czy siedmiu tuneli wychodzących z komnaty. W
najszerszym z nich - tym za przykucniętym wizerunkiem spoglądającym w stronę wyjścia - pochwycił okiem migocące płomienie po-
chodni. Przyśpiew dolatywał właśnie stamtąd.
Ruszył, na nic nie zważając i po chwili dotarł do jaskini większej niż ta, którą dopiero co opuścił. Tutaj nie było świecącego sklepie-
nia, ale światło pochodni oświetlało jeszcze większy ołtarz oraz jeszcze bardziej sprośnego i odrażającego bożka, który przycupnął na
nim jak ropucha. Przed tą to odrażającą boskością klęczał Gorulga ze swą świtą, bijąc pokłony i śpiewając monotonne pieśni. Conan
zrozumiał, dlaczego kapłani posuwali się tak wolno. Najwidoczniej wejście do tajemnej krypty zawierającej klejnoty było połączone z
całym skomplikowanym rytuałem.
Barbarzyńca wiercił się nerwowo, czekając niecierpliwie na zakończenie modłów i pokłonów. Wreszcie kapłani podnieśli się z klę-
czek i weszli w tunel rozpoczynający się za bożkiem. Ich pochodnie migotały w głębi mrocznej krypty. Podążył za nimi. Niebezpie-
czeństwo odkrycia prawie nie istniało. On przemykał się z cienia w cień jak nocny stwór, a czarni kapłani byli zupełnie pochłonięci
swoją zabawną ceremonią. Najwyrazniej nawet nie zauważyli nieobecności Gwarungi. Wchodząc do jaskini ogromnych rozmiarów,
której łagodnie wznoszące się ściany zapełniały rzędy galeriopodobnych występów, na nowo rozpoczęli i modły przed ołtarzem więk-
szym i bożkiem jeszcze paskudniejszym, niż dotychczas napotkane.
Cymmerianin przyczaił się w ciemnej gardzieli tunelu, spoglądając na ściany odbijające niesamowity blask pochodni. Zobaczył wy-
cięte w kamieniu schody wznoszące się od jednego rzędu galerii do drugiego; pułap ginął w ciemnościach.
Conan drgnął nagle, a przyśpiew urwał się gwałtownie. Klęczący kapłani zadarli głowy. Wysoko pod stropem rozległ się nieludzki
głos. Kapłani zastygli na kolanach, unosząc ku górze twarze o upiornie niebieskim odcieniu, gdy pod wyniosłym sklepieniem oślepia-
jąco rozbłysło upiorne światło rzucające pulsujący blask. Błysk oświetlił galerie i powtórzony echem krzyk arcykapłana przeszył
wszystkich dreszczem. W górze ukazała się im smukła, biała postać, stojąca w bieli jedwabiu, lśniąca złotem i drogimi kamieniami. [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • pumaaa.xlx.pl
  • Drogi uĚźytkowniku!

    W trosce o komfort korzystania z naszego serwisu chcemy dostarczać Ci coraz lepsze usługi. By móc to robić prosimy, abyś wyraził zgodę na dopasowanie treści marketingowych do Twoich zachowań w serwisie. Zgoda ta pozwoli nam częściowo finansować rozwój świadczonych usług.

    Pamiętaj, że dbamy o Twoją prywatność. Nie zwiększamy zakresu naszych uprawnień bez Twojej zgody. Zadbamy również o bezpieczeństwo Twoich danych. Wyrażoną zgodę możesz cofnąć w każdej chwili.

     Tak, zgadzam się na nadanie mi "cookie" i korzystanie z danych przez Administratora Serwisu i jego partnerĂłw w celu dopasowania treści do moich potrzeb. Przeczytałem(am) Politykę prywatności. Rozumiem ją i akceptuję.

     Tak, zgadzam się na przetwarzanie moich danych osobowych przez Administratora Serwisu i jego partnerĂłw w celu personalizowania wyświetlanych mi reklam i dostosowania do mnie prezentowanych treści marketingowych. Przeczytałem(am) Politykę prywatności. Rozumiem ją i akceptuję.

    Wyrażenie powyższych zgód jest dobrowolne i możesz je w dowolnym momencie wycofać poprzez opcję: "Twoje zgody", dostępnej w prawym, dolnym rogu strony lub poprzez usunięcie "cookies" w swojej przeglądarce dla powyżej strony, z tym, że wycofanie zgody nie będzie miało wpływu na zgodność z prawem przetwarzania na podstawie zgody, przed jej wycofaniem.