[ Pobierz całość w formacie PDF ]
zerka na dziedziniec.
- Wśród arystokracji krążą różne plotki - dodaje szeptem. - Sprawę pogarsza to, że Mistrz nie
pojawił się na międzynarodowym objezdzie. Manipulacjami medialnymi mógł oszukać klasę
średnią My, elita, wiemy swoje. Jego niezrównoważenie naraża Pelerynę na ryzyko. To
niebezpieczny czas, nie tylko dla rodziny królewskiej, ale również dla arystokracji. Ostatnio
na wszystkich kontynentach coraz częściej podważa się nasz autorytet, coraz częściej
lekceważy nas szlachta, a nawet zwykli obywatele. Niewiele ponad rok temu cała arysto-
kracja południowo-zachodnich Stanów Zjednoczonych została zniszczona w serii ataków
bombowych.
Prawie cała, uściślam w duchu.
- Mistrz nie potrafi zarządzać nawet własnym zamkiem - przyznaję - a co dopiero
podziemnym światem. Trzeba to zrobić. Dziś na gali. Zaskoczymy go.
Sabinę unosi podbródek.
- Robisz to dla anioła - mówi.
- Nie tylko dla Zachariasza - odpowiadam. - Ale owszem, po części dla niego.
- Kochasz go.
Sabinę, choć zła, rozumie, co to miłość.
- Pomóż mi - proszę - a zostaniesz nagrodzona. Jestem prawowitą następczynią. Mogę
przeprowadzić bezproblemową przemianę.
- Lubię cię, księżniczko, naprawdę. Ale my jesteśmy istotami samolubnymi, nie honorowymi.
Nie winię jej za to, że mi nie ufa. Wykładam kartę, do której nie mam prawa.
- Daję ci nie tylko moje słowo, Sabinę. Daję ci również słowo mojego anioła.
Wzdycha.
- Słowo Boga?
Bluznierstwem byłoby przytaknąć. Z tego, co wiem, mogę przez to znalezć się w piekielnym
ogniu. Mam jednak nadzieję, że On mi wybaczy.
- Tak.
53
Zachariasz
Lżę przykuty łańcuchami do dziewięciometrowe-go stołu na środku dziedzińca. Nie mogę
uwierzyć w to, co się dzieje. Nigdy nie czułem się tak bezradnie, głupio i groteskowo. Przykra
była świadomość, że jestem upadłym aniołem, i niewiele mniej nieprzyjemne słowa Jozuego,
że tylko się ześlizgnąłem". Ale bycie główną atrakcją najważniejszego przyjęcia Drakuli na
pewno zapisze się w historii nieba jako najbardziej odrażające przedstawienie w wykonaniu
anioła, z założenia stróża.
Kiedy Harrison rozpina mi koszulę, pluję mu w twarz.
- Podoba mi się to - mówi jego brat Freddy. Odwraca się, układając dłonie jak reżyser
'filmowy, który myśli nad ujęciem. - Podoba mi się fabuła i kompozycja. Anioł, mówisz?
- Upadły anioł. - Harrison spogląda na mnie gniewnie, wycierając policzek.
- Głupi upadły anioł - dodaje Drakula, pykając cygaro. Wbija nóż Ghurków w drewno tuż
obok mojej skroni. - Nie wiesz, że miałeś zmienić strony?
Gdzie jest Miranda? - zastanawiam się.
- Przybyli pierwsi goście. Parkują w zachodnim garażu - oznajmia Harrison.
Słysząc to, Drakula zamienia się w mgłę. Freddy otwiera komórkę i rozmawia, idąc po
krawędzi sceny.
Harrison pochyla się nade mną, znów w zasięgu splunięcia.
- Wiedziałem, że jesteś zbyt piękny jak na człowieka.
- Zniża głos. - Ale nie wiedziałem, że anioły istnieją. Fakt, z Mirandą zawaliłem. Ale próbuję
jeszcze raz.
- O istnieniu demonów wiesz z pierwszej ręki. Dlaczego miałbyś nie wierzyć w nas?
- Freddy i ja wychowaliśmy się na tym świecie jako synowie służących, którzy byli służącymi
od pokoleń. Tylko tyle wiemy.
Nie kupuję tego.
- Twój brat nie chce się stać wampirem.
- Nie - przyznaje Harrison. - Uciekłby już dawno, gdyby...
- Gdyby nie ty - kończę. Na tę całą farsę z Hannibalem Lecterem, organizatorem imprez,
mogą się nabrać wampiry. Ale nie ja. - Jeszcze nie jest za pózno - mówię z nadzieją, że mam
rację. - Jeszcze możesz wybrać dobro.
Zanim Harrison zdąża odpowiedzieć, włącza się Freddy.
- Masz szczęście, że on się pojawił - mówi do brata.
- Mistrz planował, że umieści cię w zbiorniku zanurzonym w święconej wodzie.
Harrison kiwa głową w zamyśleniu.
- Masz aniołka wytatuowanego na piersi - zauważa, jakbym nie wiedział. - Cherubina.
Freddy unosi druciane okulary.
- To nie jest żaden aniołek. To gruby goły niemowlak ze skrzydłami.
Niemal dławię się własnym językiem, kiedy słyszę te słowa.
Gdzie ja je wcześniej słyszałem? Od Josha w Amtraku.
To na pewno nie zbieg okoliczności. Więc co? Boże prowadzenie, jak przypuszczam.
Freddy jest człowiekiem. Ma anioła stróża. On, Nora i wszyscy ludzcy służący mają zostać
zabici, więc ich aniołowie muszą robić to, co kiedyś ja. Zachęcić, inspirować. Pociągać za
sznurki.
Mimo że Miranda mnie opuściła, nie jestem sam. Pamiętam, co powiedział mi Josh w
muzeum. Niebo jest po mojej stronie.
- A jeśli chodzi o upadłych - dodaje Freddy. - Ty, mój bracie...
- Nie teraz - ucina Harrison. - Trzeba witać gości.
- Co będzie pózniej? - pytam Freddy'ego, gdy odchodzi.
Zaczyna rzucać na mnie płatki białych i błękitnych róż. Z prawdziwym artyzmem.
[ Pobierz całość w formacie PDF ]