[ Pobierz całość w formacie PDF ]
opatrunek i spiął bandaż.
- Na pewno nie wymiotujesz z powodu rany.
- Gdzie Emma?
- Siedzi w wielkim skórzanym fotelu i wygląda przez francuskie okno na zatokę i Golden Gate. Zejdę i sprawdzę, czy
wszystko u niej w porządku, dobrze?
Po paru minutach wrócił na górę razem z Emmą.
- Zobacz, kogo znalazłem z małym noskiem przylepionym do szyby.
- Moją śliczną małą księżniczkę?
- Nie, moją śliczną małą księżniczkę, ale może się nią z tobą podzielę. Sama widzisz, Emmo - mama czuje się już lepiej.
- Mogę z nią zostać, Ramsey? Spróbuję trochę ją rozśmieszyć. Mama mówi, że śmiech dobrze robi nawet chorym.
- Dobrze. Gdyby znowu poczuła mdłości, tylko zawołaj, a ja zaraz przyślę tu kogoś, kto powtyka w nią mnóstwo igieł.
- Bleee... - powiedziała Emma.
Trzy godziny pózniej Molly żuła kawałek grzanki i popijała gorącą herbatą Earl Grey, oczywiście bez cukru. Nadal
wyglądała blado, ale od godziny nie czuła mdłości. Mimo to Ramsey był gotów w każdej chwili zadzwonić do Jima
Havershama, internisty pracującego w szpitalu San Francisco Generał.
- Nie wydaje mi się, żebyśmy jutro mogli wyjechać - rzekł o dziewiątej wieczorem.
Emma i Molly leżały na łóżku w pokoju gościnnym, od czasu do czasu zerkając na ekran nowiutkiego telewizora, który
Ramsey przyciszy?, aby Molly nie poczuła się zmęczona.
Panującą w domu ciszę rozdarł głośny dzwonek.
- To tylko moja znajoma z wydziału kryminalnego policji - wyjaśnił Ramsey. - Dzwoniłem do niej. Ma mi opowiedzieć
o wynikach dochodzenia.
- W sprawie zniszczenia twojego domu? - zapytała Molly, przesuwając wilgotny ręcznik na czole nieco w lewo.
- Między innymi. Wy sobie tutaj odpoczywajcie, dobrze? Emmo, zawołaj mnie, jeżeli mama będzie czegokolwiek
potrzebowała. Czy mogę na ciebie liczyć? Chodzi mi głównie o to, byś nie słuchała, kiedy powie, że to nic ważnego i
sama sobie poradzi.
Emma rzuciła mu zaniepokojone spojrzenie.
- Nie wiem, Ramsey... To przecież moja mama, nie mogę jej nie słuchać. Jest przy mnie od urodzenia...
- Wiem, ale w tej chwili znajduje się w odrobinę żałosnym stanie, prawda? Nie wie, co jest dla niej dobre, rozumiesz?
Zawołasz mnie?
Na twarzy Emmy nadal malował się wyraz niepewności. Położyła pianino na kolanach i spuściła głowę. Molly jęknęła.
Po chwili jęknęła znowu, bardzo głośno i zabawnie. Emma się uśmiechnęła.
Dobra robota, Molly, pomyślał Ramsey. Zasalutował komicznie i szybko zbiegł na dół.
Pod drzwiami czekała Virginia Trolley, jak zwykle ubrana w czarne buty, czarne spodnie, czarny golf i czerwony
rozpinany sweter.
- Dobrze, że jesteś w domu, Ramsey. Rozpętało się istne piekło.
Zaprosił ją do gabinetu, gdzie w kominku wesoło trzaskał ogień, a zaciągnięte nowe jasnozłociste zasłony potęgowały
wrażenie przytulnego, ciepłego wnętrza.
- Bardzo podoba mi się twój dom - oświadczyła Virginia. - Nowe meble wyglądają wspaniale. Czy remont doprowadził
cię do bankructwa?
- Ubezpieczenie pokryje większość kosztów.
- Zwietnie. Czy teraz, kiedy wszystko jest tu takie piękne i nowe, moglibyśmy się pobrać, a potem rozwieść, i to na
takich warunkach, żebym ja dostała ten dom?
- Nigdy nie dostałabyś domu, chyba że udałoby ci się przekupić sędziego - rzekł Ramsey, nalewając jej filiżankę kawy z
termosu.
Westchnęła ciężko.
- Obawiam się, że mój mąż nie wykazałby zrozumienia dla sprawy. A może byś mnie zaadoptował?
- Jesteś starsza ode mnie.
- Ach, więc słyszałeś o dyskryminacji ze względu na wiek!
- Skądże znowu! Dzięki, że wpadłaś, Ginny. Co się dzieje w mieście?
- Wszyscy nadal nazywają cię Sędzią Dreddem. W dodatku teraz, po twoim flircie ze światem przestępczym, jest to
szczególnie trafny przydomek. Dziennikarze szaleją. Dziwię się, że jeszcze nie zwiedzieli się o twoim powrocie, ale ta
cisza przed burzą na pewno nie potrwa długo.
Ramsey krótko opowiedział Virginii o wydarzeniach w Chicago.
- Pojutrze wyjeżdżam z Molly i Emmą do Irlandii - zakończył. - Mieliśmy lecieć jutro rano, ale Molly przez całe
popołudnie wymiotowała, więc musi mieć trochę czasu, żeby dojść do siebie. Chyba zatruła się sosem z małży, który
jadła w samolocie. Mam nadzieję, że to nie zapalenie żołądka albo wrzód, chociaż nie byłoby w tym nic dziwnego po
tych wszystkich przeżyciach.
Virginia Trolley wstała z krzesła, podeszła do szerokiego francuskiego okna i odsunęła zasłony. Ciemne chmury wisiały
nisko nad ziemią. Na niebie nie widać było ani księżyca, ani gwiazd. Westchnęła głęboko.
- Wszyscy rozmawialiśmy o tym, co wam się przydarzyło - powiedziała. - Ta sprawa z Shakerem wydaje się wyjątkowo
mętna i niebezpieczna. Jeżeli to rzeczywiście jego dzieło, szanse na wyrok skazujący są mniej więcej takie jak na
zwycięstwo Raidersów w meczu o puchar. - Uśmiechnęła się lekko. - Na pewno nie większe...
Ramsey usiadł w dużym skórzanym fotelu za biurkiem i odchylił się do tyłu, opierając głowę na splecionych
ramionach.
- Mam nadzieję, że to Shaker, bo wtedy moglibyśmy uważać się mniej więcej za bezpiecznych. Tak czy inaczej, FBI
uważa, że to jego sprawka. Policja z Denver jest tego samego zdania. Nadal szukają zboczeńca, który porwał Emmę.
Liczę, że uda nam się wymknąć, zanim zlecą się tu dziennikarze. Chyba będzie dobrze, jeżeli na jakiś czas wyjedziemy z
kraju, nie sądzisz? Masz dla mnie coś nowego?
Virginia odwróciła się od okna, pozwalając, aby zasłony opadły swobodnie.
- Ja także uważam, że wasz wyjazd to świetne rozwiązanie - powiedziała. - Jeśli chodzi o dochodzenie w sprawie
dewastacji domu, to policja nie wpadła na żaden trop. Sąsiedzi nic nie widzieli, nie ma żadnych odcisków palców. -
Przerwała i uważnie rozejrzała się po gabinecie. - Szef firmy, którą wynajęliśmy do sprzątania, powiedział, że są dumni,
mogąc zrobić coś dla sędziego Ramseya Hunta, wiesz? A magazyn Chronicle chciał zrobić serię zdjęć tego pokoju po
remoncie. Wygląda świetnie, prawda? Ta ciemna boazeria, skórzane meble, wywoskowana dębowa podłoga...
- Tak. Nie muszę chyba mówić, że jestem wam bardzo wdzięczny.
- Masz dla mnie jakieś polecenia?
- Nie, na razie wszystko jest w jak największym porządku. Myślę jednak, że po powrocie powinienem załatwić sobie
ochronę.
- Słusznie. Dopilnuję, żeby mniej więcej co pół godziny ulicę patrolował wóz policyjny. Ach, muszę ci coś pokazać,
chociaż uważamy, że to rzecz bez większego znaczenia. Oczywiście anonim. Ktoś wetknął to świństwo w kopercie pod
drzwi twojego gabinetu w gmachu sądu...
Virginia wyjęła z torby kartkę papieru i podała ją Ramseyowi.
Wiadomość była krótka i zwięzła.
JESTEZ MORDERC. ZGINIESZ.
Słowa zostały starannie napisane drukowanymi literami, grubym czarnym flamastrem. Ramsey oddał kartkę Virginii.
- Bardzo oszczędny styl, więc to na pewno nie prawnik. Są jakieś powody, aby przypuszczać, że to coś więcej niż
zwykłe bredzenie wariata?
- Raczej nie. Niczym nie różni się to od śmieci, które dostawałeś bezpośrednio po incydencie w sali sądowej. Ostatnio
chyba nie pojawiło się nic nowego, prawda?
- Nie. W każdym razie nikt mi o niczym nie wspominał.
- Więc najprawdopodobniej to nic poważnego. Tak czy inaczej, uważaj na siebie. Sędzio Dredd. Słyszałam, jak jeden z
tajniaków opowiadał kolegom, że wykonał manewr Hunta, czyli skopał komuś tyłek. %7łałował, że nie miał na sobie
[ Pobierz całość w formacie PDF ]