[ Pobierz całość w formacie PDF ]
czekając, aż on zadzwoni.
Ale to zdarzenie pokazało jej też jakąś prawdę o nim.
Egoistyczny osioł. Co ż tego, że dobrze wygląda bez ko
szulki i kobieta traci przy nim głowę, nie wspominając
o reszcie. Tak, to wszystko wyjaśnia. Straciła na chwilę roz
sądek, ale drugi raz nie da się tak podejść. Będzie siedziała
w domu i nie wyjdzie na dwór, dopóki on stąd nie zniknie.
Kwiaty może podlewać nocą. Nie będzie go oglądała i dzię
ki temu nie zrobi z siebie znowu idiotki. Nie wyjdzie z do
mu, nawet gdyby miało to trwać tygodniami.
Zaproponował jej randkę, bo jego bratanica uważała, że
to dobry pomysł. Idiota. A najgorsze, że korciło ją, żeby się
zgodzić. Czyżby nie miała za grosz dumy?!
Przypomniała sobie jego zdziwione spojrzenie, kiedy
mu odmówiła. Poczuła odrobinę satysfakcji. Najwyrazniej
nie mógł uwierzyć, że dostał kosza.
- Jessika? - usłyszała głos Michelle.
Nie miała ochoty nikogo oglądać, ale nie chciała ukry
wać się przed swą podopieczną.
- Jestem w sypialni!
Michelle weszła do pokoju i bezceremonialnie wskoczy
ła na łóżko.
RS
Milczała chwilę, po czym zaczęła dziwnym tonem:
- Wiesz, nigdy nie myślałam, że będę kiedyś współczu
Å‚a wujkowi...
- Tak? - spytała bez zainteresowania.
- Odkąd rodzice umarli... - Gdy głos jej się załamał,
Jessika zgubiła gdzieś całą rezerwę. Usiadła obok dziew
czyny i przytuliła ją mocno. - Wujek okazał się zupełnie
inny, niż pamiętałam - zaczęła znowu. - Kiedy przyjeżdżał
na święta, był zabawny, śmiał się, żartował i zawsze miał
jakieś szałowe dziewczyny. - Przerwała na chwilę, a Jessi
ka z całych sił musiała się powstrzymać, żeby nie rozwijać
tego tematu. - A teraz ciÄ…gle jest zmartwiony. Nigdzie nie
wychodzi, z nikim się nie spotyka. Ostatni raz umówił się
cztery miesiące temu z Bambi... chyba wyjął ją żywcem
z dowcipów o blondynkach. Ale od tego czasu nic, chociaż
kobiety wciąż do niego dzwonią.
Jessika nie wiedziała, dlaczego ta uwaga sprawiła, że jej
żołądek zaczął szaleć. Powinna potraktować to jako prze
strogę. Jeszcze chwila, a mogłaby się stać jedną z tych na
molnych kobiet.
- Wydaje mi się - ciągnęła Michelle - że on boi się być
szczęśliwy. Tak jak ja.
To była niezwykle głęboka obserwacja jak na kogoś tak
młodego. Jessika czuła, że w gardle wysycha jej z emocji.
- Dał mi pieska i wtedy postanowiłam, że spróbuję jesz
cze raz. Spróbuję kogoś pokochać i troszczyć się o niego.
A potem, kiedy 0'Henry zachorował...
- Kochanie - wyszeptała ze współczuciem.
-Ale spójrz na niego dzisiaj, jest coraz zdrowszy. Już
biega. Rano próbował gonić wróbla. Warto próbować.
RS
- Cieszę się, że tak myślisz.
- I wydaje mi się, że dla wujka zaproszenie cię na randkę
było czymś podobnym, jak dla mnie zgoda na pieska. To
tak, jakby dawał życiu jeszcze jedną szansę.
-Zaraz, to przecież nawet nie był jego pomysł - zapro
testowała.
- Nie żartuj. On nigdy nie robi nic, na co nie ma ochoty, .
mówię ci. Jeszcze nigdy nie zgodził się na cokolwiek tylko
dlatego, że prosiłam. Zaprosił cię, bo sam tego chciał, a nie
dlatego, że tak mówiłam.
- Być może - powiedziała bez przekonania Jessika.
- Ale to i tak nie ma większego znaczenia. Nie jestem
w jego typie
- Wydaje mi się, że powinien przemyśleć swój typ -
mruknęła Michelle.
- Nie ty będziesz o tym decydowała.
- Nie mówiłabyś tak, gdybyś widziała Bambi. Nie ma ja
kiegoś ograniczenia w rozmiarach inplantów?
-Michelle!
- Jessika, wujek tylko zaprosił cię na randkę, to nic
wielkiego. Nie musisz za niego od razu wychodzić. Tyl
ko randka - przypomniała. - To chyba nie jest specjal
ny problem?
Jeśli powie, że tak, Michelle z pewnością doniesie o tym
Brianowi. I wyjdzie, że Jessika jest dzika i nie potrafi trak
tować życia lekko i z dystansem. Poza tym zależy, jak rozu
mieć słowo problem. Nie była na randce od trzech lat. Ale
nie zamierzała się do tego przyznawać.
- Oczywiście, to nie jest żaden problem - powiedziała
głośno.
RS
- Wujek jest taki smutny i samotny. Jeśli to nie jest prob
lem, więc może jednak byś się z nim umówiła. To na pew
no bardzo by mu pomogło.
- Nie wydaje mi się, żeby randka była lekarstwem na to,
co dręczy twojego wujka, Michelle - zaprotestowała łagod
nie Jessika.
Ale musiała przyznać, że dziewczyna ma trochę racji.
Ona też widziała, że z oczu Briana znikły dawne wesołe
iskierki. To już nie był ten sam radosny, beztroski chłopak,
pełen pomysłów i ochoty do zabawy. Teraz był zgaszonym,
samotnym, pełnym dystansu mężczyzną. Jakby trzymał się
z dala od świata, z którym kiedyś chodził pod rękę.
- Jasne, jedna randka nic nie zmieni. Ale nie wyda
je ci się, że sam fakt, że cię zaprosił, to krok w dobrym
kierunku?
[ Pobierz całość w formacie PDF ]