[ Pobierz całość w formacie PDF ]
- Oczywiście. Im mniej osób będzie o tym wiedziało, tym
lepiej - odpowiedziała dziewczyna, kierując się ku schodom.
- Przecież możemy porozmawiać tu, na dole - zdecydowała
Jenna stanowczo, nie przekraczając progu.
- Nie może mnie pani badać w holu! Więc jednak jest chora.
- Co pani dolega? - zapytała, ale Susan nie odpowiedziała,
dopóki nie znalazły się w sypialni, a drzwi nie zostały dokładnie
zamknięte.
- Ojciec skąpi mi każdego grosza, więc nie mogę się leczyć
prywatnie - zaczęła. - Pojechałam do doktora Morrisona w St
Fergus, ale powiedział, że nie może mi pomóc, dopóki się nie
przerejestruję, a to by za długo trwało. Pani jest moją jedyną
nadzieją.
Była tak zrozpaczona, że w Jennie natychmiast odezwał się
instynkt lekarza.
- Proszę do rzeczy... co pani dolega? - zapytała pełna
współczucia.
- Jestem w ciąży.
Ugięły się pod nią kolana. Musiała się oprzeć o komodę.
- Boże! Jest pani pewna?
RS
119
- Oczywiście. Od dwóch miesięcy nie mam okresu, więc
kupiłam testy, gdy byliśmy z ojcem w Forfar.
Jenna gorączkowo usiłowała coś obliczyć. A więc ciąża trwa
sześć, może siedem tygodni, czyli musiało się to stać przed jej
przyjazdem do Port Lindsay. Podeszła do łóżka i odrzuciła kapę.
- Proszę się rozebrać.
- No i...? - spytała Susan po zakończonym badaniu. Jenna
skinęła głową potakująco.
- Czy powiedziała pani... jemu? Ojcu? - Nie była w stanie
wymówić imienia Roba.
- On na pewno nie chciałby o tym słyszeć.
Jenna nie wątpiła w to, ale jako lekarka musiała doradzić
dziewczynie to, co należy.
- Uważam, że powinna mu pani powiedzieć - przekonywała.
- Proszę mi załatwić aborcję. - Susan najwyrazniej już
zdecydowała.
- To nie takie proste. - Jenna z trudem starała się panować nad
drżeniem głosu. - Jest pani w ciąży nie dłużej niż siedem
tygodni, mamy więc dużo czasu do przemyślenia sprawy.
Naprawdę powinna pani porozmawiać z... tym mężczyzną.
Zapomnij o sobie, myślała gorączkowo. Wezwano cię tu jako
lekarza, a Susan jest twoją pacjentką.
- Proszę uwierzyć, doktor Fielding, nie mogę urodzić tego
dziecka, nawet gdybym go bardzo pragnęła, a tak nie jest...-
przy ostatnich słowach głos odmówił jej posłuszeństwa Była
bliska płaczu. - Muszę je usunąć - powtórzyła.
- Mogę załatwić wizytę w szpitalu, ale uważam, że trzeba
porozmawiać z... kochankiem. Dlaczego bierze pani na siebie
całą odpowiedzialność?
- Nie wątpię, że ma pani jak najlepsze intencje, ale wiem, że
rozmowa nie doprowadziłaby do niczego dobrego.
Nagle usłyszały samochód podjeżdżający pod dom. Susan
natychmiast zeskoczyła z łóżka i szybko zaczęła się ubierać.
RS
120
- Ojciec wrócił. On nie może tu pani zastać. Szybko! Proszę
za mną, tylnymi schodami!
- Przecież i tak zobaczy mój samochód - przypomniała Jenna.
- Boże, rzeczywiście! Usłyszały lekkie kroki na schodach.
- To moja siostra - westchnęła Susan. - Proszę nic nie mówić.
Na miłość boską, niech pani nic nie mówi! - panikowała.
- Proszę się o nic nie martwić - uspokajała ją cicho Jenna,
pakując torbę. - Taki ból brzucha to nic poważnego - dodała na
widok wchodzącej Shelagh.
- Co się stało? - zapytała kobieta, wyraznie zaskoczona.
- Nic poważnego - powtórzyła Jenna, wychodząc.
Wsiadła do samochodu oszołomiona. Kiedy tylko opuściła
terytorium farmy MacArthurów, zatrzymała się na poboczu.
Drżała, chciało jej się krzyczeć z bólu i rozpaczy.
Susan musiała zajść w ciążę, zanim przyjechałam do Port
Lindsay, analizowała sytuację. Ale co za różnica, kiedy to się
stało? %7ładna, tyle że to tłumaczy zachowanie Roba. W jednej
sekundzie jest kochający, czuły, a po chwili wycofuje się... Od
początku wyczuwałam, że są kimś więcej niż przyjaciółmi,
tylko nie chciałam w to uwierzyć. Och, Rob! Wierzyłam w
twoją uczciwość i siłę! Nawet Jake, chociaż romansował z
tyloma dziewczynami, z żadną nie miał dziecka!
Trzeba się wziąć w garść, postanowiła, spoglądając na
zegarek. Niedługo powinnam zacząć przyjmować w gabinecie.
Muszę jeszcze umyć twarz, żeby nikt nie zauważył śladów łez.
- Na razie jest mniej pacjentów niż zwykle - poinformowała ją
Meg, gdy weszła do gabinetu, unikając spotkania z Robem i
Williamem.
- Skoczę tylko do łazienki i zaraz przyjdę - powiedziała Jenna,
odwracając twarz.
Doprowadziwszy się do porządku, podjęła pracę. Zdążyła
przyjąć trzech pacjentów, gdy do gabinetu zajrzał Rob.
- Chciałem tylko sprawdzić, czy wszystko w porządku.
Wyglądasz na bardzo zmęczoną, Jenno.
RS
121
- Nic mi nie jest. Przepraszam, ale muszę jeszcze zadzwonić,
zanim przyjmę kolejnego pacjenta - skłamała.
- Jesteś bardzo rozdrażniona, kochanie. Pozwól, że ja przyjmę
pozostałych chorych.
- Nie przesadzaj! - wybuchnęła. - Dam sobie radę, jeśli tylko
pozwolisz mi pracować.
Drgnął, jakby go uderzyła.
- Nie wątpię, ale odrobina pomocy...
- Zostaw mnie wreszcie w spokoju! - krzyknęła, biorąc do
ręki słuchawkę.
Przysunął się do niej i przez chwilę miała wrażenie, że
wyrwie jej telefon z rąk. Z trudem się powstrzymał, gdyż w
gabinecie pojawiła się Wilma Smith.
- Porozmawiamy po pracy - rzucił zduszonym głosem i
wyszedł.
Po zakończeniu przyjęć Jenna wpadła na chwilę do kuchni,
prosząc panią Cullen, by nie przygotowywała dla niej kolacji.
- Wychodzę i wrócę pózno - poinformowała.
Ubrała się szybko i wymknęła tylnymi drzwiami. Pierwsze
kroki skierowała nad morze. Zwiatła miasta odbijały się w
spokojnej toni. O tej porze port zalegała cisza. Zawróciła w
stronę Homara". Przez szybę dostrzegła Nicka, siedzącego przy
tym samym stoliku, co zawsze. Jadł, zerkając do książki
rozłożonej na blacie. Nagle zawstydziła się, że szuka go po tylu
wymówkach, do jakich się uciekała, ilekroć dzwonił,
proponując spotkanie. Najchętniej wycofałaby się, ale już ją
zauważył.
- Jenna, chodz, siadaj! - zawołał, zupełnie jakby zaplanowali
[ Pobierz całość w formacie PDF ]