[ Pobierz całość w formacie PDF ]

- Wyglądasz o wiele lepiej niż rano!
Spojrzała na wystawione pierścionki, z przerażeniem zdając sobie sprawę, że jego uśmiech przyprawił
ją o szybsze bicie serca i trudności w oddychaniu. Co u licha się z nią działo?
- A jak tam twój kac? - zapytał z udawaną troską w głosie.
- Trochę lepiej. - Polly skupiła się na wybieraniu pierścionka. I na spokojnym oddychaniu,
oczywiście. Nie mogło to być przecież aż takie trudne. Udawało jej się to z łatwością przez
dwadzieścia trzy lata i nie było powodu, dla którego jej płuca miałyby nagle przestać funkcjonować.
Wybrała pierwszy lepszy pierścionek i włożyła go na palec.
- Trochę za duży - oznajmiła od niechcenia.
- A ten? - Simon pokazał jej efektowny pierścionek z oszlifowanym w prostokąt szafirem. Spojrzał na
Polly. - Ten naprawdę pasuje do twoich oczu.
Wzrok Polly spotkał się z jego. Chciała spojrzeć gdzieś indziej, rzucić jakiś swobodny komentarz, ale
nie była w stanie.
Patrzyli na siebie, a między nimi zaczęło rodzić się coś niezdefiniowanego.
Zażenowana Polly zdołała w końcu oderwać spojrzenie. Z trudem przypomniała sobie, o czym
rozmawiali.
- Myślę... myślę, że brylant będzie bardziej odpowiedni. Simon był jej wdzięczny za to, że przerwała
ten niepokojący
kontakt wzrokowy. Spojrzał na gablotę z biżuterią, udając, że przygląda się pierścionkom. W końcu
udało mu się skupić uwagę na imponującym pierścionku wysadzanym szafirami i brylantami.
- Pójdziemy na kompromis - zaproponował i nie dając sobie czasu na zastanowienie, ujął dłoń Polly i
wsunął jej pierścionek na palec. -1 jak?
Polly była w stanie myśleć tylko o tym, że dotyk jego dłoni przyprawiał ją o dreszcze. Popatrzyła na
pierścionek.
- Jest piękny - odparła i ryzykując, spojrzała na Simona. Przyglądał się jej z tym samym,
nieprzeniknionym wyrazem
twarzy. Polly była już tak przyzwyczajona do irytacji i kpiny w jego oczach, że nie bardzo wiedziała,
jak reagować w innych wypadkach. Odwróciła wzrok. Jednak coś ją ciągnęło z powrotem, więc znów
spojrzała Simonowi prosto w oczy. Były takie same jak zawsze - jasnoszare i przenikliwe, jednak
dziwnie niepokojące. Serce Polly waliło jak szalone. Czuła się jak zahipnotyzowana. Zdawało się jej,
że balansuje na brzegu urwiska i nie ma odwagi spojrzeć w dół, by zobaczyć, jak daleko może spaść.
- Szkoda, że nasze mamy nie mogą nas teraz zobaczyć. - Simon przerwał atmosferę napięcia.
Wdzięczna mu za to Polly, roześmiała się.
- Nie posiadałyby się z radości. Twoja mama od razu poszłaby kupić kapelusz, a moja wisiałaby już na
telefonie, ustalając co trzeba z proboszczem, by zdążyć, zanim zmienimy zdanie!
- Całe szczęście, że ich tu nie ma - zauważył Simon.
- Tak - przyznała Polly. - Wielkie szczęście.
Miała dziwne wrażenie, że jej wypowiedz nie zabrzmiała zbyt entuzjastycznie, ale Simon zdawał się
tego nie zauważyć. Uścisk jego dłoni stał się mocniejszy.
- Naprawdę podoba ci się pierścionek, Polly? - Jego głos zabrzmiał, jak gdyby naprawdę mu na tym
zależało.
- Tak. - Polly ponownie spojrzała prosto w jego oczy. -Podoba mi się.
- W takim razie jest twój na najbliższe dwa tygodnie.
Tylko na dwa tygodnie. Nagle Polly poczuła niewytłumaczalny smutek. A gdyby to wszystko działo
się naprawdę? Gdyby naprawdę kochali się i pragnęli być razem na zawsze?
Nie było jednak sensu, by zastanawiać się nad tym. Simon nigdy by się w niej nie zakochał. Ona była
zbyt chaotyczna, a on zbyt zorganizowany. Doprowadzaliby się nawzajem do szału.
Patrzyła, jak podpisywał rachunek. Zatrzymała wzrok na jego ustach i zamyśliła się. Nie był nawet w
stanie znieść wspólnych zakupów, przypomniała sobie. Cały ranek czuła, jak porównywał ją do
Heleny, która zawczasu ustalała jadłospis, robiła listy zakupów i zasługiwała na szczególny
pierścionek.
- Co się stało? - Simon odwrócił się bez uprzedzenia.
- Nic - odpowiedziała zmieszana Polly, czując, jak policzki niebezpiecznie jej się rumienią. - Po prostu
jestem głodna.
- Więc chodzmy - powiedział, chowając rachunek do portfela. - Skoro mamy już za sobą to
specyficzne zadanie, możemy pójść na obiad.
Gdy z przyciemnionego sklepu wyszli na zewnątrz, światło słoneczne zdawało się porażać swoją
jasnością. Polly z ulgą zasłoniła oczy ciemnymi okularami. Szkoda, że Simon nazwał kupowanie
pierścionka zadaniem. To jej przypomniało, że co-
dzienne pocałunki również miały być częścią zadania. Podświadomie cały czas o tym myślała.
Znalezli wolny stolik na zewnątrz restauracji, w cieniu starych platanów. Stąd mogli podziwiać miasto
i przyglądać się ludziom. Polly wsparła się na łokciach i spojrzała na rozświetlony blaskiem słońca
rynek. Stopniowo zaczęła odzyskiwać równowagę.
No to co, że nie jest naprawdę zaręczona? Jakie to ma znaczenie, że Simon zakochany jest w [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • pumaaa.xlx.pl