[ Pobierz całość w formacie PDF ]

chciałam, żeby się dobrze bawili. - I dzięki, że o mnie pomyśleliście.
12
Mama poszła po Pat, która sama nie mogła się jeszcze poruszać po domu, a ja z ojcem
nakrywałam stół do kolacji.
- I jak zareagowała? - spytałam, kiedy jej kroki oddaliły się w przedpokoju. -
Powiedziałem jej, że nagle obudziło się we mnie pragnienie zrealizowania się w jakiejś nowej
dziedzinie. - I myślisz, że w to uwierzyła? - Nie wiem.
- A nie mogłeś jej po prostu powiedzieć, że miałeś już dosyć jedzenia tego, co dla nas
odmrażała?
- Musisz to koniecznie wiedzieć? - Nie muszę, ale chciałabym. - No więc nie mogłem.
- Rozumiem - rzuciłam i pokazałam na jedno z licznych haseł, które matka
rozwieszała po całym domu. To było przyklejone do lodówki i brzmiało:  Większość
konfliktów w rodzinie wynika z nieumiejętności komunikowania się . Roześmialiśmy się
oboje. - Ojej! - zawołałam. - Minęło już dziesięć minut.
Razem rzuciliśmy się do durszlaka, który tata również przezornie zakupił. Właśnie
udało nam się wspólnymi siłami odcedzić spaghetti, kiedy rozległ się dzwonek do drzwi.
- Kto to może być? - zdziwił się ojciec.
Przyszły mi do głowy dwie osoby, które często wpadały do nas bez uprzedzenia -
babcia i Dolores, przyjaciółka matki. Tylko że ta pierwsza wyszła od nas kilka godzin
wcześniej, było więc mało prawdopodobne, że to ona, a tę drugą można było zupełnie
wykluczyć, ponieważ przed paroma dniami wyjechała do Meksyku i miała wrócić dopiero w
nowym roku. - Pójdę otworzyć - powiedziałam, wycierając ręce.
Gdybym ujrzała przed drzwiami przybysza z kosmosu, nie byłabym chyba bardziej
zdziwiona niż w chwili, kiedy zobaczyłam tam Sharon i Dennisa. Co więcej, prawdopodobnie
okazałabym się bardziej gościnna. - Mieliście przecież iść do kina.
- Tak, ale pomyśleliśmy, że może wpadniemy i albo posiedzimy trochę z tobą, albo
spróbujemy cię gdzieś wyciągnąć.
Znowu to  pomyśleliśmy - nie  ja pomyślałam albo Dennis pomyślał - i znowu
zaczęłam się zastanawiać, od którego z nich wyszedł ten pomysł.
- Jesteś pewnie w kiepskim nastroju, więc może...
Nie dokończyła, bo właśnie w tym momencie za moimi plecami rozległo się stukanie i
nadeszła mama, prowadząca opierającą się na jej ramieniu Pat.
- O, Sharon i Dennis - powitała ich znacznie uprzejmiej niż ja. - Amy, dlaczego
trzymasz ich na progu? Wchodzcie do środka.
- No właśnie, wchodzcie - rzuciłam i dopiero teraz zauważyłam, że wiatr nawiał do
środka mnóstwo śniegu.
Weszli i podczas, kiedy oni witali się z mamą i Pat, ja rozważałam, co zrobić - wziąć
ich do swojego pokoju, wyjść z nimi na miasto, czy może im powiedzieć, że chcę zostać
sama.
Dylemat rozstrzygnęła za mnie mama, która zaprowadziła Pat do kuchni i zawołała
stamtąd:
- Zjecie z nami kolację, prawda?! Tyle tego jest, że ktoś nam musi pomóc!
Uśmiechnęłam się, widząc przerażenie na twarzy Dennisa.
- Spokojnie - szepnęłam. - Dzisiaj ja i tata przygotowywaliśmy kolację.
- Ale my właśnie zamierzaliśmy wyciągnąć Amy na pizzę! - zawołała Sharon, która
chyba nie usłyszała, co mówiłam. Kochana Sharon. Od dawna znała moje problemy z
jedzeniem w domu i teraz próbowała mnie ratować.
- W porządku - powiedziałam. - Tata i ja zabraliśmy się dzisiaj za gotowanie i chyba
nie najgorzej nam wyszło. Musicie spróbować.
Spaghetti okazało się pyszne, atmosfera miła i było nam tak wesoło, że zanim się
zorientowaliśmy, minęła dziesiąta.
Kiedy wyszli, pomyślałam, że może uda mi się ukryć swoje uczucia do Dennisa, tak
że ani Sharon, ani on nigdy się ich nie domyśla. Wydawało mi się, że tego dnia po raz
pierwszy potrafiłam się zachowywać zupełnie naturalnie.
Ale, jak się wkrótce przekonałam, tylko mi się tak wydawało.
- Nie wiedziałam, że Dennis spotyka się z Sharon - powiedziała mama, gdy ojciec
wyszedł z Pat z kuchni, a my zostałyśmy, żeby posprzątać.
Pamiętając o swojej twarzy, z której potrafiła czytać myśli, odwróciłam się i zaczęłam
układać naczynia w zmywarce.
- Nie wspomniałam ci o tym? - Spokojnie, nakazałam sobie, słysząc brzęk talerza,
który uderzył o drugi talerz. - Na pewno mówiłam.
- Chyba nie. Pamiętam, że w tę sobotę po wypadku Pat, kiedy zobaczyłam was razem
w szpitalu, zastanawiałam się nawet, czy ty i on...
- Czy ja i Dennis...? - Znów brzęknęły talerze, tym razem jeszcze głośniej. - No wiesz!
- A cóż w tym takiego dziwnego?
- Jak to co? To że on jest chłopakiem mojej najlepszej przyjaciółki.
- Ale wtedy o tym jeszcze nie wiedziałam.
- Musiałaś nie usłyszeć, kiedy ci go przedstawiałam w szpitalu. - Kolejne brzęknięcie
naczyń niemal zagłuszyło moje słowa. - Zresztą nic dziwnego, byłaś tak zdenerwowana.
Doskonale pamiętałam, że nie powiedziałam jej wtedy, iż Dennis spotyka się z
Sharon. I właściwie nie wiem, dlaczego teraz kłamałam; nie miało to przecież żadnego
znaczenia.
Może czując, że mama domyśla się całej prawdy, próbowałam jakoś odwrócić jej
uwagę od tego co istotne.
Jeszcze kilka razy brzęknęły talerze, w końcu zamknęłam zmywarkę.
- Chyba się już położę - powiedziałam i ziewnęłam, w swej naiwności licząc na to, że
mama uwierzy, jak bardzo chce mi się spać. - Dobranoc.
- Amy.
- Tak? - Szłam już w stronę swojego pokoju. Zatrzymałam się, ale nie odwróciłam.
- Masz jakiś problem?
Do diabła z psychoterapeutkami, pomyślałam. Tak jakby nie mogła po ludzku zapytać,
czy nie kocham się przypadkiem w chłopaku swojej przyjaciółki. Z drugiej strony, po co
miała zadawać to pytanie? Znała przecież odpowiedz - byłam tego pewna.
- Nie, nie mam żadnego problemu - burknęłam i odeszłam.
13
Mam problem - powiedziałam niecałe dwa tygodnie pózniej, w przedostatni dzień
starego roku.
Wtedy też sprzątałyśmy po kolacji, przygotowanej przez tatę, który odkrył w sobie
uśpiony dotąd talent do gotowania i naprawdę się rozszalał. Wynajdował przepisy na coraz
bardziej wyrafinowane dania i muszę przyznać, że całkiem niezle mu wychodziły. - Chcesz o
nim porozmawiać?
Poczułam się tak, jakbym siedziała w jej gabinecie, i trochę mnie to zirytowało. - A
sądzisz, że wspominałabym o nim, gdybym nie chciała? Aha, i jeszcze jedno. Jeśli liczysz na
to, że skasujesz ode mnie pięćdziesiąt dolców, to muszę cię rozczarować. Wszystkie
oszczędności wydałam na prezenty gwiazdkowe. A poza tym chciałam porozmawiać z tobą
jak córka z matką, a nie jak pacjentka z psychoterapeutką.
- Nie pamiętam, żebym kiedykolwiek rozmawia z tobą jak z pacjentką -
zaprotestowała. - Akurat! - bąknęłam.
Nigdy jeszcze nie zwierzałam jej się ze swoich problemów sercowych i zupełnie nie
wiedziałam, jak zacząć, a ona wcale mi w tym nie pomagała. Siedziała po przeciwnej stronie
stołu i czekała, aż się odezwę.
- Pamiętasz ten wieczór, kiedy była u nas na kolacji Sharon z Dennisem? - zaczęłam.
Kiedy wyszli, spytałaś, czy mam jakiś problem? Powiedziałam, że nie... Skłamałam. - [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • pumaaa.xlx.pl