[ Pobierz całość w formacie PDF ]

musiano i wieść, bo nie wiedziała, co się z nią działo.
Przemko też niewiele przytomniejszym był. Gdy ich potem oboje jako narzeczonych u stołu
posadzono obok siebie, słowa do niej przemówić nie śmiał ani nawet spojrzeć na nią.
Ona też nie jadła nic, oczki trzymała spuszczone, drżała. Wianuszek ją zdradzał. Kiedy niekiedy,
gdyby perła duża, padła łza spod powiek, co oczy osłaniały, na białą, złotem szytą sukienkę, znikając
gdzieś w jej fałdach. Kazał im tedy rozweselony stary pić z jednego kubka na znak, że odtąd wszystko
między nimi wspólnym być miało. I padła łez para z oczów do napoju, który Przemko wychylić
musiał, a gdy mu kubek podawała, a dotknął jej ręki przypadkiem, zimną była jak złote naczynie,
które trzymała.
Dziewiczego wieczora obrzędy, choć po innych dworach już zapomniane były, tu się starym
zwyczajem odbywały, jak u pospolitego na wsiach ludu. Przy czym osobliwe nucono pieśni
pomorskie i kaszubskie, które tylko po chatach jeszcze posłyszeć było można. Stary Barwin chciał
mieć i gęślarzy, i śpiewy, i wszystkie zapomniane obrzędy, może więcej dla własnej pociechy, niż
dla wnuczki, którą męczono sadzając, splatając i rozplatając jej kosy, wodząc po izbach i kątach.
Starsze niewiasty, którym miód ochoty dodawał, raz począwszy nie darowały już pieśni żadnej ani
najmniejszego słowa.
Narzeczony też musiał wedle wskazówek druhów kłaniać się, na pytania odpowiadać, to przy
dziewczęciu siadać, to za drzwi precz iść i powracać. Zniemczałemu dworowi wielkopolskiego
księcia wszystko się to może śmiesznym wydawało, ale ciotka i baby, gdy się roz-gospodarowały i
rządzić zaczęły, na śmieszki nie zważały wcale.
W ciągu tych śpiewów i chodów, Przemko razy kilka stawać musiał przy Lukierdzie, coś do niej
przemówić, rękę jej ująć. Ta była jak lód zimna, a gdy księżniczka odpowiadać musiała, głos jej tak
był cichy i łzawy, iż go prawie nie mógł dosłyszeć. Pózno się to w noc skończyło. Kilka razy
Przemko spojrzał w te niebieskie oczy łzawe i ona trwożliwie spotkała 24 Gęśla albo gęśl 
słowiański instrument muzyczny w rodzaju cytry.
22
się z jego wzrokiem. Oboje jakby przestraszeni drżeli. Książę, który zawczasu do lada dziewczęcia
taką miał pokusę, że wszystkie przed nim uciekały, dla tej ślicznej swej narzeczonej prawie wstręt
okazywał. Zdawało mu się, że go mrozem wzrok jej oblewał, ona płakała mimowolnie, gdy patrzał
na nią.
Po tym wieczorem mężczyzni sami zostali jeszcze za stołem z pieśniami i żarty, których i Przemko
słuchać musiał. Wojewoda Przedpełk namawiał do tego, aby weselszą myśl obudzić.
Ozwały się piosnki po troszę swawolne, rubaszne żarciki, jakich sobie tylko przy weselach
pozwalano, ale książę zdawał się ani słuchać, ni zważać na nie. Krzywił się raczej, niż uśmiechał,
gdy je wprost do niego zwracano. Wojewoda szeptać musiał do ucha, że na weselu przecież pan
młody szczęśliwego choćby udawać był powinien.
Domownicy Barwina ściągnęli do izby gęślarzy, których powołaniem było zabawiać gości i starego
wesołka książęcego, zwanego Kluską, mającego dar opowiadania baśni śmiesznych.
Szczeciński pan lubił bardzo swego dworaka, bo, sam zawsze prawie będąc markotnym, czasem się
choć z błazeństw jego mimowolnie mógł rozśmiać. Garbaty, malutki, łysy, z długimi do kolan rękami,
ubrany dziwacznie w kusy kubraczek w pasy czarne i czerwone, w takimże kapturku, z mieczykiem
drewnianym, Kluska siadłszy u nóg Przemka dokazywał udając na-pitego. Wolno mu było prawić, co
ślina do gęby przyniosła, bezkarnie.
 Hej, paneczku polski  wołał zwracając się do niego  powinniście sobie u Barwina wyprosić, aby
dał mnie wam w posagu za wnuczką! Nie dałbym ja długo tak ponurym być, jak oto dziś! Za młodu
trzeba się wyśmiać, bo potem nie będzie czasu. Albo to wasza bohdanka nie piękna? Na królowę by
się zdała! Na rękach ją nosić a klękać przed nią! A żebyście głos jej posłyszeli, kiedy śpiewa...
Chyba aniołowie w niebie Panu Bogu tak pieją!
Przemko milczał sparty na ręku. Im bardziej mu ją chwalono, tym się wydawała wstrętliw-szą, nie
wiedzieć dlaczego.
 Panku mój  ciągnął Kluska dalej  napij bo się wina! Dziś trzeba ci koniecznie śmiać się i
wesołym być. Księżniczka za dwoje płacze, bo jej tak prawo każe. Jej by nie przystało się radować
kiedy dziadusia opuścić musi a wianuszek utracić! E, wianuszek ów złoty!
Chcąc się zbyć natręta, Przemko rzucił garbusowi garstkę pieniędzy, które on wsypał do torby dużej
na plecach zawieszonej, ale nie ustępywał.
 Zabierzecie nam z zamku, zabierzecie, co najlepszego było  mówił smutnie.  Patrzcież, gdy wieść
będziecie gołąbkę, aby słońce nie przypiekło, bo się roztopić może, aby wiatr nie zawiał, bo się we
mgłę rozpłynie. My tu na nią chuchali, my tu ją tak kochali!
 Nie bójcie się  odezwał się wojewoda ze strony  znajdzie ona i u nas miłość i chucha-nie. Strzec
będziemy kwiatuszka, a posadzimy go na pięknym, wysokim zamku.
 Ale, ale  odparł Kluska  choćbyście ją w złoto i diamenty oprawili, tak jej, jak u nas nie będzie,
jeśli jak my jej nie umiłujecie!
Spuścił głowę.
 Nam tu bez niej zostać jak bez słonka, bez powietrza i bez wody.
Nie jeden stary garbus tak biadał. Wszyscy w zamku po księżniczce płakali. Szczególniej bo dobrą
była i miłosierną dla biednych, prostemu ludowi zbliżać się dawała do siebie, pychy nie miała [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • pumaaa.xlx.pl