[ Pobierz całość w formacie PDF ]

całokształcie małżeńskiego życia przewagę nad żoną; zwykle dzieje się wręcz odwrotnie. Ale w ramach tego
37 Postacie z komedii Szekspira: Jak wam się podoba.
rytuału czy dramatu stają się oboje bogami i nie istnieje między nimi równość, jedno ma przewagę nad
drugim.
Wyda się niektórym dziwne, że znajduję pierwiastki jakiegoś rytuału czy maskarady w tym czynie, który
uważany jest często za najbardziej realny, najbardziej szczery, najbardziej autentyczny z wszystkich
dokonywanych przez nas czynów. Czyż nadzy nie jesteśmy najbardziej sobą? W pewnym znaczeniu nie.
Człowiek nagi to ten, który uległ obnażeniu, to znaczy, z którego coś zdarto lub ściągnięto. Od
niepamiętnych czasów człowiek nagi nie wydawał się naszym przodkom zjawiskiem normalnym, lecz
nienormalnym, nie człowiekiem, który nie chciał się ubrać, lecz takim, którego z jakiegoś powodu
rozebrano. Po prostu  i każdy może to zaobserwować w miejscu, gdzie kąpią się mężczyzni  nagość
podkreśla to, co jest wspólne wszystkim ludziom, a zaciera to, co indywidualne. W tym znaczeniu jesteśmy
bardziej  sobą ubrani. Nagość sprawia, że kochankowie przestają być jedynie Janem i Marią, a stają się
 nim i  nią w najbardziej powszechnym znaczeniu tych słów. Można by niemal powiedzieć, że
przywdziewają nagość jak uroczą szatę lub jak fantazyjny kostium, po to, aby odegrać szaradę. Musimy się
bowiem wciąż wystrzegać, a zwłaszcza wówczas, gdy uczestniczymy w tym pogańskim sakramencie
przeżyć miłosnych, zbytniej i nieodpowiedniej powagi. Zeus jest tylko pogańskim marzeniem o Tym, który
jest o wiele potężniejszy od niego i bardziej męski od mężczyzny. A człowiek śmiertelny nie jest nawet
Zeusem i nie może naprawdę nosić jego korony. Tylko kopię z szychu. Nie przemawia przeze mnie pogarda.
Lubię rytuały, lubię teatry amatorskie, lubię nawet odgrywać szarady. Papierowe korony mają (w
odpowiednim kontekście) swoje poważne zastosowanie. I koniec końców nie są bardziej kruche niż
wszystkie inne ziemskie zaszczyty.
Ale nie śmiem wspominać o tym pogańskim sakramencie nie zatrzymawszy się chwilę dla ostrzeżenia
przed niebezpieczeństwem pomieszania pojęć i zatarcia różnicy między nim a nieporównanie wznioślejszą
tajemnicą. Ten krótki akt jest uwieńczeniem mężczyzny przez naturę, a prawo chrześcijańskie uwieńczyło go
w obrębie stałych stosunków małżeńskich, obdarzając go czy raczej może narzucając mu rodzaj
 kierownictwa . To całkiem inna koronacja. Podobnie jak skłonni jesteśmy traktować zbyt poważnie ową
przyrodzoną tajemnicę, możemy również potraktować nie dosyć poważnie tajemnicę chrześcijańską.
Chrześcijańscy pisarze (w pierwszym rzędzie Milton) mówią czasem o tej kierowniczej roli męża z
mrożącym krew w żyłach upodobaniem. Powróćmy do Pisma świętego. Mąż jest głową żony, podobnie jak
Chrystus jest głową Kościoła. Powinien ją kochać jak Chrystus ukochał Kościół  czytamy dalej  i dać
życie za nią (Ef 5,25). Doskonałym wcieleniem tego kierownictwa nie jest postać takiego męża, jakim każdy
z nas chciałby być, ale takiego, którego małżeństwo podobne jest do ukrzyżowania, którego żona najwięcej
bierze, a najmniej daje, jest jego niegodna i z natury swej najmniej wzbudza miłości. Bo Kościół posiada
tylko to piękno, którym obdarza go Oblubieniec. On nie wykrywa zalet Kościoła. On je stwarza. Dla
mężczyzny krzyżmo tej strasznej koronacji zawarte jest nie w radościach małżeństwa, ale w jego smutkach,
chorobach i cierpieniach dobrej żony lub wadach złej, w niestrudzonej opiece, niewyczerpanej zdolności
przebaczania, przebaczania, a nie zgody na zło. Chrystus widzi w dumnym, fanatycznym, pełnym ułomności
lub obojętności Kościele tu na ziemi ową Oblubienicę, która stanie się z czasem bez skaz i zmazy; tak samo [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • pumaaa.xlx.pl