[ Pobierz całość w formacie PDF ]

Nie czekał dłużej. Uniósł ją i posadził na stole. Tym samym, na którym
niegdyś odrabiała lekcje. Chłodny blat z metalowymi brzegami rozpalił ją
jeszcze mocniej.
Wtedy Naldo pochylił się i ścisnął wargami jej sutkę. Z szeroko
otwartymi oczami poddawała się coraz namiętniej jego pieszczotom. Po chwili
usta Nalda zawędrowały niżej, a wielkie dłonie twardo chwyciły jej wąskie
biodra.
Było jej dobrze. Wspaniale. Czysta rozkosz płynęła przez jej żyły. Czuła
się, jakby była dla kogoś najcenniejsza na świecie. Jakby komuś na niej
zależało. Jakby ktoś ją kochał.
On jej nie kocha. Związek z wyrachowania. Tak powiedział o ich
rodzicach.
On był samotny, a ona była na miejscu.
W tym momencie Naldo jednym ruchem zsunął w dół szorty i majteczki i
wcisnął głowę między jej uda. Czubek jego języka sprawił, że poczuła żar w
całym ciele. Mocno zacisnął dłonie na jej biodrach.
Chłonęła jego obraz. Zaciśnięte powieki, zmierzwione włosy. Całkowicie
pochłonięty... nią.
Każdy ruch jego języka rozpalał ją coraz mocniej. Mieszał myśli.
Naldo uniósł się. Spojrzał jej prosto w oczy. Miała wrażenie, że zajrzał jej
do duszy.
Bez słowa podniósł ją do góry i zaniósł do sypialni na górze. Delikatnie
położył na łóżku i wyciągnął się obok niej. Obróciła się ku niemu. Guzik po
guziku rozpięła mu koszulę. Przytuliła się do jego szerokiej piersi.
Obsypał ją pocałunkami. Po szyi, policzkach, w usta. Nie przerywając,
rozsunął suwak w swoich spodniach i ściągnął je. Niecierpliwie pomogła mu się
- 45 -
S
R
ich pozbyć zupełnie. Zaparło jej dech w piersiach. Nagi Naldo, opalony,
muskularny, przystojny... Był jak marzenie.
Powoli zdjął z niej szorty i majteczki. Jak za sprawą czarów, w jego dłoni
pojawiła się prezerwatywa. Niecierpliwe pożądanie wprawiało w drżenie każdy
skrawek jej ciała.
Ujął ją pod brodę i zmusił, by spojrzała mu w oczy.
- Anno. - Nie powiedział nic więcej. Pocałował ją. Bezlitośnie wolno
wsunął się w nią. Bezwiednie wyszła mu naprzeciw. Uniosła biodra. Zakręciła
nimi.
Rozkoszny ciężar męskiego ciała wgniótł ją w materac.
Naldo ujął jej twarz w dłonie i całował.
Po krótkiej chwili ich ciała odnalazły wspólny rytm. Anna zarzuciła mu
ręce na szyję. Przycisnęła do piersi ze wszystkich sił. Czuła, że zbliża się do
szczytu. Jak kolejne fale tsunami rozkosz przetaczała się po jej rozpalonym
ciele. Eksplodowała.
- Naldo - zawołała. Wtedy poczuła, że i on dotarł do kresu.
Długo leżeli bez ruchu, spleceni w uścisku. Kropelki potu lśniły na ich
ciałach. Oddychali z trudem.
Było im dobrze.
Ziściły się miliony jej dziewczęcych marzeń. Leżała w ramionach Nalda.
Poczuła się silna jak nigdy.
Naldo uniósł się. Uśmiechnął się do niej. Cmoknął ją w policzek. Nie
rozłączając się z nią, obrócił się na bok. I przytulił ją mocniej.
Odgarnął włosy z jej twarzy. Ujrzała zachwyt w jego oczach i gorący
rumieniec oblał jej policzki.
- Jak na korcie - mruknął.
- Słucham? - spytała zdziwiona.
- 46 -
S
R
- Kiedy grasz w tenisa, to zawsze dziko, chociaż w pełni kontrolujesz
sytuację. Każdy mecz to walka do upadłego. Twoja pasja, jak widzę, objawia się
nie tylko na korcie.
- Już dawno nie grałam - powiedziała cicho.
- Tak? Ale coś mi mówi, że wciąż jesteś w wybornej formie. Może
zagramy, zanim wyjedziesz?
Zanim wyjedziesz. Jego słowa zabolały ją. Przypomniały, że te intymne
chwile nie miały przyszłości. Prawdopodobnie w ogóle dopuścił do nich tylko
dlatego, że wiedział, że jej wyjazd jest bardzo bliski.
- Co się stało? - Usiadł na brzegu łóżka i przyglądał jej się uważnie.
- Nic. Jestem tylko zmęczona.
- Prześpij się. Ja też jestem zmęczony. - Położył się obok niej. Pogłaskał
ją po twarzy. Objął w pasie. Spokojnie i wygodnie, jakby robił to setki razy.
Jakby byli prawdziwą parą.
Zamknęła oczy. Nie chciała odbierać sobie tych krótkich chwil. Wszak to
tylko jedna noc.
Ramię Nalda ciążyło jej przyjemnie. Całe ciało wibrowało jeszcze
niedawną rozkoszą. Z wolna zaczęła odpływać w sen.
Rankiem tylko wgniecenie na poduszce świadczyło o obecności Nalda.
Anna zmrużyła powieki przed wpadającym do pokoju słońcem. Czyżby to był
tylko sen?
Nie. W pokoju wciąż unosił się jego zapach.
Musiał wyjść bardzo wcześnie. Zapewne codzienne obowiązki. Jeśli
zostawił jakąś karteczkę, to chyba na dole. Ale Naldo raczej nie zostawiał
karteczek
Westchnęła. I co dalej? Czy spotkają się jeszcze?
Nagle usłyszała szuranie nad głową. Pewnie myszy. Mieszkały tam od
dawna.
- 47 -
S
R
Głośny zgrzyt nie mógł być dziełem myszy. Usiadła na łóżku. Gdzie, u
diabła, było jej ubranie?
Na podłodze obok łóżka znalazła szorty. Wciągnęła je i pospieszyła do
swojego dawnego pokoju po czystą koszulkę. Gdy się znalazła u szczytu
schodów, usłyszała znad sufitu dzwięk przesuwanych mebli. Zesztywniała ze
strachu.
- Hej! - zawołała groznie, usiłując dodać sobie odwagi. - Co się tam
dzieje? - Czyżby ktoś pracował na dachu?
Kiedy niemal tuż nad jej głową otworzyła się klapa w suficie, aż się
skuliła.
W czarnym prostokącie ukazała się głowa Nalda.
- Znalazłem klejnoty.
- 48 -
S
R
ROZDZIAA PITY
- Jak tam wszedłeś? - Serce biło jej jak oszalałe.
- Podciągnąłem się na rękach. Wez to ode mnie. - Naldo opuścił ramiona,
w których trzymał drewnianą skrzynkę.
Uniosła wieko. I oniemiała. W wyściełanym atłasem wnętrzu mieniły się i
migotały szlachetne kamienie i złoto. Ileż tego!
Poderwała głowę, kiedy Naldo zeskoczył tuż obok niej. Cały pokryty był
kurzem. Wyjął jej skrzynkę z rąk.
- Zaraz! To mojej mamy. Co robisz?
- Są częścią posiadłości.
- Sam powiedziałeś, że twój ojciec podarował je mojej mamie. Należały
więc do niej.
Naldo wetknął skrzynkę pod pachę.
- Już powiedziałem, że wypłacę ci równowartość. - Wyciągnął rękę i
zamknął właz na strych. Sufit był tak nisko, że nawet nie musiał się wspinać.
Wtedy straszna myśl przyszła Annie do głowy. Naldo przyjechał tylko po
to, żeby znalezć klejnoty. [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • pumaaa.xlx.pl