[ Pobierz całość w formacie PDF ]
Gdy zbliżyli się do działu mięsnego, spytała:
Co kupimy na obiad? Ciekawe, czy mają tu jakieś
przyzwoite ryby.
Zadziwiasz mnie.
A co ty jadasz? zaczęła, ale zaraz podniosła rękę.
Poczekaj, daj mi zgadnąć. Hot dogi i kotlety.
Uśmiechnął się. I co jeszcze?
Chyba umrzesz przed czterdziestką.
Ważne, żeby nie nastąpiło to, zanim się wyprowadzisz.
Nie powinnaś sobie tym zawracać głowy.
Czy możemy zawrzeć na tych kilka tygodni pewną
umowę? Ja będę gotować, a ty przynajmniej skosztujesz
wszystkiego, co przygotuję.
Spojrzał do koszyka na zgromadzone tam wiktuały.
Dobrze rzekł w końcu. Ale na pewno nie tknę
tego czegoś zielonego.
Nie miała pojęcia, o czym on mówi.
Tego czegoś zielonego?
No tego, co wygląda jak kaktus.
Karczocha?
No właśnie. Tego.
Mało nie parsknęła śmiechem.
Więc dobrze, nie będzie karczochów. Czego jeszcze nie
chcesz?
Kawioru.
83
anula - emalutka
us
o
l
a
d
n
a
c
s
Nawet by mi do głowy nie przyszło, żeby marnować na
ciebie kawior.
I raz w tygodniu będziemy wychodzić na pizzę, to
może nie umrę z głodu.
Zaśmiała się, wyciągając ku niemu dłoń. Umowa stoi.
Po chwili wahania wziął ją za rękę.
Stoi powiedział cicho i utkwił w niej wzrok.
Jego spojrzenie nie należało do tych, jakie wymienia się
nad niedosmażonym hamburgerem. Przywodziło raczej na myśl
blask świec i biały adamaszkowy obrus.
Albo może satynowe prześcieradło.
Wiedziała dobrze, że w całej tej rozmowie nie chodziło
wcale ani o karczochy, ani o kawior. Paul bardzo potrzebował
zawieszenia broni. Jego życie było zapewne do niedawna
niezwykle proste, a teraz usiłował wprowadzić jakąś równowagę
w ich skomplikowanych, zagmatwanych stosunkach. Od tego
uścisku dłoni mieli zacząć wszystko od nowa.
Jednak pomimo układu zawartego w samie spożywczym, w
tym dniu atmosfera wokół nich nadal była napięta, iskrzyły się
niespokojne spojrzenia, a każda przypadkowa uwaga od razu
nabierała dodatkowego znaczenia. Doszło do tego, że oboje
chodzili po mieszkaniu niemal na palcach, żeby tylko nie mieć
okazji się wzajemnie urazić.
Gabrielle w końcu zaszyła się w swoim pokoju i zasiadła,
aby przejrzeć ogłoszenia o pracy. Chwilę pózniej usłyszała, że
Paul wychodzi z mieszkania. Serce tłukło jej się w piersiach jak
szalone, ale usiłowała się skoncentrować. Zaplanowała sobie na
84
anula - emalutka
us
o
l
a
d
n
a
c
s
poniedziałkowe przedpołudnie dwie rozmowy w sprawie pracy.
O obu tych wakatach słyszała od jakichś znajomych. Ale
szukała czegoś jeszcze, zaznaczyła sobie jedną czy dwie oferty,
żeby przynajmniej tam zadzwonić.
Co będzie, jeśli nic z tego nie wyjdzie? powiedziała
na głos. Ile czasu upłynie, zanim posłuchasz rady Paula i
zaczniesz rozglądać się za czymś całkowicie odmiennym?
Jeszcze tylko jeden dzień, przyrzekła sobie. Jeżeli
poniedziałkowe spotkania i rozmowy telefoniczne nie dadzą
żadnego konkretnego rezultatu, poszuka czegoś zupełnie
innego. %7łeby nie zapomnieć o przyjętym zobowiązaniu, złożyła
gazetę tak, że zaznaczone ogłoszenia znalazły się na wierzchu, i
umieściła ją w widocznym miejscu: oparła o słoik po majonezie,
w którym wciąż stały kwiaty; nieszczęsne, z trudem przeżyły
poranny kataklizm.
Uznała, że czas je zmienić. Ponadto wizyta w ogrodzie
mogła ukoić jej rozstrojone nerwy. Mogła też skryć się tam
przed Paulem. Już się przekonała, że kiedy Paul wydaje z siebie
pomruki niczym rozjuszony niedzwiedz, najrozsądniej zejść mu
z drogi.
Niestety, jednak znalazł ją tam.
Musimy porozmawiać bez namysłu przystąpił do
rzeczy, sadowiąc się w krześle naprzeciwko. Podniósł jeden ze
ściętych przez nią kwiatów i zaczął obrywać płatki.
Zgoda odparła ostrożnie, przesuwając pozostałe
kwiaty poza zasięg jego ręki. O czym?
O naszej... Zawahał się. Nie patrzył jej w oczy. O
naszej umowie.
85
anula - emalutka
us
o
l
a
d
n
a
c
s
Czy zawiera paragraf o wyjaśnieniu przyczyn twojego
nieznośnego od samego rana humoru?
Zauważyłaś to? spytał z kwaśną miną.
To jeszcze mnie nie kwalifikuje do tytułu doktora
psychologii. O co chodzi?
Jest pewien problem.
Już? Mieszkam tu dopiero od dwóch dni.
Wystarczy.
Gabrielle wciągnęła gwałtownie powietrze. Odpowiedz była
zupełnie nieoczekiwana. Zrobiło jej się bardzo przykro.
Dajesz mi do zrozumienia, żebym się wyniosła?
Zbyt długo zwlekał z odpowiedzią.
Nie rzekł w końcu. Prosiłem cię, żebyś się tu
wprowadziła. Nie jestem tak nieodpowiedzialny, żeby cię teraz
wyrzucać. Oznajmił to ze stoickim spokojem. Miała ochotę go
udusić. I może by to nawet zrobiła, gdyby nie była tak
zdeprymowana i przygnębiona. Musimy jednak zawrzeć
pewne porozumienie.
W jakiej sprawie?
Naszych wzajemnych stosunków.
To proste. Ograniczymy je do zera. Powiedziała to
bez namysłu, ale też bez dostatecznego, jej zdaniem,
przekonania w głosie.
Właśnie.
Nie udawała, że nie rozumie tej twardej odpowiedzi.
Zdaje się, że wiem, o co ci chodzi. Od samego
początku nasze ciała zachowują się tak, jakby nie przyjmowały
do wiadomości, że nie jesteśmy dla siebie, że przybywamy
86
anula - emalutka
us
o
l
a
d
n
a
c
s
skądinąd i zmierzamy w różnych kierunkach. Czy nie mam
racji?
Tak. Rzecz w tym, że jesteś bardzo atrakcyjną kobietą.
Mężczyznie trudno na to nie reagować, nawet jeśli wie, że
sytuacja nie daje mu szans.
I tobie właśnie jest trudno postawiła kropkę nad i.
Zgadłaś.
Czy to pomoże, jeżeli będę się ubierać w luzne ciuchy?
Zaśmiał się.
Nie sądzę. Mam wrażenie, że nawet gdybyś włożyła na
siebie jutowy worek, widziałbym przez niego wszystko co
trzeba. W pewnym sensie dorzucił.
Więc masz jakiś inny pomysł?
Popatrzył na nią bezradnie i potrząsnął głową.
Starała się wnikliwie przeanalizować sytuację. Zazwyczaj
dobrze jej to wychodziło.
Może zle podchodzimy do całej tej sprawy. Może
powinniśmy porozmawiać o niej otwarcie. Ty mi się podobasz.
Ja podobam się tobie. Oboje dobrze wiemy, że musimy to
zignorować. Lecz to, co zakazane, robi się bardziej interesujące.
Podniósł rękę, żeby jej przerwać.
Ten osobliwy wywód wymaga jednak pewnej
konkluzji. W takiej sytuacji rozwiązaniem zgodnym z logiką
natury byłoby iść na całego i patrzeć, dokąd to nas zaprowadzi.
Gabrielle przełknęła głośno ślinę. Sama przed sobą nie
bardzo chciała przyznać, że pomysł jej się spodobał. Za każdym
razem, kiedy patrzyła na mocne ramiona Paula, przywoływała
na pamięć magię jego przypadkowych pieszczot. Teraz znów
87
anula - emalutka
us
o
l
a
d
n
a
c
s
zatrzymała wzrok na jego rękach i natychmiast ogarnął ją
płomień.
Zdaje się, że wiem, co chcesz przez to powiedzieć
rzekła niepewnym głosem. Uważasz, że możemy wpaść w
jeszcze większe tarapaty.
Ja to wiem odparł z tak głębokim przekonaniem, że
aż się uśmiechnęła.
Widzisz jakieś rozwiązanie? Pochyliła się lekko do
przodu i patrzyła na niego rozszerzonymi oczami, podparłszy
głowę ręką.
Paul pośpiesznie odgiął się do tyłu. Nie rób tego.
Czego?
Nie patrz tak cholernie zachęcająco. Możesz tym
spojrzeniem doprowadzić mężczyznę do szaleństwa.
Roześmiała się.
Jeśli coś miałoby się między nami wydarzyć, to tylko
za obopólnym przyzwoleniem, tak? Zatem dopóki oboje
będziemy traktować rzecz całą, platonicznie, nie powinniśmy
mieć kłopotów. Nie jesteśmy przecież parą lekkomyślnych,
napalonych dzieciaków. A od jutra i tak wszystko już będzie
wyglądało inaczej. Ty wrócisz do swojej pracy. Ja będę polować
na jakąś posadę. Możliwe, że nawet się nie zobaczymy.
Tę jej rzeczową, trzezwą wypowiedz przyjął z wyrazną ulgą.
[ Pobierz całość w formacie PDF ]