[ Pobierz całość w formacie PDF ]
bibliotekę?
- Có\, jeśli masz ochotę patrzeć na ściany ksią\ek, to zapraszam - powiedział Bennett
po wyjściu ojca.
- Lubię ksią\ki - odparła, wstając. - Idziemy?
- Jak sobie \yczysz - westchnął.
Znał lepsze sposoby, by miło spędzić czas do kolacji, ale posłusznie podał jej ramię i
poprowadził w stronę biblioteki.
- To chyba niemo\liwe, \eby tutejsze muzeum miało bogatszy zbiór malarstwa ni\ ten,
który mo\na podziwiać w pałacu - zauwa\yła, gdy mijali kolejny piękny obraz.
- Muzeum Sztuki ma w swej kolekcji sto pięćdziesiąt dwa płótna impresjonistów i
postimpresjonistów, wśród których nale\y wymienić dwa Coroty, trzy Monety, oraz jednego
niezwykle cennego Renoira - rzekł tonem zawodowego przewodnika.
- Aha.
Widząc jej zaskoczenie, nie mógł się nie roześmiać.
- Tak się składa, \e jestem w zarządzie muzeum - wyjaśnił. - Miłość do koni nie
wyklucza miłości do sztuki. Co ty na to? - zapytał, wskazując wyjątkowo piękną akwarelę, na
której przedstawiono pałac ksią\ęcy w Cordinie.
- Och, jest wspaniały! Kto go namalował?
- Moja praprababka. - Zadowolony z reakcji Hannah, dotknął jej dłoni. - Namalowała
setki obrazów i wszystkie powędrowały na strych. W jej czasach kobiety mogły traktować
malarstwo wyłącznie jako hobby.
- Całe szczęście, \e czasy się zmieniły.
- Kilka lat temu odnalazłem prace babki w zakurzonym kufrze. Niektóre były
kompletnie zniszczone, ale większość doskonale się zachowała. Między innymi ten pejza\ -
wyjaśnił, dotykając bogatej ramy. - Zdawało jej się, \e tym gestem chciał wyrazić szacunek. -
Poczułem się tak, jakbym cofnął się o kilka pokoleń. Gdyby tę akwarelę namalowano
współcześnie, wyglądałby tak samo.
Jej serce rwało się do niego. Która kobieta oparłaby się mę\czyznie, który łączył w
sobie dumę i wra\liwość? Jakby broniąc się przed własnymi emocjami, cofnęła się.
- Tu, w Europie, ludzie rozumieją, \e \ycie kilku pokoleń to ledwie mgnienie, krótka
chwila w otchłani czasu. Mamy za sobą całe wieki historii i dlatego łatwiej nam pojąć, \e
powinniśmy zostawić coś dla tych, którzy przyjdą po nas - mówiła zamyślona. Bennett
spojrzał na jej skupioną twarz.
- Więc jednak mamy coś wspólnego - zauwa\ył. - Ameryka kipi energią, jej zapał jest
ekscytujący, wręcz zarazliwy. Jednak dopiero tu człowiek rozumie, ile czasu i wysiłku
potrzeba, \eby najpierw coś zbudować, a potem ocalić przed zagładą. Zmieniają się ustroje,
padają rządy, a historia trwa.
Musiała uciec przed jego wzrokiem, musiała czym prędzej się od niego odwrócić. Na
pewno sobie nie pomo\e, jeśli zacznie widzieć w nim wra\liwego, troskliwego człowieka, a
nie obiekt, który musi szybko rozpracować.
- Czy jest tu więcej obrazów pańskiej babki?
- Niestety, bardzo niewiele. Jeden wisi w pokoju muzycznym, reszta w muzeum.
Chodzmy, poka\ę ci go.
Prowadząc ją długim korytarzem, myślał o tym, jak dobrze i swobodnie czuł się w jej
towarzystwie. I jak chętnie rozmawiał z nią o sprawach, które uwa\ał za osobiste i wa\ne.
Pokój muzyczny znajdował się w drugim skrzydle. Urządzono go w taki sposób, by
stanowił wdzięczne tło dla lśniącego, białego fortepianu, który zajmował centralne miejsce
sali. W rogu stała pięknie zdobiona harfa, a w przeszklonych gablotach le\ały zabytkowe
instrumenty, między innymi antyczna lira. Niewielki kominek z białego marmuru dodawał
wnętrzu przytulności, a świe\e kwiaty w wazonach z chińskiej porcelany wypełniały je
przyjemnym zapachem.
Obraz, który przedstawiał scenę balu, został namalowany \ywymi barwami i śmiałymi
pociągnięciami pędzla. Widoczne na nim kobiety, niezwykle wdzięczne w swych
wieczorowych sukniach, wirowały w objęciach eleganckich mę\czyzn. Lustra odbijały
sylwetki tancerzy i refleksy ciepłego światła świec z olbrzymiego \yrandola wiszącego nad
ich głowami. Hannah patrzyła na obraz w zachwycie. Chwilami zdawało jej się, \e naprawdę
słyszy dzwięki porywającego walca.
- Pańska babka rzeczywiście miała ogromny talent. Czy ta sala balowa znajduje się w
pałacu?
- Tak. I wcią\ wygląda tak samo. Za miesiąc odbędzie się w niej bo\onarodzeniowy
bal.
Tylko miesiąc. A ona ma tak wiele do zrobienia.
- Jaki to piękny pokój! - Westchnęła, rozglądając się dokoła. - W naszej wiejskiej
posiadłości mamy mały salonik muzyczny. Oczywiście nie tak okazały jak ten, ale i w nim
mo\na się odprę\yć. - Podeszła to fortepianu, nie tyle by mu się przyjrzeć, lecz by oddalić się
od Bennetta.
- Wasza Wysokość gra na fortepianie?
- Hannah, przecie\ jesteśmy zupełnie sami. Czy musisz być a\ tak oficjalna?
- Uwa\am, \e nale\y u\ywać tytułów - odparła z naciskiem. Bardzo nie chciała, \eby
[ Pobierz całość w formacie PDF ]