[ Pobierz całość w formacie PDF ]

siedzenie.
Odwróciłam się i ujrzałam Pina rozłożonego z tyłu, z czerwonymi oczyma i
rozszerzonymi zrenicami. Uśmiechnęłam się do niego i spytałam:
*125Paliłeś?
Przytaknął skinieniem głowy, a Roberto powiedział:
*126Tak, i na dodatek wypił całą butelkę alkoholu.
*127No ładnie, niezle się załatwił.
Zwiatła miasta odbijały się w oknach samochodu, sklepy były jeszcze otwarte,
właściciele czekali z niecierpliwością na Boże Narodzenie. Po chodnikach
spacerowały parki i rodzinki, nieświadome, że w samochodzie siedzę ja z dwoma
mężczyznami, którzy mogą mnie zawiezć nie wiadomo dokąd.
Przejechaliśmy ulicę Etnea i widziałam oświetloną jasnym światłem katedrę
otoczoną olbrzymimi palmami daktylowymi. Pod tą ulicą przepływa rzeka pokryta
skamieniałą lawą. Jest cicha, niesłyszalna. Podobnie jak moje myśli - ciche i spokojne,
umiejętnie skryte pod mym pancerzem. Przebiegają. Dręczą mnie.
Rano jest w pobliżu targ rybny, a od rąk rybaków, z paznokciami czarnymi od
rybich wnętrzności, bije zapach morza, gdy biorą wodę z kubełka i spryskują nią
zimne, połyskujące ciała żywych jeszcze, wijących się stworzeń. Kierowaliśmy się
dokładnie w to miejsce, ale nocą panują tu inne klimaty. Gdy wysiadłam z samochodu,
zdałam sobie sprawę, że zapach morza przemienia się w zapach dymu i haszyszu, że
młodzież z kolczykami zajmuje miejsce starych, spalonych słońcem rybaków, a życie
dalej się toczy, zawsze i wbrew wszystkiemu.
33
Wysiadłam z samochodu. Obok mnie przeszła starsza kobieta o nieprzyjemnym
zapachu, ubrana w rude ciuchy, z rudym jak one kotem na rękach, chudym i ślepym na
jedno oko.
Nuciła monotonnie:
Idąc spacerkiem po via Etnea,
podziwiam orgię świateł,
postrzegam gwarny tłum
i młodych łudzi w dżinsach,
pod kawiarniami szum.
Jak cudna jest Katania o zmroku,
w blasku księżyca promieniach,
gdy góra zionąca ogniem
dusze kochanków rozpłomienia.
Poruszała się jak zjawa, powoli, z błędnym wzrokiem, a ja obserwowałam ją z
zaciekawieniem, czekając, aż pozostali wysiądą z samochodu. Kobieta musnęła rękaw
mojego palta i przeszył mnie dziwny dreszcz; przez krótką chwilę skrzyżowałyśmy
spojrzenia, a było to tak intensywne i wymowne, że ogarnął mnie strach, prawdziwy,
bezgraniczny strach. Jej złe, przenikliwe - i wcale niegłupie oczy - mówiły: Znajdziesz
tam śmierć. Nie odzyskasz już nigdy serca, dziewczyno, umrzesz, a ktoś sypnie ziemię
na twój grób. %7ładnego kwiatka, żadnego.
Dostałam gęsiej skórki; ta czarownica rzuciła na mnie urok. Ale nie posłuchałam
jej, uśmiechnęłam się do obu chłopaków, którzy szli w moim kierunku, piękni i
niebezpieczni.
Pino z trudem trzymał się na nogach i przez cały czas milczał; nawet ja i Roberto
nie rozmawialiśmy tak wiele jak zazwyczaj.
34
Roberto wyjął z kieszeni spodni wielki pęk kluczy i jeden z nich wsunął do zamka.
Brama zaskrzypiała, popchnął ją trochę, by się otworzyła, po czym zatrzasnęła się z
hukiem za naszymi plecami.
Nic nie mówiłam, o nic nie pytałam, wiedziałam doskonale, co zamierzaliśmy
zrobić. Weszliśmy po schodach, naruszonych zębem czasu; ściany budynku wydawały
się tak słabe, że ogarnął mnie strach - bałam się, że w pewnej chwili jedna z nich runie
i nas zabije. Zatrzymaliśmy się przed drzwiami, zza których dobiegała muzyka.
*128Czy tam ktoś jest? - spytałam.
*129Nie, zapomnieliśmy wyłączyć radio przed wyjściem - odpowiedział Roberto.
Pino natychmiast poszedł do łazienki, zostawiając otwarte drzwi; widziałam, jak
sika, trzymając w ręku sflaczały, pomarszczony członek. Roberto poszedł do drugiego
pokoju przyciszyć muzykę, a ja zostałam na korytarzu, obserwując ukradkiem i z
ciekawością wszystkie pokoje, które mogłam dojrzeć.
Wyniosły anioł wrócił z uśmiechem, pocałował mnie w usta i wskazując mi jeden z
pokoi, powiedział:
*130Poczekaj na nas w celi pragnień, zaraz przyjdziemy.
*131Cha, cha, cha! - zaśmiałam się. - Cela pragnień... co za dziwna nazwa
pokoju, który służy do pieprzenia! [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • pumaaa.xlx.pl