[ Pobierz całość w formacie PDF ]

dalej.
Aspiryna?  pomyślała. Włamał się do apteki z powo-
du bólu głowy?
Delilah zapłakała, a Maggie wstrzymała oddech. Na
szczęście dotychczas dziecko było grzeczne. Jaka będzie
reakcja tego potwora, gdy mała rozpłacze się na dobre?
204 Ingrid Weaver
Zdjęła nogę z gazu.
 Proszę mi ją pozwolić potrzymać. Przecież nie
ucieknę...
 Prowadz  powiedział, nie zwracając uwagi na coraz
głośniejszy szloch dziecka. Zaklął pod nosem, po czym
przełożył Delilę na drugie ramię, pohuśtał ją i powoli
uspokoił.
Aatwość, z jaką to zrobił, zdumiała Maggie. Jak taki
potwór może uspokoić marudzące dziecko? Czyżby miał
w sobie choć odrobinę człowieczeństwa? Gdyby dotarła
do niego, może by coś wskórała? Popatrzyła z ukosa.
 Dziękuję.
 Za co?
 Za uspokojenie mojego dziecka. Musiał pan już
wcześniej to robić.
 Zgadza się  odpowiedział i popatrzył na nią.
Jego wzrok był tak zimny i martwy, że aż zadrżała.
Chyba oszalała, licząc, że dotrze do niego, ale musi
próbować.
 Ma pan dzieci, panie Simonie?
 Tak.
W porządku, pomyślała, biorąc wyrównujący oddech.
To dobrze. Prowadzą prawie normalną rozmowę.
 Chłopca czy dziewczynkę?  zapytała, starając się
nadać głosowi naturalny ton, pomimo potwornego bicia
serca.
Nadal patrzył na nią tym swoim niezgłębionym
wzrokiem.
 Córkę.
Wstąpiła w nią nowa nadzieja.
 A więc mamy coś wspólnego. Przecież tak napraw-
Tajny agent Kopciuszka 205
dę nie skrzywdziłby pan mojego dziecka, prawda?
 Dlaczego nie?  zapytał obojętnym tonem.
Poczuła skurcz żołądka. Znów miała ochotę krzyczeć.
Opanowała się jednak.
 Pomyślałby pan o własnej córce.
Obrzucił ją takim spojrzeniem, jak wąż swoją ofiarę.
Postanowiła drążyć.
 Jest pan rodzicem. Jakby się pan poczuł, gdyby ktoś
strzelał...
Roześmiał się. Dzwięk zawierał w sobie tyle zła
i niegodziwości, że zaszczękała zębami.
 Nie doceniasz mojej determinacji, Maggie  po-
wiedział wreszcie.  Chyba się nie pomyliłem, nazywając
cię Maggie, tak?
Zacisnęła szczęki i skinęła głową.
 Bardzo dobrze wiem, jak bym się czuł, gdyby ktoś
strzelał do mojej córki.  Posłał jej uśmiech, któremu
daleko było do normalności.  Bo widzisz, sam ją
zastrzeliłem.
Przerażenie, nieporównywalne z niczym, co znała
z życia, poraziło jej serce.
Och, Del, pomyślała. Obiecałeś, że wszystko będzie
dobrze. Proszę, proszę, niech to tylko nie będzie jeszcze
jedno z twoich kłamstw.
Rozdział dwunasty
Dokładnie po godzinie i dwunastu sekundach od
wyprowadzenia przez Simona w głuchą noc wszystkiego,
co najbardziej w świecie ukochał Del, zadzwonił telefon
Maggie.
Pomieszczenie, zwykle zawalone dziecięcymi uten-
syliami  które jeszcze przed paroma godzinami wypeł-
niały zapalone świece i dzwięki miłej dla ucha muzyki
 zajęli pochłonięci swoją pracą mężczyzni i kobiety.
Kliknął magnetofon. Ekran komputera, podłączonego
do telefonu, był gotowy do pracy. Agent SPEAR, który
monitorował sprzęt w poprzednim punkcie obserwacyj-
nym, przycisnął słuchawki do uszu i mruknął coś do
mikrofonu. Bill skinął głową i dał znak Delowi.
Del natychmiast złapał słuchawkę telefonu.
 Tu Rogers  powiedział.
Simon nie tracił czasu na zbędną rozmowę.
 Będziesz mi mógł dostarczyć Jonasza?  zapytał.
 Tak  odpowiedział Del.  Jest w drodze do
Nowego Jorku.
Tajny agent Kopciuszka 207
Del nie przestawał być zdumiony faktem, że to co
mówi, nie jest kłamstwem. Jeszcze nie tak dawno,
z jedną sprawną ręką, czy bez, gotów był udać się do
Waszyngtonu i rozebrać kamień po kamieniu główną
siedzibę SPEAR, byle znalezć Jonasza. Zamierzał zrobić
wszystko, żeby przekonać szefa SPEAR do podjęcia gry
z Simonem w celu przedłużenia życia Maggie. Przynaj-
mniej przez następną godzinę.
Tymczasem wystarczyło, że powtórzył żądanie Simo-
na. Po trwającej przez rok zabawie w kotka i w myszkę
Jonasz jak nikt był gotów zakończyć tę grę. Szef SPEAR
zgodził się na spotkanie twarzą w twarz z Simonem,
mimo że dobrze wiedział, iż tamten zamierza go zabić.
Logicznie rzecz biorąc, Simon nie miał szans na
zrealizowanie swojego planu. Jego współpracownicy
znajdowali się pod kluczem. Nie będzie miał przewagi
w ludziach ani w broni.
Ale dopóki ma Maggie i Delilę, trzyma w ręku kartę
atutową.
Ekran komputera wyświetlił plan Lower East Side.
Bill zasłonił usta ręką i przekazywał informacje przez
komórkę, wysyłając agentów w tamten region, w oczeki-
waniu na namierzenie telefonu, z którego dzwonił Si-
mon. Dał znak Delowi, żeby kontynuował rozmowę.
I bez tego Del nie zamierzał się jeszcze rozłączyć.
 Pozwól mi porozmawiać z zakładniczką  powie-
dział.
 Zgoda  odpowiedział Simon.
 Del?  Usłyszał po chwili w słuchawce.
Na dzwięk głosu Maggie łzy gromadzące się w kąci-
kach oczu Dela zaczęły szczypać. Zawsze tętniła energią
208 Ingrid Weaver
i radością życia. A teraz z trudem rozpoznał jej słaby,
przerażony głos.
 Maggie, nic ci nie jest?
 Nie, wszystko w porządku.  W tle dało się słyszeć
kwilenie dziecka.  Z Delilą też. Och, Del  powiedziała
załamującym się głosem.  Tak strasznie się boję.
 Wytrwaj jeszcze, Maggie. Wszystko będzie dobrze
 powiedział, modląc się, żeby tak było.  Nie pozwolę,
by cokolwiek wam się stało.
Ucichła. Del nie wiedział, czy dlatego, że mu nie
wierzy, czy też dlatego, że Simon wyłączył telefon, zanim
zdążyła odpowiedzieć.
Nagrywanie trwało, błyskał ekran komputera, kiedy
Simon wykładał resztę swojego żądania. Spotkanie ma
się odbyć za trzydzieści minut w bezludnym miejscu
w pobliżu East River. Simon przyprowadzi swoje zakład-
niczki, zaś Jonasz ma przybyć sam, z jednym wyjątkiem.
Simon chcę, żeby przy całej operacji był obecny Del
 bez broni i w widocznym miejscu.
Natychmiast po skończonej rozmowie agent monito-
rujący wykres potrząsnął głową.
 Simon używa komórki i jest w ruchu. Nie zdołałem
go namierzyć.
Bill podszedł i chwycił Dela za ramię.
 Nie idz na to spotkanie bez broni  powiedział.
 Nie musisz robić tego, co on każe.
Del zdjął jego rękę.
 Muszę. Wrobiłem w to Maggie i muszę ją z tego
wydostać. Obstawimy miejsce wyborowymi strzelcami,
umieścimy łodzie pościgowe na rzece.
 Ale przecież ledwie trzymasz się na nogach.
Tajny agent Kopciuszka 209
 Zmieniając opatrunek, lekarka dała mi zastrzyk
amfetaminy. To powinno zadziałać.
 Del, czy ty nie rozumiesz? Simon wcale cię tam nie
potrzebuje. Wie natomiast, że to ty do niego strzelałeś,
i będzie chciał cię zabić  zapienił się Bill.
Del wysunął rękę z temblaku, zazgrzytał zębami, gdy
sprawdzając możliwość poruszania nią, przeszył go pie-
kielny ból.
 Wiem, Bill. On chce nas wszystkich zabić.
Jaskrawożółta karoseria taksówki świeciła się jak
musztarda, kiedy samochód mijał ostatnią uliczną latar-
nię. Budynki w sąsiedztwie okazały się być od dawna
opuszczone, okna pozabijane deskami, a sypiące się
ceglane mury pokryte wymalowanymi sprayem graffiti.
Połamane kikuty betonu  wszystko co pozostało z kon-
strukcji innego fundamentu  zalegały ziemię. Gdy
otoczyły ją ciemności, Maggie zwolniła.
 Jedz dalej  rozkazał Simon.
Zciskając kierownicę, Maggie omijała przeszkody
i pokonywała ciemność. Przez okno powiało zgniłą, [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • pumaaa.xlx.pl