[ Pobierz całość w formacie PDF ]
Zachowałem się jak cham i idiota, ale uznałem, że
ujawnienie twojej korespondencji z tajemniczym wiel-
bicielem będzie zabawne.
Włamałeś się domojej skrzynki? Była zdumio-
na jego bezczelnością.
Nie osobiście, ale wychodzi na jedno. Namówi-
łem kumpla, by wysyłał te liściki, a potem ujawnił
waszą korespondencję.
A tym kumplem jest Neil Powers...
Kto? zdumiał się. Nie znam takiego. Wszyst-
kim zajął się mój przyjaciel Winston.
A ten Winston zna Neila syknęła z furią.
Kate, kim jest Neil? Eric był coraz bardziej zbity
z tropu.
To on...
Nagle w jego telefonie zabrzmiała wesoła melodyj-
ka. Eric sięgnął do kieszeni i dostrzegł na małym
ekranie, że dzwoni Winston.
Rychło w czas warknął Eric. Winston, do
diabła, co jest grane?!
Daruj, stary. Wiem, że zawaliłem sprawę, ale cóż,
siła wyższa.
Zawaliłeś?
Już tamtego wieczoru czułem się zle, a potem
okazało się, że mam ospę. Cały tydzień byłem w szpitalu!
Więc nie wysyłałeś tych liścików?! To jakim
cudem...
Eric, co z tobą? Przecież mówię wyraznie. Leża-
łem w szpitalu, nie miałem dostępu do komputera
i niczego nie wysyłałem.
114 Stephanie Bond
Winston, stary, nawet nie wiesz, jak się cieszę!
Poczuł nieprawdopodobną ulgę, mimo że po Kate
widać było, jak bardzo jest wściekła. Oddzwonię
do ciebie. Przerwał połączenie i spojrzał na nią
z czarującym uśmiechem. Pomyłka! zawołał
wesoło.
Pozwól, że dokonam małego podsumowania.
Z jej oczu sypały się skry, lecz głos był zimny jak lód.
Namówiłeś kolegę, by przysyłał mi listy jako tajem-
niczy wielbiciel, a nasza korespondencja miała zostać
ujawniona. Czy tak?
Ale... skoro nic się nie stało...
Liczył się z tym, że Kate w furii zacznie ciskać czym
popadnie, a potem spierze go po pysku. Był gotów do
takiej egzekucji, czekał na guzy i siniaki. Więcej, chciał
tego, bo szamotanina mogła oczyścić atmosferę. Jed-
nak zupełnie nie spodziewał się, że zielone oczy
wypełnią się łzami. To było gorsze od wszelkich mąk
piekielnych.
Kate... szepnął zdławionym głosem i jednym
skokiem pokonał dzielącą ich przestrzeń.
Nie dotykaj mnie! Była bliska histerii.
Kate... Opuścił wyciągnięte ramiona. Jest
jeszcze coś, co ci muszę wyznać.
Gdy podniosła wzrok, wyglądała na spokojną.
Zmiertelnie spokojną.
Co?
Ja... Był strasznie zdenerwowany. Kocham
cię.
Gdy udało mu się wreszcie wykrztusić te słowa,
poczuł niewymowną ulgę. Jednak Kate, zamiast rzucić
Tajemniczy wielbiciel 115
mu się w ramiona, skrzyżowała ręce na piersiach
i uniosła w zdziwieniu brwi.
Kochasz mnie?
Tak.
Wybuchnęła wzgardliwym śmiechem.
A todobre! Rozejrzała się wokół. No, przyznaj
się, McDaniels, gdzie ukryłeś mikrofon? A może po-
winnam uśmiechnąć się do kamery?
Nie. Zmarszczył brwi.
A może jednak? Taki sympatyczny żarcik na
prima aprilis...
Kate...
Pechowo ci się ze mną wiedzie, co, Eric? Numer
z miłosną korespondencją nie wyszedł, nie wpadłam ci
w ramiona po twoim romantycznym wyznaniu. Jesteś
żałosny, wiesz? Spojrzała na niego z pogardą. A te-
raz przejdzmy dospraw służbowych. O ile wiem, masz
mi coś do powiedzenia, co dotyczy firmy. Więc słu-
cham, panie McDaniels.
Nie rozumiem...
Naprawdę nie rozumiesz? Ciekawe, bardzo cie-
kawe. Uśmiechnęła się drwiąco. W cywilizowanym
świecie jest przyjęte, że pracownik z odpowiednim
wyprzedzeniem informuje swoich szefów o pewnych
decyzjach. Jeśli tego nie robi, to można przypuszczać,
że ma nieczyste intencje. W handlu ma to szczególne
znaczenie. A przecież od poniedziałku przechodzisz do
konkurencji. Konkretnie do Mixxo.
Skąd wiesz? Krew odpłynęła mu z twarzy.
Na pokazie usłyszałam twoją rozmowę z nieja-
kim Tagiem.
116 Stephanie Bond
I nic nie powiedziałaś?
Nie. Czekałam, aż postąpisz honorowo i sam mi
to wyznasz. Nie powiedziałeś też nic Johnowi, który
zawsze był ci tak bardzo życzliwy.
Przed odejściem chciałem sfinalizować ostatni
kontrakt. Wiedział, że zabrzmiałotoniezbyt wiary-
godnie.
Daruj sobie. Liczyłeś na premię, to wszystko.
Miała rację. W jej głosie słychać było rozczarowanie
i głęboki niesmak. Zupełnie jak przed sześciu laty, gdy
Kate mówiła przyjaciółce, że nie zamierza się wiązać
z kimś takim jak on.
Nigdy w życiu nie czuł się tak podle.
Kate zacisnęła usta w wąską kreskę i długomyślała,
zanim odezwała się ponownie:
Powiedz mi jeszcze coś, Eric. Przyjąłeś ofertę
Mixxo przed czy po tym, jak zostałam twoją szefową?
Potem wyznał szczerze.
Tak przypuszczałam. Najchętniej wyrzuciłaby
stąd Erica na zbity pysk, ale byłoby to zachowanie
nieprofesjonalne. Nie ma sensu dalej drążyć, w jakim
stylu odchodzisz z Handley Toys. Jako wiceprezes
chciałabym jednak zaznaczyć, że firma nie zamierza
żywić do ciebie urazy. Zabrzmiało to nad wyraz
oficjalnie. Dlatego jutro w sali konferencyjnej urzą-
dzimy ci pożegnalne przyjęcie. Usiadła przy biurku
i włączyła komputer. Zamknij za sobą drzwi.
Spojrzał na jej pochyloną głowę i nagle uświadomił
sobie, jak pusta będzie jego przyszłość bez Kate. Jednak
nie dziwił się, że nie dała wiary jego patetycznemu
wyznaniu. Cotakiegozrobił, by uwierzyła, że ją kocha?
Tajemniczy wielbiciel 117
Cicho wyszedł na korytarz.
Powinno tu wisieć lustro w przypływie wisiel-
czegohumoru mruknął dosiebie. Zobaczyłbym, jak
wygląda największy głupiec od Zatoki Meksykańskiej
po Alaskę.
Zwięte słowa dobiegł go szept Patsy.
Uciekł przed jej chichotem jak potępiona dusza
przed wodą święconą.
ROZDZIAA TRZYNASTY
Głupcze! Nie rozumiesz, że mogłam cię otruć tysiąc razy,
gdybym miała pewność, że mogę bez ciebie żyć?
Wiliam Szekspir
Kate rozejrzała się po sali konferencyjnej. Przy-
ozdabiały ją serpentyny i balony. Ktoś rozciągnął
kolorową taśmę z napisem: ,,Eric, powodzenia! . Na
niewielkim stoliku stały przekąski i napoje. Na
głównym stole pysznił się duży, biały tort, który
sama zamówiła, by podtrzymać iluzję, że rozstanie
Erica z firmą przebiega w jak największej zgodzie
i harmonii. Na torcie błękitnym lukrem napisano:
[ Pobierz całość w formacie PDF ]