[ Pobierz całość w formacie PDF ]
- I to cię zdenerwowało, mam rację? Audziłaś się, że Chelsea mnie nie polubi.
Shannon zaprzeczyła ruchem głowy. Ostatnią rzeczą, na której jej zależało,
było rozpoczęcie walki o uczucia dziewczynki. Z własnego doświadczenia wie-
działa aż za dobrze, do czego może to doprowadzić. Gdy wraz z Tiffany mieszkały
razem z rodzicami, najwięcej na wojnach między rodzicami ucierpiały one obie.
Shannon chciała, żeby Ian zaczął interesować się życiem Chelsea dla jej do-
bra. %7łyczyła mu przy tym tylko jednego. %7łeby miał z dzieckiem jedną dziesiątą jej
własnych kłopotów, z którymi się borykała, usiłując się zbliżyć do małej.
- Miałabyś z Chelsea mniej problemów, gdybyś nie była taka spięta - odezwał
się Ian.
- A kto twierdzi, że mam problemy?
- Sam widziałem. Dlaczego od razu sztywniejesz, gdy nie chce jeść? Czy nie
zdajesz sobie sprawy z tego, że im większy robisz z tego problem, tym częściej
mała będzie to wykorzystywała przeciw tobie?
- Na litość boską, to dziecko ma dopiero trzy lata! Niczego nie wykorzystuje
przeciwko mnie.
- Jest nieposłuszna i w ten sposób usiłuje ściągnąć na siebie twoją uwagę.
- Rozumiem. Chcesz powiedzieć, że ją zaniedbuję. Wszystko wskazuje na to,
że jestem potworem. Nie mam ani jednej pozytywnej cechy charakteru.
S
R
Shannon schyliła się i wysunęła spod ramienia Iana. Zamierzała uciec z kuch-
ni.
Chwycił ją mocno za nadgarstek, uniemożliwiając rejteradę.
- Tego nie powiedziałem. - Przyciągnął Shannon do siebie. - Wątpię, czy
Chelsea jest jedyną osobą, której zależy na tym, aby skupić na sobie twoją uwagę.
A co do pozytywnych cech charakteru, to pozwól, że z największą przyjemnością
zaraz ci je wyliczę.
- Och, jestem przekonana, że na tej liście nie znajdą się takie zalety, jak
umiejętność obchodzenia się z dziećmi i ich wychowywania.
Ian uśmiechnął się do swoich myśli. Shannon była seksowna i zmysłowa.
Dodałby kilka innych, typowo męskich określeń, ale wiedział, że zaszokowałyby
biedaczkę. Stała teraz przed nim sztywna, jakby połknęła kij, w nieskazitelnie bia-
łej, równie sztywnej bluzce. Widok ten podniecił go jeszcze bardziej.
Spojrzała wymownie na jego rękę.
- Bądz uprzejmy mnie puścić - wycedziła przez zęby.
- Jesteś niezadowolona.
- Dlatego, że tak łatwo poszło ci z Chelsea?
- Tak.
- Nie. Wzięłam pod swoją opiekę małe dziecko. Opuszczone, zaniedbane i
całkowicie pozbawione miłości. Przez sześć długich miesięcy bardzo się starałam,
aby Chelsea nabrała do mnie zaufania i dzięki temu miała normalne i szczęśliwe
dzieciństwo. I nie zamierzam wysłuchiwać żadnych uwag na temat tego, co robię
zle.
- Shannon, wcale cię nie krytykowałem.
- A jakże!
Wyrwała Ianowi rękę i odsunęła się od niego.
- Na pierwszy rzut każdy widzi, że kochasz Chelsea, a ona odwzajemnia to
uczucie. Jeśli przy mnie czuje się na tyle bezpieczna, aby razem ze mną spędzić
S
R
popołudnie, wiedząc, że jesteś w pobliżu, to wszystko jest w porządku. Chodziło mi
o zupełnie coś innego. Powinnaś przestać kontrolować się na każdym kroku. I tro-
chę się rozluznić.
- A więc do listy wad mogę dodać, że jestem sztywna.
Roześmiany Ian nachylił się nad kuchennym kontuarem.
- Czy na studiach robiłaś dyplom z poczucia winy?
Shannon zmrużyła powieki.
- Nie. Zostało wyniesione z domu. Rodzice wpoili je we mnie.
- Jak widać, wykonali solidną robotę.
- Ludzie mają poczucie winy tylko wtedy, kiedy w jakimś sensie czują się nie
w porządku. A co z tobą?
Ian potrząsnął głową.
- Mnie zostawmy w spokoju - mruknął.
Nie miał najmniejszej ochoty dać się wciągnąć w tę dyskusję. Oczywiście, że
miał poczucie winy w stosunku do siostry. Jak mógłby go nie mieć, gdy spoglądał
na jej pełną zaufania twarzyczkę, wpatrzoną w niego ogromnymi, niebieskimi
oczętami? Nie zamierzał jednak przyznawać się do tego i dawać Shannon do ręki
narzędzia do manipulowania jego uczuciami.
- Czy twoi rodzice żyją? - zapytał, żeby zmienić temat.
- Mama mieszka w Palm Beach, a ojciec w Los Angeles.
- Dwa miejsca, które warto odwiedzić.
- I przebyć prawie sześć tysięcy kilometrów. Szkoda, że tak się nie urządzili,
kiedy z siostrą byłyśmy młodsze. Oszczędziłoby to nam wielu kłopotów i zmar-
twień.
Oto jeszcze jedna ofiara rozpadu rodziny, pomyślał Ian.
- Miałaś tylko jedną siostrę?
- Czy to zabawa w dwadzieścia pytań?
- Masz nade mną przewagę. Sporo o mnie wiesz. A ja do zeszłego miesiąca w
S
R
ogóle nic nie wiedziałem ani o tobie, ani o twojej rodzinie.
Shannon skrzywiła się lekko.
- Po pierwsze, bardzo wątpię, czy kiedykolwiek pozwoliłbyś jakiejś kobiecie
zbliżyć się do ciebie na tyle, aby zyskała nad tobą przewagę. Po drugie, znałeś moją
siostrę. Mówiła, że cię poznała.
Ma rację w obu przypadkach, przyznał w duchu Ian.
[ Pobierz całość w formacie PDF ]